Krytycy mogą kręcić nosem nad prymitywną i fałszywą formułą, ale przecież kino i telewizja są dla ludzi, a nie dla krytyków, i ludzkie poczucie zadośćuczynienia jest wartością nie mniejszą, raczej większą od estetycznych smaczków. Zmęczony polityką i jej krętactwami, znużony obrazkami telewizyjnych dzienników i bezradny wobec pokazywanego tam zła chętnie uciekam w świat westernu i kryminału, aby upewnić się, że jednak zimni i sadystyczni mordercy giną od strzałów policjanta, że oszuści bywają zdemaskowani i że zło, choć może przejściowo brać górę, jednak nie rządzi światem.

Reklama

Powiada się, że polityka nie musi być moralna, tylko skuteczna. Moralni muszą być politycy. U nas, także po 1989 roku, i politycy, i polityka byli niemoralni. Nie było już podziału na narzuconą władzę i bohaterską opozycję, wszystko się zamazało, przemieszało z parszywymi konsekwencjami. Sposób rozwiązywania przez polską klasę polityczną najtrudniejszych i najważniejszych problemów był czystą, doraźną polityką, ale doprowadził do zmian w moralnych odczuciach społeczeństwa. Część Polaków zatraciła instynkt sprawiedliwości i przestała rozumieć, że zasadniczym celem organizacji państwa jest właśnie to, aby każda zawierucha, każda zbrodnia, każdy występek miały w istocie zakończenie filmowe - aby były happy endem z moralnym zadośćuczynieniem dla sprawiedliwych.

To widać jaskrawo w kampanii wyborczej - po odarciu debat z wzniosłych deklamacji, ostatniego trybutu składanego tradycji i wartościom widać, że jest ona niemal jednomyślnie, zgodnie adresowana do narodu cyników głęboko przekonanych, że postępowaniem ludzkim kieruje wyłącznie żądza: posiadania, pieniędzy, złota, władzy, rozgłosu. Że to jest podstawowa, zasadnicza cecha ludzkiej natury, od której nie ma ucieczki, rozważne postępowanie zaś to przyłączenie się do tych, którzy mają największe szanse na zaspokojenie swoich żądz.

My, tłuszcza zredukowana do wielkości statystycznej w oszukańczych badaniach, zastanawiamy się, kto obejmie nad nami rządy, ale zaniechaliśmy rozważań, zostaliśmy od nich odwiedzeni, co powinniśmy zrobić sami, aby Polska była lepsza niż wczoraj i dziś. Zagadką wyborczą jest dziś, który z egomanów się samozrealizuje.

Wielki filozof brytyjski Bertrand Russel uważał, że ludzkość rozwijała się zbyt szybko intelektualnie i zbyt wolno moralnie, dlatego jesteśmy nadto sprytni i etycznie niedojrzali. Karl Popper sądził, że jest akurat przeciwnie - ludzie są zbyt dobrzy i zbyt głupi, dlatego ulegają łatwo argumentom apelującym bezpośrednio do ich poczucia moralności, nie będąc w stanie dokonać krytycznej oceny tych argumentów. Jesteśmy intelektualnie niedorośli i stanowimy łatwowierne ofiary każdego demagoga.

Popper twierdził, że przyszłość jest w pełni otwarta i całkowicie niewiadoma, że nie istnieje żadne historyczne prawo postępu, a z przeszłości nie da się przewidzieć przyszłości. Historia miała dla niego sens tylko jako nauka moralna, jako podstawa etyki. I tę własność historii podeptano u nas szczególnie brutalnie, zamącono i zmanipulowano. Warto pamiętać, że słysząc krytykę polityki historycznej, mamy do czynienia z dezawuowaniem polityki moralnej. Jedynej formy działań politycznych nieuczących cynizmu, egoizmu i nihilizmu. Bez tej polityki obudzimy się kiedyś znów w świecie easternu, gdzie koniokrady wieszają szeryfa przy aplauzie okradzionych.