Reforma edukacji w Polsce to z pewnością ważny i skomplikowany problem. Uważam, że wprowadzenie specjalizacji w edukacji już na poziomie szkoły średniej to bardzo niedobry pomysł. Odcinanie młodych ludzi od ogólnej wiedzy tak wcześnie to, jak się mawia w Ameryce, strzał we własną stopę. Negatywne efekty zastosowania takiego rozwiązania nie będą widoczne od razu, ale za jakiś czas z pewnością się ujawnią.

Jest dla mnie zupełnie oczywiste, że zbyt wczesna specjalizacja w toku edukacji to bardzo niebezpieczna rzecz. Jednak zdaję sobie sprawę, że jest to rozwiązanie kuszące, bo daje ono tym, którzy są u steru władzy, doraźne korzyści. Z entuzjazmem przyznaję, że do dziś posługuję się wiedzą ogólną nabytą w czasach, gdy byłem licealistą. Po ukończeniu szkoły średniej na zgłębianie tej wiedzy miałem już mało czasu, ze względu na konieczną specjalizację, która kiedyś przecież musi nastąpić. Zdaję sobie oczywiście sprawę, że mogę te dawne czasy idealizować. Jednak pozbywanie się wszechstronnego kształcenia już w szkole średniej jest zdecydowanie niedobrym pomysłem.

W liceum, od początku do końca, młodzi ludzie powinni uczyć się literatury, historii, ale także matematyki. Wycofanie niegdyś w Polsce obowiązku zdawania tego przedmiotu na maturze uważam za wielkie nieszczęście. Zupełnie nie rozumiem, jak można było coś takiego zrobić. Dobrze, że już się z tego wycofano. Matematyka nie jest przecież tylko po to, by nauczyć liczenia pieniędzy czy radzenia sobie w konkretnych życiowych sytuacjach. Matematyka ma przede wszystkim tę wielką zaletę, że uczy dyscypliny myślenia, a to się w życiu ogromnie przydaje. To truizm, ale mało kto myśli o matematyce właśnie w ten sposób.

Pojawiają się także pomysły, by np. nauczać w szkołach średnich filozofii. Zapewne warto, ale bez przesady. Za moich czasów było tak, że uczono nas filozofii marksistowskiej, od której wszyscy uciekali. Dziś z całą pewnością wykładano by ją w zupełnie innym kontekście. W końcu trzeba także dbać o to, by uniknąć sytuacji, w której młody człowiek opuszczałby szkołę z głową nabitą jedynie ogólną wiedzą, nie potrafiąc zarazem przykręcić śrubki. Trzeba starać się znaleźć jakiś złoty środek. Wiem, że to niełatwe zadanie.

W Stanach Zjednoczonych, gdzie obecnie mieszkam, szkolnictwo na poziomie podstawowym i średnim jest tak zorganizowane, że większość młodych ludzi bardzo szybko uzyskuje wąską specjalizację. Tylko wybranych, tych zdecydowanie najlepszych, "niańczy się" i kształci bardziej wszechstronnie. Niestety produkuje to system ogromnych kontrastów społecznych. Z jednej strony mamy więc olbrzymią masę ludzi, którzy mają kiepskie pojęcie o świecie i są w niezbyt dobrej sytuacji materialnej. Z drugiej zaś strony jest stosunkowo niewielka, elitarna grupa ludzi o wysokim poziomie wykształcenia, i wynikających z tego wielkich wpływach oraz możliwościach. Jeżeli tym śladem pójdziemy w naszej ojczyźnie, to zafundujemy sobie podobny system ogromnych dysproporcji społecznych. Do pewnego stopnia już tak jest. Zmierzamy w tym kierunku od czasu transformacji w 1989 roku. To wtedy dla znaczącej większości Polaków celem kształcenia stała się możliwość zdobycia możliwie szybko dobrze płatnej posady, a nie autentyczne pogłębienie wiedzy. Decyzje o wyborze tzw. bardziej praktycznych kierunków studiów biorą się z nadziei na szybkie uzyskanie wysokiego statusu materialnego i społecznego.

Nie wiem, czy w Polsce w dalszym ciągu wszyscy decydujący się na studia masowo wybierają ekonomię czy prawo. Wiem natomiast, że mało kto chce robić karierę w nauce, bo jest ona po prostu mało opłacalna materialnie. Rozumiem zgłaszane dziś postulaty kształcenia w Polsce większej liczby inżynierów i innych specjalistów potrzebnych gospodarce. Trendami w edukowaniu społeczeństwa na pewno trzeba sterować, ale należy to robić w sposób umiejętny. Trzeba też umieć przewidzieć skutki podejmowanych decyzji na wiele lat naprzód, tak by rozumieć, co z tego wszystkiego może wyniknąć. Bez tego można doprowadzić do cywilizacyjnej katastrofy.















Reklama

p



Profesor Aleksander Wolszczan (62 l.), wybitny astronom, Stanowy Uniwersytet w Pensylwanii.