Krystyna Pawłowicz była gościem studia telewizyjnego "Gazety Polskiej" i tam odgryzła się Monice Olejnik. Wytknęła dziennikarce, że żyje ze swoim partnerem bez ślubu i dodała: - Może niech zajmie się sobą.
Co wyprowadziło posłankę PiS z równowagi? Jak donosi "Super Express", poszło o wpis Moniki Olejnik na Facebooku. Dziennikarka napisała:
Trzeba poszukać męża dla posłanki Pawłowicz, żeby jej życie nie było jałowe ;)
Ten komentarz odnosił się bezpośrednio do słów parlamentarzystki, która w czasie burzliwej debaty o związkach partnerskich argumentowała z trybuny sejmowej: - Społeczeństwo nie może fundować słodkiego życia nietrwałym, jałowym związkom osób, z których społeczeństwo nie ma żadnego pożytku, tylko ze względu na łączącą ich więź seksualną.
Komentarze (360)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszejedyną niezależną telewizja w polsce jest telewizją TRWAM...
racja, jak była debata POLAK vs tusk to pokazali tylko wypowiedź słuszniejszej ze stron, żeby zamętu nie siać.
Na kolanach przed władzą to tylko tvn łazi...
Strażnik prawa
Krystyna Pawłowicz jest dla koalicji niewygodnym posłem, bo w dyskusjach podczas posiedzeń komisji czy w trakcie obrad Sejmu posługuje się mocnymi argumentami prawnymi. – Nie każdy może z nią na tym poziomie dyskutować, bo trzeba mieć ogromną wiedzę prawniczą. Gdyby prof. Pawłowicz posługiwała się argumentami politycznymi, sprawa byłaby prostsza – mówi nam jeden z posłów PO.
Dlatego taką wściekłość środowisk lewackich, homoseksualnych, feministek wywołała krytyka projektów ustaw o związkach partnerskich, którą Krystyna Pawłowicz wyraziła podczas sejmowej dyskusji. Bo oprócz argumentów natury moralnej, podniosła szereg argumentów prawnych, wskazując na niekonstytucyjność tych projektów. Artykuł 18 Konstytucji RP chroni małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny. – Lekceważące podejście do obowiązującej Konstytucji i polskiego systemu prawa znalazło odbicie w przedstawionych projektach ustaw, których wspólną cechą jest oparcie się na założeniach podważających wartości, o których mowa w części ogólnej Konstytucji. Jest to technika niedopuszczalna, antykonstytucyjna, naruszająca standardy demokratyczne. Może być potraktowana nawet jako forma zamachu konstytucyjnego – mówiła poseł Pawłowicz. – Trzeba też podkreślić, że sprawy rodziny i obyczajowości są suwerenną kompetencją Polski i żadne obce regulacje, też Unii Europejskiej, nie mają pierwszeństwa przed prawem polskim w tym zakresie – argumentowała.
Podkreślała, że skoro Konstytucja nakłada na państwo obowiązek ochrony i promocji małżeństwa, to jednocześnie zakazuje zrównywania z małżeństwem i „popierania innych konkurencyjnych relacji i związków mogących umniejszać wartość i funkcję małżeństwa, rodziny, macierzyństwa i rodzicielstwa, takich jak związki osób tej samej płci, ale i konkubinaty”. Zaś szukanie podstaw istnienia „związku partnerskiego” w przepisach Konstytucji dotyczących godności człowieka i równości jest niedopuszczalnym nadużyciem. Dlatego gdy lewica podnosi, iż legalizację związków partnerskich umożliwia art. 30 Konstytucji, który mówi o ochronie godności człowieka, poseł Pawłowicz odpowiada: – Artykuł 30 Konstytucji rzeczywiście chroni godność człowieka, ale nie chroni niegodnych uczynków człowieka.
Ale już prawdziwą furię „postępowców” wywołały stwierdzenia prof. Pawłowicz, że zwrot „wspólne pożycie” odnoszony w projektach do układów jednopłciowych nie ma sensu, gdyż w tych relacjach nie ma żadnego „pożycia”. – W tych układach jest co najwyżej tylko jałowe „użycie” drugiego człowieka, a i to sprzecznie z naturalnym przeznaczeniem anatomicznych części ciała ludzkiego – argumentowała Krystyna Pawłowicz. I przypomniała posłom, z których zdecydowana większość deklaruje się jako katolicy, że niezmiennie negatywne stanowisko wobec prawnej instytucjonalizacji związków homoseksualnych głosi Kościół katolicki.
Nieugięta
Ponieważ trudno było lewicy walczyć z Krystyną Pawłowicz na argumenty prawne, szybko uruchomiono kampanię medialną, która miała ją skompromitować. Na koncie pani poseł „zebrało” się wiele rzeczy, które rozsierdziły lewaków. Związki partnerskie przelały czarę goryczy, bo wcześniej Krystyna Pawłowicz broniła projektu ustawy o ochronie życia od poczęcia do naturalnej śmierci, a więc uderzała w inne dwa filary „postępowej” ideologii, aborcję i eutanazję. W czerwcu 2012 r., gdy Sejm debatował nad lewicowym projektem ustawy o świadomym rodzicielstwie i prawach reprodukcyjnych, poseł Pawłowicz mówiła, że jest to kolejny „uporczywy atak na życie i na rodzinę”. – Projekt w imię nieodpowiedzialności i swawoli zaburzonej jednostki godzi w cywilizowany system wartości, godzi w życie, zdrowie, godzi w polską Konstytucję, orzecznictwo Trybunału Konstytucyjnego o ochronie życia, narusza polskie ustawodawstwo. Po ludzku – wasz projekt ma charakter zbrodniczy – argumentowała.
Teraz przyszedł czas na odwet. Nagłośniony został list 40 naukowców, którzy rzucają gromy na panią profesor, zarzucając jej homo i transfobię, są wręcz „zawstydzeni” wypowiedziami Krystyny Pawłowicz i wzywają władze ostrołęckiej uczelni, by ją upomniały. Ruch Palikota zapowiedział nawet, że wystąpi do uczelni o wyrzucenie prof. Pawłowicz z pracy za jej poglądy, bo rzekomo jest to propagowanie „homofobii, szowinizmu i dyskryminowanie mniejszości”. Rektor Wiesław Opalski ze spokojem odpowiedział, że gdy takie pismo dostanie, to je podrze i wyrzuci do kosza. Jednocześnie prof. Pawłowicz zyskała słowa uznania i poparcia od kilkuset naukowców podpisanych pod listem Akademickiego Klubu Obywatelskiego, niezmiennie też może liczyć na wsparcie tysięcy Polaków, co widać choćby we wpisach internetowych.
A sama zainteresowana odpowiada, że krytyka, która ją dotyka, nie jest merytoryczna. I w oficjalnym oświadczeniu stwierdza, że jest piętnowana za „oczywiste stwierdzenia prawne i naukowe”. Całą nagonkę poseł uważa za uniemożliwianie jej korzystania z konstytucyjnej wolności wypowiedzi. I chęć terroryzowania opinii publicznej.
W słusznej sprawie
Zapewne Krystyna Pawłowicz mogłaby liczyć na pewną wyrozumiałość „elit”, gdyby nie to, że jest aktywnym obrońcą Radia Maryja i Telewizji Trwam. I znowu: profesor odwołuje się do argumentów prawnych. Gdy Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji nie przyznała Telewizji Trwam miejsca na multipleksie cyfrowym, wytknęła jej, że złamała swoją konstytucyjną powinność, którą jest „stać na straży wolności słowa, prawa do informacji oraz interesu publicznego w radiofonii i telewizji”. Wskazywała, że jest zagrożona wolność słowa, bo „Telewizja Trwam została ostatnim bastionem telewizji niezależnej, jest jedyną liczącą się stacją katolicką w Polsce”. I przywoływała szereg artykułów Konstytucji, które – jej zdaniem – złamała KRRiT, odrzucając wniosek Telewizji Trwam pod bezprawnymi pretekstami. Z tego powodu można mówić o samowoli i bezprawiu, jakich dopuścił się konstytucyjny organ państwa.
Te argumenty prawne podnosiła również podczas posiedzeń komisji sejmowych, które zajmowały się sprawą koncesji na naziemne nadawanie cyfrowe. Gdy PO brakowało argumentów na odparcie tez poseł Pawłowicz, nie udzielano jej głosu albo zamykano posiedzenie.
Jak miliony Polaków z nadzieją patrzyła na zmiany, które miały przynieść obrady Okrągłego Stołu. Jako ekspert prawny „Solidarności” pracowała w podstoliku ds. organizacji społecznych. Mało kto dziś wie, że to Krystyna Pawłowicz była współautorką projektu nowoczesnej ustawy o zgromadzeniach, uchwalonej w 1990 roku. Jej zapisy zapewniały Polakom wolność zgromadzeń, jedną z podstawowych swobód obywatelskich w demokratycznym państwie. W ubiegłym roku rząd koalicji PO – PSL pod pretekstem sprowokowanych przez lewaków zamieszek 11 listopada 2011 r. zrobił zamach na ustawę, wprowadzając zapisy ograniczające wolność zgromadzeń. Chodziło o danie rządowi instrumentu do ograniczenia ludziom możliwości publicznej krytyki poczynań władz. Dlatego poseł Pawłowicz nie zostawiła suchej nitki na projekcie ustawy o zgromadzeniach przedstawionym przez prezydenta.