Prezydenta Andrzej Duda udaje się we wtorek do Stanów Zjednoczonych, gdzie weźmie m.in. udział w czwartym szczycie Bezpieczeństwa Nuklearnego w Waszyngtonie. Szczyty bezpieczeństwa nuklearnego zainicjował w 2010 roku Barack Obama.
Kierownik Katedry Amerykanistyki Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie prof. Zbigniew Lewicki ocenił w rozmowie z PAP, że Polska nie będzie na tej konferencji istotnym graczem. - Nie mamy broni atomowej, nie posuwają się też prace nad elektrowniami atomowymi. Mając tylko Świerk (Narodowe Centrum Badań Jądrowych - PAP) nie możemy pretendować do jakiegokolwiek znaczenia w dyskusji na temat pokojowego, a w szczególności militarnego, wykorzystania energii atomowej – zaznaczył amerykanista.
Według prof. Lewickiego prezydent Duda mógłby wykorzystać pobyt w Stanach Zjednoczonych do wyjaśnienia stanowiska polskich władz wobec ostatnich wydarzeń w naszym kraju. - Problem polega na tym, żeby starać się przekonać nieprzekonanych. Jeżeli prezydent będzie przekonywał na przykład tę część Polonii, która i tak popiera PiS, to będzie to zapewne miłe wydarzenie, ale nic nie zmieni – zaznaczył prof. Lewicki.
Jak dodał, istotne jest, óczy prezydent zdecyduje się na spotkania z poważnymi politykami amerykańskimi, którzy nie są nastawieni a priori pozytywnie do Polski i czy w trakcie tych spotkań uda mu się w przekonujący sposób przedstawić swoją wizję tego, co się w Polsce dzieje, uzasadnić propozycje zmian, jakie się pojawiają".
- Im trudniejsze będą te spotkania, tym lepiej, bo tylko wtedy można mówić o sukcesie tego typu wizyty – dodał amerykanista.
Według prof. Lewickiego jest mało prawdopodobne, by doszło do dłuższego spotkania prezydentów Polski i USA. Przypomniał, że prezydent Duda po objęciu urzędu był w Stanach Zjednoczonych na 70. sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ w Nowym Jorku, gdzie "dzięki staraniom polskiego ambasadora udało się doprowadzić do krótkiej, ale jednak wymiany zdań pomiędzy prezydentami, co dobrze rokowało”.
- Mówiło się wówczas o możliwości przyjęcia prezydenta Dudy przez prezydenta Obamę w Białym Domu, co byłoby kontynuacją dobrych relacji pomiędzy głowami państw – powiedział prof. Lewicki.
Zdaniem amerykanisty łto, co się obecnie dzieje w Polsce jest w Stanach Zjednoczonych oceniane z dużą rezerwą". - Brakuje przekonujących wyjaśnień ze strony polskich władz. Niesłusznie lekceważyliśmy zainteresowanie senatorów amerykańskich sprawą – uważa ekspert.
Jak podkreślił, Obama nie chce angażować się w obecny konflikt w Polsce i okazywać swojego poparcia dla prezydenta Dudy, przyjmując go w Białym Domu. -Obama nie chce być w najmniejszej mierze stroną w tym konflikcie. Wydaje się nad wyraz wątpliwe, by Barack Obama chciał w tym momencie bardzo dokładnie badać sytuację i zastanawiać się, o czym powinien, a o czym nie powinien rozmawiać z polskim prezydentem i w jaki sposób – powiedział prof. Lewicki.
- Nie sądzę, by w obecnej chwili uznawał to za priorytet amerykańskiej polityki i dlatego jest niezwykle wątpliwe, by do takiego spotkania doszło, co najwyżej do uściśnięcia ręki w jakimś momencie. Ale nie możemy być zadowoleni z tego typu relacji. Na pewno nie można liczyć na okazanie przez Baracka Obamę wsparcia dla Andrzej Dudy w tym momencie – ocenił amerykanista.
Według prof. Lewickiego stan polsko-amerykańskich stosunków nie ulegnie zmianie w najbliższym czasie. - Barack Obama kończy swoją drugą kadencję i będzie starał się o spektakularne sukcesy - jak w tej chwili z wizytą na Kubie - nawet czysto propagandowe, medialne. Nie będzie to już moment, kiedy będzie on podejmował mniej widowiskowe, ale głębsze działania – powiedział ekspert.
Jak dodał, Obama będzie zapewne jeszcze w Warszawie na szczycie NATO, "ale również trudno przy tej okazji liczyć na jakieś pogłębione spotkanie dwustronne". Jak dodał, dla kandydatów ubiegających się o prezydenturę USA kwestia Polski nie jest ważna.
- Nie ulega wątpliwości, że Polska chce, by Stany Zjednoczone były jej sojusznikiem i stanowiły dla gwarancje bezpieczeństwa. Ale jeżeli tak ma być, to trzeba się wystrzegać niepotrzebnych oświadczeń lekceważących Stany Zjednoczone. One oczywiście w niczym Stanom Zjednoczonym nie zaszkodzą, zaszkodzą za to odbiorowi Polski w Waszyngtonie i naszym długoterminowym nadziejom, że w każdej trudnej sytuacji będziemy mogli liczyć na wsparcie Amerykanów – mówił ekspert.
Prezydent Duda podczas wizyty w Waszyngtonie, poza obecnością na Szczycie Bezpieczeństwa Nuklearnego, wygłosi też wykład podczas spotkania organizowanego przez dwa think tanki – Centrum Analizy Polityki Europejskiej (ang. Center for European Policy Analysis) oraz Atlantic Council.
Celem szczytów bezpieczeństwa nuklearnego jest zapobieganie dostaniu się materiałów do produkcji broni jądrowej w ręce terrorystów. Pierwszy odbył się w Waszyngtonie (2010), drugi w Seulu (2012), trzeci w Hadze (2014); czwarty odbędzie się ponownie w stolicy USA w dniach 31 marca do 1 kwietnia. Od czasu pierwszego szczytu liczba krajów mających dość materiałów, by zbudować broń jądrową, spadła z 39 do 25.