Sylwia Czubkowska, Jakub Kapiszewski: W poprzedniej perspektywie mieliśmy do dyspozycji aż jedną szóstą unijnych dotacji na kulturę. Udało nam się wynegocjować równie dużo w obecnym budżecie?

Monika Smoleń-Bromska: Do dyspozycji mamy porównywalne środki, jak w latach 2007-2013, a więc na poziomie centralnym jest to 467 mln euro, poprzednio było to 490 mln. Ponadto prawie 500 mln euro będzie wydatkowane na poziomie regionalnym, w poprzedniej perspektywie było to około 580 mln euro. Oznacza to także, że udało nam się utrzymać zasadę, zgodnie z którą fundusze europejskie na kulturę wdrażane są jednocześnie na dwóch poziomach: regionalnym i centralnym, choć wiele krajów musi się decydować na tylko jedno z tych rozwiązań.

Reklama

Jakie mamy plany na wydatkowanie tych pieniędzy?

Środki europejskie przeznaczone będą przede wszystkim na inwestycje, nadal nie można przeznaczać ich na bieżące funkcjonowanie instytucji kultury czy realizację projektów artystycznych. To jedna z naczelnych zasad, które wynikają z polityki regionalnej.

Niestety w tej perspektywie Komisja Europejska wprowadziła dla wszystkich krajów członkowskich liczne ograniczenia w wydatkowaniu środków, które wykluczają finansowanie wielu typów projektów, które dotychczas mogły o te środki się ubiegać. Po pierwsze w kulturze obecnie mogą być wspierane jedynie projekty o wartości całkowitej do 5 mln euro, z wyjątkiem obiektów z listy UNESCO, dla których próg ten podniesiono do kwoty 10 mln euro. Ponadto Komisja Europejska nie pozwala na etapowanie inwestycji. Ograniczenia te, w moim przekonaniu nie wynikają z żadnych racjonalnych przesłanek i nie są dobre.

Może kryje się za tym jakiś głębszy zamysł, na przykład, żeby powstrzymać przeciekanie pieniędzy?

Oczywiście, że sposobu wydawania dotacji unijnych należy pilnować, ale nie popadajmy z jednej skrajności w drugą. Tym bardziej, że wprowadzono także warunek, że środki w tej perspektywie nie mogą finansować budowy nowej infrastruktury kultury od podstaw. Dotacje przeznaczone więc będą przede wszystkim na projekty z zakresu ochrony dziedzictwa oraz rozwoju już istniejącej infrastruktury kultury - rozbudowę, remonty czy zakup wyposażenia.

Reklama

I jak rozumiemy niespecjalnie się to Ministerstwu Kultury podoba…?

Rzeczywiście nie jesteśmy zadowoleni z ograniczeń narzuconych przez Komisję. Powodów jest kilka. Wskazanie kryterium kwotowego 5 mln euro dla całej Europy jest bezzasadne, tym bardziej, że nie wynika z żadnych, unijnych dokumentów. Przecież różne kraje mają różne potrzeby i inną siłę nabywczą pieniądza - czym innym jest 5 mln euro dla Malty, czym innym dla Niemiec, a jeszcze czym innym dla Polski. Ponadto po raz pierwszy Komisja zastrzegła, że wspomniana kwota 5 mln euro dotyczy kosztów całkowitych inwestycji, a nie kwalifikowanych, co jeszcze bardziej wiąże nam ręce i nie pozwala państwu członkowskiemu, aby z własnych funduszy mogło mocniej wspomóc dany projekt. Podniesienie kwoty do 10 mln euro dla obiektów UNESCO byłby może niezłym pomysłem, gdyby nie fakt, że bardzo często są one w najlepszym stanie, przez lata bowiem przeznaczano na nie spore nakłady, w przeciwieństwie do obiektów spoza listy UNESCO, które dopiero czekają na swoją szansę. Myślę więc, że kryteria nie są do końca celne.

A skąd się wzięła kwota właśnie 5 mln euro?

Niestety tego nie wiemy. Pewną wskazówkę można znaleźć w rozporządzeniu o Europejskim Funduszu Rozwoju Regionalnego, które mówi, że z jego środków można finansować projekty związane z ochroną i rozwojem dziedzictwa kulturalnego oraz tzw. infrastrukturę kulturalną małej skali. Ale ta "mała skala" nie została w rozporządzeniu sprecyzowana, zdefiniowano tylko, co oznacza projekt duży, a za taki uznaje się przekraczający 50 mln euro. Komisja Europejska samodzielnie więc określiła "małą skalę" jako wspomniane 5 mln/10 mln euro, ponadto rozszerzyła to kryterium także na ochronę dziedzictwa. Niestety też nie skonsultowano tego z krajami członkowskimi. Zarówno w Ministerstwie Kultury, jak i Ministerstwie Infrastruktury i Rozwoju od początku nie zgadzaliśmy się z tym rozwiązaniem i komunikowaliśmy to KE.

Tylko my jesteśmy z tego niezadowoleni, czy powyższe rozwiązania nie odpowiadają jakimś innym krajom oprócz Polski?

Dwa tygodnie temu na radzie ministrów kultury w Brukseli poruszyliśmy ten temat i do naszego stanowiska przyłączyło się 13 innych państw, m.in. Francja, Niemcy, Belgia, Chorwacja, Rumunia, Czechy, Grecja i Estonia. Kontrowersje zgłaszane były już wcześniej, ale póki co Komisja stoi twardo na swoim stanowisku. Mamy nadzieję, że teraz, kiedy widać wyraźnie, że problem jest dość powszechny i nie ogranicza się tylko do naszego regionu, KE złagodzi trochę swoje stanowisko.

Jest w ogóle na to szansa?

Mam nadzieję, że tak, bo obostrzenia te nie wynikają z żadnych aktów prawnych, a tylko z ich interpretacji. Interpretację zawsze można zmienić.

A może to nie będzie jakieś szczególnie dla nas ważne? Są jakieś konkretne problemy, które budzi to obostrzenie?

Oczywiście wiele projektów wpisuje się bez problemów w tak postawione warunki, nie mam więc wątpliwości co do tego, że środki te zostaną racjonalnie wydatkowane. Żal mi jednak tych, które ze względu na takie kryteria zostaną z tej możliwości wyłączone, a ich realizacja ma głęboki sens. Narzucone zasady rodzą też wiele problemów i wątpliwości interpretacyjnych. Czekamy m.in. na interpretację Komisji co zrobić w sytuacji, w której wartość całkowita projektu na starcie wynosi 5 mln euro, ale potem w wyniku nieprzewidzianej sytuacji rośnie ponad wskazany limit. Dzieje się tak często w przypadku projektów dotyczących renowacji zabytków, przykładowo przy renowacji piwnic Starego Miasta w Warszawie w trakcie realizacji projektu odkryto kolejny niezewidencjonowany w planach poziom, co wiązało się oczywiście z koniecznością rozszerzenia zakresu projektu i znaczącego wzrostu kosztów.

Nieprzewidywalność kosztów to główny problem?

Utrudnione jest także ustalenie tzw. linii demarkacyjnej czyli podziału odpowiedzialności między programy regionalne a program centralny. W poprzedniej perspektywie podział ten ustalony był na podstawie kwoty: środki na większe projekty pochodziły z funduszy centralnych, a na mniejsze z regionalnych. Teraz musieliśmy to zmienić, tym bardziej, że negocjacje programów centralnych i regionalnych toczyły się równolegle, a obostrzenia narzucone przez Komisję pojawiły dopiero w ich trakcie. Obecnie z funduszy, które pozostają w odpowiedzialności Ministra Kultury, finansowane będą projekty dotyczące obiektów z listy UNESCO i Pomników Historii, instytucji narodowych, współprowadzonych oraz wynikające z kontraktów terytorialnych. Dodatkowo resort będzie wspierał projekty dotyczące zabytków drewnianych, zabytków techniki oraz infrastruktury czytelnictwa i sztuki nowoczesnej w miastach wojewódzkich. Pozostałe zostają w gestii samorządów.

A czy w planach były projekty, których nie uda się zrealizować przy obecnych obostrzeniach?

Tak i jest ich kilka, np. powstanie Ogrodu XXI wieku, czyli rewitalizacji części Łazienek Królewskich w Warszawie, gdzie dziś znajdują się zniszczone, stare szklarnie. Zakłada on wybudowanie w podziemiach sali ekspozycyjnej, a na powierzchni nowoczesnego ogrodu. Całość ma kosztować ok. 50 mln zł, a więc znacznie przekracza limit 5 mln euro. Nie będzie można także zrealizować w zakładanym kształcie projektu przygotowywanego w Lublinie renowacji i adaptacji dawnych warsztatów szkolnych, obecnie zajmowanych przez Galerię Labirynt na Centrum Sztuki Współczesnej, adaptacji budynku elektrowni na potrzeby Galerii Arsenał w Białymstoku, renowacji kościoła św. Katarzyny w Gdańsku wraz z adaptacją poddasza na Muzeum Nauki im. Jana Heweliusza, rewitalizacji Hali Stulecia wraz z otoczeniem czy modernizacji budynku Muzeum Narodowego w Krakowie. Zasady narzucone przez Komisję nie pozwolą także na sfinansowanie ze środków unijnych budowy nowych budynków jak na przykład Muzeum Historii Polski.

Przeciętny zjadacz chleba widzi wybudowaną autostradę, drogę czy stadion z pomocy unijnej. Gdzie to można zobaczyć w kulturze?

To, co się wydarzyło w ostatnich latach w sferze inwestycji w kulturze, jest rzeczą absolutnie bez precedensu. Zrealizowaliśmy setki projektów małych i dużych, w miastach i na wsiach, obejmujących wszystkie dziedziny kultury. Wiele projektów finansowanych ze środków przeznaczonych na kulturę dotyczyło także rewitalizacji historycznych centrów miast. Myślę, że dzięki nim wszystkim Polska po prostu wypiękniała. Większość projektów zostało oddanych już do użytku i przyjmuje gości. Udało się także przeznaczyć dużo środków na inwestycje w szkolnictwo artystyczne, które służą nie tylko uczniom i studentom, ale także mieszkańcom miast, takim przykładem jest m.in. nowy budynek katowickiej ASP z ogrodem sztuki. Warto wspomnieć też, że jako pierwszy kraj w Unii zrealizowaliśmy tzw. duże projekty w kulturze, czyli takie, których wartość przekraczała 50 mln euro. Wśród nich jest Europejskie Centrum Solidarności, Centrum Nauki Kopernik, Opera Podlaska czy budynek Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia. A Centrum Nauki Kopernik to ogromny, także frekwencyjny, sukces, odwiedziło je już 4 mln osób. Sala NOSPR ma nie tylko genialną akustykę, ale także jest architektonicznym arcydziełem. Finansowana ze środków regionalnych Filharmonia Szczecińska otrzymała jedną z najważniejszych nagród architektonicznych Miesa van der Rohe. Z pewnością obiekty te są przedmiotem zazdrości wielu naszych zagranicznych partnerów - myślę więc, że projekty ze sfery kultury widać nie tylko w Polsce.

Kopernik okazał się być sukcesem, ale w przypadku Opery Podlaskiej już tak spektakularnie się nie udało. Zbiera sporo krytyki zarówno odnośnie możliwości frekwencyjnych, akustyki, sposobu zarządzania…

Przypadek Opery jest złożony, a trudności, z jakimi się mierzy, wynikają z różnych powodów. Jeśli chodzi o frekwencję nie jest źle, w 2014 r. odwiedziło ją prawie 200 tys. słuchaczy, znacząco więcej niż planowano. Nie oczekujmy też, że każdy obiekt od razu po otwarciu wypełni się po brzegi ludźmi, zwłaszcza jeśli jest to nowa instytucja, która musi zapracować i przekonać do siebie odbiorców. Przez wiele lat wielkim zaniedbaniem była sfera edukacji kulturalnej, która jest podstawą dla kształtowania kompetencji i potrzeby uczestnictwa w kulturze, to także należy brać pod uwagę. Zaległości w tym obszarze dopiero odrabiamy. Pamiętajmy też, że obiekty takie jak ten budujemy dla wielu następnych pokoleń, nie postawimy przecież sali koncertowej tylko po to, żeby za 10 lat ją zburzyć i zbudować nową, bo ta okaże się za mała.

A z mniejszych inwestycji czym możemy się pochwalić?

Trudno mi zdecydować, które z nich wskazać, bo każdy projekt ma inny charakter i inną skalę, bardzo często jest też kierowany do innej grupy odbiorców, ale razem tworzą bardzo dobrą jakościowo infrastrukturę kulturalną w Polsce. Wiele środków przeznaczyliśmy na szkolnictwo muzyczne, powstały nowe sale koncertowe szkół w Bielsku-Białej, Sosnowcu, Zbąszyniu. Niezwykły jest projekt odbudowy Teatru Starego w Lublinie, renowacji budynku Teatru Witkacego w Zakopanem, rewitalizacji Kopalni "Julia" w Wałbrzychu na centrum kulturalne.

Jak ma wyglądać polska kultura na zakończenie obecnej perspektywy finansowej, czyli w 2020 r.?

Ta perspektywa będzie służyć przede wszystkim poprawie standardów funkcjonowania instytucji kultury oraz ochronie dziedzictwa kulturowego. Mam nadzieję, że skorzystają też przedsiębiorcy działający w różnych branżach przemysłów kreatywnych, bo udało się nam włączyć ten obszar na listę tzw. Krajowych Inteligentnych Specjalizacji, czyli takich obszarów działalności gospodarczej, w których Polska ma szansę budować europejską przewagę konkurencyjną. Wiążą się z tym ułatwieniami w ubieganiu się o środki z programu Inteligentny Rozwój. Wreszcie trzeci obszar to digitalizacja, udało się nam wywalczyć osobny priorytet dotyczący digitalizacji zasobów kultury w ramach programu Polska Cyfrowa. Do konkursu przygotowują projekty m.in. Narodowy Instytut Muzealnictwa i Ochrony Zbiorów, Narodowy Instytut Dziedzictwa, Narodowy Instytut Audiowizualny, Polski Instytut Sztuki Filmowej, wszystkie z w kooperacji z innymi podmiotami, NInA z TVP i Polskim Radiem, PISF ze studiami filmowymi, NIMOZ z muzeami w całym kraju.

Czeka więc nas wizja wirtualnych, szeroko dostępnych muzeów?

Nie tylko wirtualnych muzeów, ale generalnie coraz szerszego dostępu do zasobów kultury w sieci. Zresztą już teraz wirtualny spacer można odbyć po wielu muzeach, w zasobach cyfrowych udostępnianych przez NInA można zobaczyć legalnie i za darmo m.in. spektakle teatralne, dokumenty, wysłuchać wszystkich dzieł K. Pendereckiego, W. Kilara. Zawsze podkreślam jednak, że odbiór kultury w sieci nigdy nie zapewni takich przeżyć, jak możliwość realnego z nią obcowania. Dostęp od zasobów kultury w sieci traktujemy więc jako zachętę do odwiedzenia instytucji i uczestniczenia w życiu kulturalnym.

Wróćmy na koniec do obostrzeń, jakie postawiła przed nami Bruksela: co z konkursami?

Na razie przygotowujemy konkursy zgodnie z istniejącymi wytycznymi, mam nadzieję, że pierwszy ruszy po wakacjach. Będziemy też nadal negocjować z Brukselą zmianę niektórych warunków. Jeśli uda się zmienić zdanie Komisji w kwestiach, o których mówiliśmy, to oczywiście uwzględnimy to nadchodzących latach, chcemy bowiem środki z tej perspektywy rozłożyć na kilka konkursów, do których nabór będzie się odbywał co rok.