Kiedyś starałem się bronić braci Kaczyńskich przed ich zagranicznymi krytykami. Z upodobaniem doprowadzałem londyńskie przyjęcia do rozjazgotanych finałów, kiedy to wbrew tym, którzy grzmieli na Kaczyńskich, twierdziłem, że prowincjonalność, ignorancja i brak doświadczenia to nie zbrodnia i że uczciwość wszędzie w polityce jest cnotą nader niedocenianą. Po marnych poprzednich rządach ten kraj bardzo potrzebował pewnej dawki moralnego przywództwa. Wyjaśniałem, o co chodzi z tym układem, i upierałem się, że WSI były organizacją poza kontrolą, która naprawdę zasługiwała na drastyczną reformę. Zgadzałem się z twierdzeniem, że koalicyjni partnerzy byli godni pożałowania, zarówno pod względem zaplecza, jak i zachowania. Ale jednocześnie wskazywałem, że koalicja P0-PiS, która wydawała się tak pożądana, została zniweczona nie tylko przez Kaczyńskich, lecz także przez kierownictwo PO.
Przychodziło mi to z coraz większą trudnością. Zamiast przyznać się do braku doświadczenia w polityce zagranicznej i starać się to naprawić, Kaczyńscy wydawali się dążyć do systematycznej czystki w górnych szeregach tych wszystkich, którzy mogliby służyć pomocą. Minister sprawiedliwości, którego początkowo broniłem jako energicznego reformatora, niezbędnego do wymiany, dbającego o własne interesy i samonapędzającego się prawniczego establishmentu, sprawiał wrażenie osoby uwielbiającej pokazywać się w mediach i pozbawionej kontaktu z rzeczywistością. Ludzie zdolni (Marcinkiewicz, Sikorski) zostali z rządu wypchnięci. Kroplą, która przepełniła dzban, była nominacja Macierewicza na stanowisko szefa kontrwywiadu wojskowego. Obsadzanie sojuszników politycznych w operacyjnej służbie bezpieczeństwa nie tylko nie jest zdrowe; jest to praktyka niebezpieczna.
Świat zewnętrzny zafunduje teraz rządowi Tuska wspaniały miesiąc miodowy. Może on oczekiwać ciepłego powitania w każdej zagranicznej stolicy tylko dlatego, że nie jest panem Kaczyńskim. Dodającą otuchy odmianą będzie parę miłych słów wypowiedzianych w obcym języku, trzymanie się ustalonego programu, spokojne i konstruktywne negocjacje na temat kwestii spornych, odpowiadanie na listy i na telefony, czy chociażby zrozumienie podstawowych reguł dyplomacji.
Ważniejsze są jednak kwestie merytoryczne. Czy skorumpowani urzędnicy i ich przyjaciele z biznesu odetchną teraz z ulgą, bo biznes może się kręcić po staremu? Mam nadzieję, że nie. Czy PO pójdzie śladem PiS i zacznie budować silne, niezależne instytucje, zamiast wykopywać jakąś grupę niekompetentnych, mianowanych przez siebie polityków i zastępować ją kolejną? W jaki sposób kosztowne obietnice wyborcze zostaną pogodzone z pilną potrzebą reformy finansów publicznych? Czy w końcu zostaną wybudowane jakieś drogi? Normalizacja stosunków z Rosją brzmi dobrze w teorii, ale czy jest to możliwe w przypadku kraju ogarniętego historycznym i politycznym rewizjonizmem: nawet rządowa "Rossijskaja Gazieta" w ubiegłym miesiącu opublikowała materiał wskrzeszający stare stalinowskie kłamstwa o Katyniu.
\Najlepszym sprawdzianem dla rządu Tuska będzie to, czy uda mu się sprawić, że Polska stanie się krajem tak dostatnim, atrakcyjnym i dobrze rządzonym, że Polacy, którzy wyemigrowali z kraju, nabiorą pewności, iż mogą wracać do domu. Kiedy coś takiego zaczęło się dziać w Irlandii, oznaczało to moment przełomowy dla odrodzenia tego kraju. Taki dobry cel może sobie postawić również Polska.