Odpowiedzialni politycy wiedzą, że ich obowiązkiem jest reagowanie na zagrożenia dla obywateli ich krajów. Wiedzą także, że jeżeli problem nie ma wyłącznie charakteru wewnętrznego, powinni działać w partnerstwie z kolegami z innych krajów. Politycy muszą jednak dbać o to, aby koszty podejmowanych przez nich politycznych działań nie przewyższały osiąganych korzyści. Muszą ostrożnie rozważać i poważnie analizować swoje projekty i inicjatywy.

Muszą tak postępować nawet wówczas, jeżeli kłóciłoby się to z aktualnymi modami oraz polityczną poprawnością. Konsekwencje uznania zmian klimatycznych za duże, nieuchronne i spowodowane przez człowieka zagrożenie byłyby tak ogromne, że przed podjęciem decyzji musimy zastanowić się dwa razy. Z przykrością stwierdzam, że obecnie nie ma to miejsca.

Reklama

W przeciwieństwie do sztucznie i bezzasadnie generowanego, powszechnego przekonania, wzrost globalnych temperatur - w ostatnich latach, dziesięcioleciach i stuleciach - był bardzo niewielki w aspekcie porównań historycznych i praktycznie nieistotny, jeżeli chodzi o jego faktyczny wpływ na ludzi i ich działalność. Hipotetyczne zagrożenie związane z przyszłym globalnym ociepleniem opiera się wyłącznie na bardzo spekulatywnych prognozach.

Prognozy te bazują na stosunkowo krótkotrwałych seriach odpowiednich zmiennych oraz na modelach prognostycznych, które nie okazały się nazbyt wiarygodne podczas prób wyjaśnienia zdarzeń z przeszłości.
Wbrew wielu nacechowanym pewnością siebie i ukierunkowanym na własne cele proklamacjom, nie istnieje naukowy consensus odnośnie przyczyn obecnych zmian klimatycznych.

Bezstronny obserwator musi zgodzić się, że obie strony uczestniczące w tej dyskusji - zarówno ci, którzy są przekonani o dominującej roli człowieka w zachodzących ostatnio zmianach klimatycznych, jak i ci, którzy popierają hipotezę, zgodnie z którą wynikają one w większości z przyczyn naturalnych - przedstawiają argumenty na tyle mocne, aby wsłuchiwały się w nie z uwagą kręgi pozanaukowe. Przedwczesne proklamowanie zwycięstwa jednej bądź drugiej grupy byłoby tragicznym błędem i z przykrością stwierdzam, że jest on właśnie popełniany.

W wyniku tej naukowej dyskusji mamy do czynienia z tymi, którzy apelują o natychmiastowe działanie oraz z tymi, którzy przed działaniem takim ostrzegają. Zachowanie racjonalne zależy - jak zawsze - od rozmiarów i prawdopodobieństwa ryzyka oraz od wysokości kosztów jego uniknięcia.

Jako odpowiedzialny polityk, jako ekonomista, jako autor książki na temat ekonomiki zmian klimatycznych, mając na uwadze wszelkie dostępne dane i argumenty, muszę stwierdzić, że ryzyko związane ze zmianami klimatycznymi jest zbyt małe, koszty jego eliminacji są zbyt wysokie, a przyjęcie fundamentalistycznie interpretowanej "zasady przezorności" to błędna strategia.

Politycy, którzy wierzą w istnienie znaczącego globalnego ocieplenia - a ja do takich nie należę - zwłaszcza ci, którzy wierzą w jego antropogeniczne przyczyny, są podzieleni: niektórzy opowiadają się za łagodzeniem, czyli kontrolowaniem globalnych zmian klimatycznych (i gotowi są przeznaczać na ten cel ogromne środki), podczas gdy inni mówią o adaptacji do tych zmian, o modernizacji i postępie technologicznym, a zwłaszcza o korzystnym przyszłym wpływie rosnącej zamożności i dobrobytu (i to w tym właśnie obszarze wolą wydawać fundusze publiczne). Ta druga opcja jest mniej ambitna i o wiele bardziej obiecująca niż pierwsza.

Reklama

Cały ten problem ma nie tylko swój wymiar czasowy, lecz również ogromnie ważny aspekt przestrzenny, regionalny. Z uwagi na zróżnicowany poziom rozwoju, wysokość dochodu oraz stopień zamożności w różnych częściach świata, rozwiązania ogólnoświatowe, całościowe i uniwersalne są kosztowne, niesprawiedliwe i w dużej mierze dyskryminujące.

Kraje już rozwinięte nie mają prawa narzucać żadnych dodatkowych obciążeń krajom mniej rozwiniętym. Dyktowanie im ambitnych i zupełnie w ich sytuacji nieodpowiednich standardów ochrony środowiska jest działaniem błędnym i powinno być wyłączone z listy rekomendowanych środków politycznych.

Dlatego ONZ powinna zorganizować dwa równoległe międzynarodowe panele ds. zmian klimatycznych (IPCC) oraz opublikować dwa konkurencyjne raporty. Eliminacja jednostronnego monopolu to warunek sine qua non owocnej i racjonalnej dyskusji. Niezbędnym punktem wyjścia w tej materii jest zapewnienie obu grupom uczonych takiego samego, bądź porównywalnego wsparcia finansowego.

Kraje powinny słuchać siebie wzajemnie oraz uczyć się na błędach i sukcesach innych, ale każdy kraj sam powinien opracować swój własny plan rozwiązywania tych problemów oraz zadecydować, jaki nadać im priorytet pośród innych, konkurencyjnych zadań do wykonania.

Powinniśmy wierzyć w racjonalność człowieka i w efekty spontanicznej ewolucji ludzkiej społeczności, a nie w cnoty politycznego aktywizmu. Opowiedzmy się więc za adaptacją, nie zaś za próbami dyrygowania globalnym klimatem.



Tekst przeznaczony specjalnie dla "Faktu" powstał na podstawie przemówienia wygłoszonego przez Vaclava Klausa na konferencji ONZ na temat zmian klimatycznych