Wołodymyr Zełenski zarzuca deputowanym, że kwestionując rozpisanie przedterminowych wyborów do Rady Najwyższej, potwierdzają jedynie, że kieruje nimi lęk przed gniewem ludu. Prezydent, próbując przełamać opór "złogów po Petrze Poroszence", sam jednak brnie w kompromitacje. Z jednej strony okazuje się zbyt słaby, by przejąć kontrolę nad dyplomacją i sektorem siłowym. Z drugiej – osoby, które proponuje na wysokie stanowiska, należą do porządku oligarchicznego w czystej formie.
Prezydent ma prawo wyznaczyć m.in. ministra spraw zagranicznych, obrony, prokuratora generalnego i szefa Służby Bezpieczeństwa Ukrainy. Dysponuje również swoją pulą oficerów w sztabie generalnym. Resortem dyplomacji kieruje nadal Pawło Klimkin, obrony – Stepan Połtorak, a prokuratorem generalnym pozostaje Jurij Łucenko. Wszyscy ci ludzie są mniej lub bardziej kojarzeni z byłym prezydentem. Jedynym sukcesem Zełenskiego jest wprowadzenie do SBU na stanowisko pierwszego zastępcy szefa swojego zaufanego człowieka Iwana Bakanowa.
Urodzony w 1974 r. Bakanow to były dyrektor w wytwórni Kwartał 95, która wydała m.in. "Sługę narodu", serial, w którym Zełenski grał "prezydenta z ludu". Mimo braku jakiegokolwiek doświadczenia w strukturach siłowych natychmiast po objęciu stanowiska w służbach został awansowany na stopień oficerski porucznika. Dziś – pod nieobecność szefa SBU – pełni nawet jego obowiązki. Szybko się okazało, że Bakanowowi brakuje nie tylko doświadczenia w służbach, ale też wymaganego przez ustawę wyższego wykształcenia. Dyplom uczelni jest warunkiem koniecznym do uzyskania stopnia oficerskiego.
W oficjalnym CV producent "Sługi narodu" napisał, że skończył kijowską Akademię Pracy, Stosunków Społecznych i Turystyki. Szybko sprawdzili to ukraińscy dziennikarze. O Bakanowie nikt w rektoracie uczelni nie słyszał. Pewne natomiast jest to, że zna Zełenskiego z dzieciństwa. Mieszkali w tym samym bloku w Krzywym Rogu. Dziś dyskontuje znajomość i – mimo że nakłamał w CV, a firmy, którymi w przeszłości kierował (takie jak Green Family), dla zaciemnienia przepływów finansowych rejestrował na Cyprze, w największej służbie specjalnej Ukrainy nadzoruje pion walki z korupcją.
Reklama
Znacznie ciekawiej było z próbą wylansowania państwowców przy obsadzie kierownictwa Administracji Prezydenta (AP). Zełenski zaproponował, by zastępcą szefa AP została Ołena Zerkal, wiceminister spraw zagranicznych odpowiedzialna za integrację europejską, dobrze wykształcona prawniczka z 12-letnim doświadczeniem w resorcie sprawiedliwości. Miał to być sygnał, że sprawy stosunków z Brukselą pozostają wysoko na agendzie. Informacja o nominacji pojawiła się nawet na chwilę na oficjalnej stronie prezydenta. Szybko jednak znikła, bo, jak się później okazało, Zerkal zgodziła się na reprezentowanie Ukrainy w międzynarodowych sądach podczas sporów z Rosją, a nie na funkcję wiceszefa AP. Obecnie informację o niej jako wiceminister można znaleźć na stronach MSZ, a nie administracji Zełenskiego.
Szefem AP jest natomiast postać może nie tak dobrze kojarzona na Zachodzie, ale za to doskonale orientująca się w uwarunkowaniach biznesowych. To znany na Ukrainie przedsiębiorca i prawnik oligarchy Ihora Kołomojskiego Andrij Bohdan. Ten sam, który doradzał w sprawach walki z korupcją najbardziej skorumpowanemu rządowi w historii Ukrainy, kierowanemu przez ukrywającego się w Moskwie Mykołę Azarowa. Bohdan współpracował też z prawnikiem Andrijem Portnowem, który był uznawany za jednego z głównych architektów schematów korupcyjnych rodziny Wiktora Janukowycza. Portnow znalazł się na liście osób objętych sankcjami UE. Po Majdanie zbiegł z Ukrainy, by powrócić na nią w maju tego roku, już po zwycięstwie Zełenskiego.
Szefem prezydenckiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony jest z kolei Ołeksandr Danyluk, były minister finansów, który odpowiadał za program naprawczy Prywatbanku, należącego niegdyś do współpracującego z Zełenskim oligarchy Ihora Kołomojskiego. To postać przez lata związana z amerykańskim McKinseyem, niebudząca wielkich kontrowersji. Niemniej jednak zagadką pozostaje jego rola przy programie naprawczym znacjonalizowanego ostatecznie banku.
Biorąc pod uwagę zaledwie kilka decyzji kadrowych nowego prezydenta, trudno oczekiwać radykalnej przemiany natury ukraińskiej polityki. Zełenski promuje krzykliwe projekty, choćby takie jak zniesienie immunitetu parlamentarzystów. W praktyce jednak konserwuje doskonale znane nad Dnieprem zasady gry. Jego ławka kadrowa jest krótka, a konkurentów do udziału we władzy bez składania hołdu wielu (choćby obecny szef MSW Arsen Awakow, który kontroluje też część skrajnie prawicowych formacji ochotniczych, jak Korpus Narodowy). Spór konstytucyjny na linii parlament-prezydent (Rada nie uznaje decyzji głowy państwa o jej rozwiązaniu) sugeruje, że mitycznego końca historii nie będzie. To raczej nowa odsłona zarządzania kryzysem.
Prezydent okazuje się zbyt słaby, by przejąć kontrolę nad dyplomacją i sektorem siłowym. A osoby, które proponuje na wysokie stanowiska, należą do porządku oligarchicznego w czystej formie