To nie są pseudokibice, tylko futbolowe bandy terrorystów - oburza się poseł Prawa i Sprawiedliwości w rozmowie z "Wprost", komentując bójkę fanów Ruchu Chorzów z meksykańskimi marynarzami.
Atak na Meksykanów ze strony chorzowskich "dżentelmenów", którzy podobno stanęli w obronie kobiety był relacjonowany na całym świecie. Nie mówi się o tym, że to jest banda terrorystów z Chorzowa. Jest Polska i informacje, że to Polacy zaatakowali. W tej chwili na całym świecie mówi się: "Uważajcie, bo do nas przyjadą ci Polacy" - mówi Jan Tomaszewski i wylicza inne podobne przykłady, które dotarły do opinii publicznej poza granicami Polski:
Kilkudziesięciu czy kilkunastu poznańskich chamów, którzy się uznają za światowych panów, wywiesiło transparent, który waży chyba ze 200 kilogramów. Jak oni to
przynieśli? Nikt za to nie odpowiada. I to poszło też na cały świat. Kilkudziesięciu poznańskich chamów przeszło przez Wilno i krzyczeli: "Wilno jest nasze" - wymienia parlamentarzysta.
Jego zdaniem polski MSZ powinien zająć stanowisko w sprawie bójki na gdyńskiej plaży.
Również premier powinien zabrać głos. Proszę zauważyć, że w sprawie marynarzy zabrał głos prezydent Meksyku. Tak powinno działać państwo - podkreśla Tomaszewski. - My, Polacy, którzy wyjeżdżamy za granicę, powinniśmy się obawiać. W tej chwili my poprzez te ostatnie wydarzenia jesteśmy postrzegani jako banda chuliganów - dodaje.
Jak w takim razie należałoby poradzić sobie z problemem stadionowej (i pozastadionowej) przemocy kibiców? Były bramkarz, a obecny poseł sięga do zagranicznych wzorców.
Należy zrobić to, co zrobili Anglicy, co zrobiła Margaret Thatcher czy Włosi. Traktować te bandy terrorystów jak prawdziwych terrorystów. Trzeba z nimi po prostu walczyć - zaznacza polityk PiS.