Włoskie wybory parlamentarne podgrzewają atmosferę, ale bynajmniej nie włoskim słońcem. Czy to możliwe by w ojczyźnie największego obrońcy euro - Mario Draghiego, prezesa Europejskiego Banku Centralnego - władzę objęło ugrupowanie przeciwne idei wspólnej waluty?
Eurosceptycyzm wygrywa w sondażach?
Patrząc na wyniki sondaży trudno wskazać faworyta. Ruch Pięciu Gwiazd (M5S) - ugrupowanie głoszące eurosceptyczne hasła pod przywództwem Luigiego Di Maio - w badaniach opinii publicznej jest jednym z silniejszych kandydatów. To jednak za mało by już dziś przesądzać o wynikach wyborów. Nie tylko z tego powodu, że przedwyborcze ankiety potrafią znacząco odbiegać od ostatecznej decyzji obywateli. Nawet bowiem jeżeli Ruch Pięciu Gwiazd zdobędzie poparcie, to problem może stanowić niechęć do nawiązania koalicji potrzebnej do powstania rządu. Do tej pory partia założona przez komika i blogera Beppe Grillo starała się bronić przed taką wizją. Choć zdaje się, że retoryka lidera M5S zaczęła się zmieniać. Bardziej prawdopodobnym scenariuszem na chwilę obecną może więc wydawać się koalicja partii centroprawicowych, czy nawiązanie Wielkiej Kolacji między Forza Italia prowadzoną przez byłego premiera Silvia Berlusconiego, a centrolewicową Partią Demokratyczną.
Czy euro ma się czego bać?
Ugrupowanie Ruchu Pięciu Gwiazd zostało założone w 2009 roku. Partia zyskała popularność między innymi dzięki serwisom społecznościowym oraz stronie internetowej założyciela. Przed pięcioma laty ugrupowanie zajęło trzecie miejsce w wyborach. Od tego momentu hasła ugrupowania straciły nieco na sile, co zmniejszyło obawy o szybką próbę wyprowadzenia Włoch spod strefy wpływów wspólnej waluty. Nie jest to jednak równoznaczne z tym, że obawy całkowicie zniknęły. Nie można bowiem wykluczyć, że partia prędzej czy później zdecyduje się rozpisać referendum w sprawie wystąpienia ze Strefy Euro. A to byłby solidny policzek wymierzony UE. Włochy znajdują się w końcu w czołówce potęg gospodarczych Eurolandu. Jeżeli jednym słowem chcielibyśmy opisać jaka atmosfera panuje na rynku walutowym w związku z wyborami, to chyba najlepiej byłoby użyć słowa niepewność. Z jednej strony duże poparcie dla M5S nie jest zbyt optymistyczną wiadomością dla euro, z drugiej strony inwestorzy zdają sobie sprawę, że ugrupowanie potrzebuje czegoś więcej - mianowicie koalicji. Najtrudniejszym scenariuszem wydaje się być jednak sytuacja, w której nie uda się nawiązać porozumienia, co doprowadzi do kolejnych wyborów. Z tego powodu więcej wahań na euro może wywołać nie sam wynik wyborów, a późniejsze rozmowy - zaznacza analityk walutowy Ekantor.pl.
Na kilka dni przed wyborami euro straciło na wartości w głównej parze, co wynikało jednak z rosnącej atrakcyjności dolara. Wahania na wspólnej walucie związane z wyborami najprawdopodobniej pojawią się dopiero po ogłoszeniu wyników, czyli na początku przyszłego tygodnia. Oczywiście wiele zależy od tego, jaka będzie ostateczna decyzja Włochów - dodaje analityk walutowy Ekantor.pl.