Bogdan Zdrojewski, odpowiadając na pytanie, czy czuje się bezpieczny w Brukseli twierdzi, że widok żołnierzy, policji i wozów opancerzonych potwierdza zagrożenie. - Bruksela jest w 20 proc. miastem społeczności, która wydaje terrorystów. Muzułmanie z jednej strony się od nich odcinają, z drugiej jednak część sympatyzuje z nimi, tę atmosferę łatwo wyczuć - przypomina europoseł PO. Jego zdaniem te gorsze dzielnice są paradoksalnie bezpieczniejsze, bo trudno sobie wyobrazić, by tam właśnie nastąpił jakiś atak. Sama Bruksela natomiast jest pełna tylu spektakularnych obiektów, że nie wolno lekceważyć zagrożenia. Bezwzględność zamachowców z Paryża wymaga twardej odpowiedzi europejskiej - podkreśla.
Zdaniem Marka Jurka, takiej odpowiedzi nie udzieli jednak Unia Europejska, która ma mglistą politykę obrony. Jego zdaniem, wspólna polityka krajów europejskich powinna się realizować w ramach NATO i więcej akcji powinno być realizowanych przez europejskich członków Paktu, by pokazać, że nie chcemy scedować zapewniania nam bezpieczeństwa tylko na USA. - Francja ma bardzo dobrą, sprawną armię i w dużej mierze na odpowiedzialności Francji opiera się bezpieczeństwo Afryki Zachodniej. Francuzi potrafili skutecznie interweniować w Republice Środkowej Afryki - mieszkańcy tego kraju domagali się tego od Francji w manifestacjach - czy w Mali i Francja jest przygotowana na odpowiedź zdecydowaną - twierdzi Marek Jurek. Według niego UE często bardziej paraliżuje adekwatne działania niż je wspomaga. A sytuacja będzie coraz trudniejsza, bo ISIS chce przenieść wojnę na grunt europejski. - Na komisji praw obywatelskich pytałem przedstawiciela Europolu o to, jak mają rozpoznane nastroje radykalne wśród muzułmanów i ich duchownych w Belgii, czy wiedzą, ile osób np. popiera ISIS. Nie odpowiedział mi na te pytania. To jest mało rozpoznany temat - zauważa eurodeputowany.
- A w Belgii zalegalizowano partię Islam, która poza wprowadzeniem do stołówek żywności halal i noszenia burek popierała prowadzenie świętej wojny - przypomniała Dominika Ćosić.
Zdaniem Bogdana Zdrojewskiego właśnie takie kroki są absurdem. - Jeżeli Europa, jej kraje zapraszają, to goście powinni szanować tę kulturę wartości, a nie atakować ją i nie przyjeżdżać z intencjami niszczenia jej. Patrzę na zachowania nie tylko terrorystów, bo to skrajna postawa, ale innych przybyszów, często już obywateli unijnych, z niepokojem. Oni też podważają wartość i szacunek do gospodarza. To groźne z punktu widzenia skutków, niestosowne i podważa sens procesu - mówi były minister kultury i dodaje, że nieprzypadkowo w Polsce ale też Niemczech tak wielka część społeczeństwa odmawia przyjmowania uchodźców. - Jestem zwolennikiem solidarności, ale trzeba też zrozumieć, skąd się biorą te obawy i że sami uchodźcy dostarczyli sporo powodów do niechęci - deklaruje Zdrojewski i twierdzi, że ważne jest odróżnianie potencjalnych od prawdziwych terrorystów. A takiej świadomości w odpowiednich służbach często nie ma. - Terroryzm ma charakter globalny, więc odpowiedź indywidualna będzie niewystarczająca. Zagrożenie ma pochodzenie zewnętrzne: to Irak Syria, Afganistan - trzeba odpowiedzi szukać tam. Ale trzeba też pamiętać o czynnikach demograficznych. Europa musi być solidarna, szybsza w reakcjach, musi też usprawnić procesy podejmowania decyzji - wylicza Zdrojewski i ma nadzieję, że przyszłoroczny szczyt NATO w Warszawie będzie pomocny w wypracowaniu odpowiedzi.
Nie do końca się z tym zgadza Marek Jurek, który powtarza: Nie mówię, że instytucje nie powinny nic robić, ale że nic nie zrobią. Pod koniec kwietnia Rada Europejska podjęła słuszną decyzję o tym, że trzeba niszczyć łodzie przemytników, zanim wypłyną w morze. I przez pół roku nic nie zrobiono. I to nie kwestia skomplikowanego charakteru decyzyjnego, bo przekazano to Komisji Europejskiej, która podjęła decyzję o rozpoczęciu operacji obecnie pod nazwą "Sofija" podzielonej na trzy etapy. I najważniejszego etapu, czyli niszczenia tej infrastruktury, nie zaczęto jeszcze realizować - mówi. Według Jurka zwłoka w realizacji tej operacji jest bardzo szkodliwa, bo istnieje ryzyko, że przemytnicy zmienią szlaki i zamiast na Morza Egejskie, będą wyruszać na Morze Czarne i otwierać nowe szlaki uchodźców - przez Rumunię, Ukrainę, Polskę.
Czy Polska powinna przyjmować uchodźców?
Marek Jurek zdecydowanie uważa, że tak, ale tylko uchodźców chrześcijańskich. - Nie powinniśmy dyskutować o tym, czy przyjmować zalecenia UE, czy im się przeciwstawiać. Powinniśmy je ignorować i przyjmować uchodźców chrześcijańskich, którzy są najbardziej narażeni na ataki. Jeśli Niemcy czy Belgia chcą przyjmować uchodźców muzułmańskich, to niech to robią - w końcu multi kulti oblige - zauważa Jurek. Na uwagę, że część chrześcijańskich uchodźców z Syrii sprowadzonych przez fundację Estera do Polski, uciekła do Niemiec, odpowiada: Dobrze, że ci ludzie przynajmniej są bezpieczni. Teraz Polska powinna podjąć współpracę z organizacjami chrześcijańskimi z Syrii i zacząć przesiedlanie do Polski chrześcijan będących już teraz w obozach dla uchodźców w np. Niemczech.
- Nie możemy mówić, że nas to nie dotyczy, że nie będziemy rozmawiać - ripostuje Zdrojewski. - Stawiając sprawę w taki sposób, możemy się liczyć z podobną odpowiedzią w innych tematach. Musimy pokazywać deklarowaną solidarność, ale też wskazywać obiektywne utrudnienia. To, że uchodźcy nie chcą trafić do Polski tylko do Szwecji czy Niemiec, jest faktem, a nie wymysłem. Skoro UE chce wprowadzenia kwot i podziału uchodźców między pewne państwa, to powinna też jasno powiedzieć, że ci, którzy uciekną z krajów im wyznaczonych, zostaną pozbawieni zasiłków i świadczeń. Bez takich rygorów trudno oczekiwać solidarności.
Zdrojewski wylicza też cały szereg problemów, z jakimi boryka się Unia: zbliżający się kolejny kryzys finansowy, przyszłoroczne referendum w sprawie wystąpienia Wielkiej Brytanii z Unii, niezakończony kryzys finansowy w Grecji, konflikt na Ukrainie - kluczowy dla rodziny europejskiej - i wreszcie problem uchodźców. Dodaje, że 80 proc. uchodźców to ci, których status został określony już kilkanaście miesięcy temu, i którzy nie znaleźli się w obozach bezpośrednio na wskutek wojny. Ci, którzy są ewidentnymi uchodźcami wojennymi, stanowią mniejszość. - Popatrzmy też na statystyki policji w Monachium: 70 proc. z uchodźców to młodzi mężczyźni, przed 30 rokiem życia, bez rodzin. Nie wiem, a chciałbym wiedzieć, jakie są proporcje w innych miejscach. Brak zdefiniowanego problemu.
Według Marka Jurka, możliwość przyjmowania chrześcijan jest naszym prawem zdefiniowanym przez kryteria unijne. - Nie musimy być bardziej unijni od samej Unii. Polska musi wyraźnie powiedzieć, że chce prowadzić własną politykę narodową i wprowadza własne kryteria związane z bezpieczeństwem. Po wojnie czeczeńskiej przyjęliśmy wielką liczbę muzułmanów, teraz trzeba przyjąć chrześcijan, bo im nikt nie pomaga. I zastrzeżmy sobie prawo wyłączenia ze wspólnej polityki migracyjnej, które to prawo ma Dania, Wielka Brytania. I pokazujmy na każdym spotkaniu unijnym to, co tej pory zrobiliśmy.
Ukraina na marginesie
Ostatnią kwestią, poruszoną w rozmowie, była Ukraina i postawa prezydenta Putina, który po atakach na Paryż stał się równorzędnym partnerem dla krajów europejskich, z Francją na czele, w walce z ISIS. Co tym samym daje Rosji carte blanche do działań na Ukrainie.
- Ukraina jest spychana faktycznie na plan dalszy, zwłaszcza, że sytuacja teraz - pozornie tylko - się nieco ustabilizowała - przyznaje Zdrojewski. - Martwię się o Ukrainę, bo jej głównym sojusznikiem jest tyko Polska i musimy się w każdej sytuacji dopominać o Ukrainę nawet kosztem swoich interesów od czasu do czasu. Polska musi być konsekwentna w polityce międzynarodowej i starać się być wiarygodna.
Marek Jurek twierdzi, że Zachód popełnił poważne błędy i gdyby właściwie zareagował na aneksję Krymu, to nie byłoby takich problemów jak teraz. - Sankcje nie były rozwiązaniem, zresztą jakie to sankcje, jeśli trwa budowa Nord Stream 2? Odpowiedzią na zajęcie Krymu powinno być szybkie przyjęcie lub przynajmniej danie tzw. mapy drogowej Gruzji do NATO i wzmocnienie obronności najbardziej zagrożonych krajów sojuszu: czyli Łotwy i Estonii - mówi.
Jego zdaniem popełniono także duży błąd w przypadku Syrii, zakładając, że w żadnym wypadku nie można stworzyć frontu z Asadem przeciw ISIS. - Kiedy się okazało, że Asada nie da się obalić, a jego przeciwnicy też mają wiele na sumieniu, trzeba było zawrzeć z nim pokój i nastawić się na wspólną walkę z ISIS - dodaje Marek Jurek.