Z polityką historyczną jest jak z mówieniem prozą: robią to wszyscy na świecie - choćby przekazując w szkolnych podręcznikach określoną wizję historii narodowej - tylko nie wszyscy to sobie uświadamiają. Niestety, większość poprzednich ekip rządowych przypominała w tej materii pana Jourdain, którego wiadomość, że mówi prozą, wprawiła w stan osłupienia.

Reklama

Inaczej wygląda to w większości państw europejskich, i to nie tylko na zachód od Polski. Pod rządami Putina polityka historyczna stała się potężnym narzędziem promowania wielkomocarstwowych aspiracji Rosji. Trudno przy tym nie zauważyć, że ostrze tej polityki jest konsekwentnie antypolskie, czego najnowszą ilustracją jest film "1612" Arifa Alijewa. Równie aktywna jest polityka historyczna w wydaniu naszego zachodniego sąsiada. Do roku 1989 koncentrowała się ona na wewnętrznych rozrachunkach z czasami nazizmu.

o połączeniu Niemiec systematycznie coraz większą rolę odgrywają inne wątki: podkreślanie cierpień, które w czasie II wojny światowej stały się udziałem także niemieckiego społeczeństwa, budzenie dumy narodowej, a zwłaszcza eksponowanie upadku muru berlińskiego jako "aktu założycielskiego" uwolnionej od komunizmu Europy.

Na początku było Muzeum…
W Polsce polityką historyczną na serio zajęły się dopiero rządy Prawa i Sprawiedliwości. To właściwie jedyny aspekt polityki braci Kaczyńskich z ostatnich dwu lat, który oceniam połowicznie pozytywnie. Pozytywnie - bo prezydent i premier podjęli szereg działań na rzecz odbudowy pamięci historycznej i wzmocnienia dumy narodowej Polaków ze swej przeszłości.


Wszystko zaczęło się od założenia Muzeum Powstania Warszawskiego. Po wyborze na prezydenta Polski Lech Kaczyński zrobił wiele dla upamiętnienia ludzi "Solidarności" i bohaterów wcześniejszych zrywów niepodległościowych, a wraz z bratem-premierem konsekwentnie przywoływali także pamięć o dziedzictwie II RP. Potomni na pewno zapamiętają prezydentowi także jego zaangażowanie na rzecz poprawy trudnych stosunków polsko-ukraińskich czy polsko-żydowskich.

Reklama

Po stronie plusów trzeba zapisać zainicjowanie przez ministra Ujazdowskiego budowy Muzeum Historii Polski. Warte kontynuacji są działania rządu Jarosława Kaczyńskiego, które przeciwstawiały się dwu kłamstwom na nasz temat: kłamstwu oświęcimskiemu i kłamstwu katyńskiemu.

Niestety, ta ocena może być tylko połowicznie pozytywna, bo ostatnie dwa lata zostały kompletnie zmarnowane, gdy idzie o zewnętrzny wymiar polityki historycznej. Polska nie podjęła żadnych międzynarodowych inicjatyw, które uświadamiałyby Europejczykom, że nasza historia to historia wolności lub że bez "Solidarności" nie doszłoby do pokojowego upadku komunizmu, końca zimnej wojny i zjednoczenia naszego kontynentu.

Co gorsza, fatalny styl naszej dyplomacji podsycał nieprzychylne Polsce stereotypy. Na to wszystko nałożyło się nieodpowiedzialne wzniecanie resentymentów antyniemieckich. W dodatku to, co rządy PiS zdziałały pozytywnego na rzecz budowy wspólnoty opartej o przeszłość, zostało w trójnasób zniweczone przez świadomą metodę rządzenia poprzez wywoływanie kryzysów i podziałów. Po dwóch latach takich rządów Polacy są w efekcie bardziej podzieleni, niż byli przed rokiem 2005.

Trzy wątki polskiej historii
Polityka historyczna uprawiana przez Platformę Obywatelską powinna kontynuować to, co pozytywne w dorobku poprzedników. Trzeba więc w sposób systematyczny przekazywać Polakom wizję naszej narodowej przeszłości, w której najważniejsze są trzy wątki.


Reklama

Pierwszy z nich to wątek tradycji jagiellońskiej - tak bliskiej Janowi Pawłowi II. Polska jagiellońska to Polska wolności i tolerancji, Polska wielu kultur, wielu nacji i wielu religii. Nawet jeżeli tragiczne wydarzenia historyczne zredukowały tę wielość, to nawiązywanie do otwartego i pluralistycznego modelu patriotyzmu należy do polskiej racji stanu.


Drugi wątek obejmuje polskie zmagania o wolność, w tym zwłaszcza walkę przeciwko obu totalitaryzmom. Wielkim patronem tej walki był Jan Paweł II. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego dzieło upamiętniania jego osoby i popularyzacji jego dorobku złożono wyłącznie na barki Kościoła. Przecież w interesie polskiego państwa leży przypominanie światu o największym spośród Polaków. Cenna inicjatywa warszawskiego samorządu, czyli Centrum Życia i Myśli Jana Pawła II, to zdecydowanie zbyt mało.

Poprzedni rząd przekazał kilkadziesiąt milionów złotych na rury geotermiczne dla uczelni o. Rydzyka, ale nie kiwnął palcem w sprawie krakowskiego centrum "Nie lękajcie się!", w którym osoba i myśl Wielkiego Papieża mają być popularyzowane. To jedno z najbardziej zdumiewających zaniedbań ostatnich lat zostanie z pewnością naprawione przez rząd PO.

Ostatni wreszcie - ale równie ważny, jak poprzednie - akcent w wewnętrznej polityce historycznej, to aktualizacja dziedzictwa "Solidarności". To na 30-leciu jej powstania powinna koncentrować się w najbliższych latach nowa polityka historyczna. Pierwszy krok został już zrobiony - to utworzenie w Gdańsku Europejskiego Centrum Solidarności. Ale obchodom powstania ruchu, który zmienił bieg dziejów świata towarzyszyć powinna wielka ofensywa dyplomatyczna, same zaś obchody powinny stać się poważnym punktem w budżecie państwa.

Nowa polityka historyczna

Do najważniejszych zadań rządu Donalda Tuska należy bowiem zmiana obrazu Polski za granicą. Będzie się ona dokonywać dzięki nowemu stylowi działania naszej dyplomacji - nie mniej stanowczej w celach, ale nieporównanie bardziej profesjonalnej w metodach. To jednak nie wystarczy.


Ważnym sojusznikiem polskiej dyplomacji musi stać się nowa polityka historyczna. Oprócz wspomnianych wyżej działań trzeba zacząć na dużą skalę finansowanie tłumaczeń polskich książek, organizowanie wystaw, wydarzeń kulturalnych etc. Trzeba też znaleźć środki na stypendia, dzięki którym zagraniczni badacze mogliby poświęcić czas na pisanie opracowań na temat Polski (Norman Davies zrobił dla popularyzacji wiedzy o naszym kraju chyba więcej niż wszystkie nasze zagraniczne ośrodki kultury). Potrzebny jest przemyślany plan międzynarodowej promocji Polski.

Trzeba wyciągnąć wnioski z faktu, że coraz skuteczniejszym narzędziem polityki historycznej staje się kino, które kształtuje zbiorową wyobraźnię współczesnych społeczeństw. Czy odpowiedni budżet nie skłoniłby np. Stevena Spielberga do nakręcenia - na poziomie powiedzmy "Listy Schindlera" - sagi Żegoty, która uratowała przed zagładą tyle osób pochodzenia żydowskiego? Albo czy wojna polsko-sowiecka z roku 1920 nie jest wyzwaniem na miarę talentu Mela Gibsona?

Uprzedzając zarzuty: to nieprawda, że polityka historyczna jest ucieczką od realnych problemów w sferę ideologii. Jest ona równie ważna z punktu widzenia polskiej racji stanu jak mądra polityka gospodarcza czy społeczna. Pozytywny obraz Polski za granicą sprzyjać będzie prowadzeniu interesów, ułatwiać negocjacje, wspierać starania, by nasz kraj wszedł do pierwszego szeregu państw UE.

Europejska pamięć historyczna nie jest dana raz na zawsze. Trzeba aktywnie uczestniczyć w jej kształtowaniu. Jestem pewien, że rząd Donalda Tuska podejmie się tego zadania.