Po co? To jest pierwsze pytanie, które przyszło mi do głowy, kiedy usłyszałam o pomyśle wydłużenia podstawówki i likwidacji gimnazjum. Ministerstwo Edukacji zamierza przeprowadzić rewolucję, demolując istniejący system, nie podając przy tym, jakie są tego cel i powód. Wprowadzi ogromny zamęt, nie przynosząc w zamian nic pozytywnego. Zostanie zniszczone wszystko, co się udało do tej pory osiągnąć.
Kiedy wprowadzano gimnazja, początki były trudne. Nauczyciele musieli się nauczyć pracy ze specyficzną grupą dzieci. I udało się. Włożyli wiele wysiłku, okrzepli i dobrze sobie radzą. Efekty są widoczne w badaniach: poziom przemocy jest o wiele wyższy w podstawówkach niż w gimnazjach. Również edukacyjna wartość dodana została potwierdzona wynikami międzynarodowych testów PISA.
Dzieląc szkołę podstawową na dwa etapy, argumentowano, że lepiej oddzielić dzieci starsze od młodszych. Teraz się je łączy. Przy okazji zostanie skrócona edukacja powszechna - z dziewięciu do ośmiu lat . Karygodne jest również to, że tak duża rewolucja ma się odbyć w ciągu jednego roku. To na pewno nie będzie sprzyjać kształceniu. Nie wiadomo, jaka będzie podstawa programowa, z jakich podręczników trzeba będzie korzystać, co wprowadza zamęt w głowach uczniów i nauczycieli. Jaki z tego jest bonus edukacyjny? Moim zdaniem żaden.