Oba te żądania są słuszne. Jeśli Waszyngton je spełni, Polska znajdzie się w gronie wybranych sojuszników USA, obok Korei Południowej,Tajwanu i kilku innych krajów.
W obecnej sytuacji geopolitycznej byłoby to w najwyższym stopniu pożądane. Przede wszystkim dlatego, że Rosja opływająca w naftowo-gazowe bogactwo i rezygnująca z umiarkowanych osiągnięć demokratycznych epoki Jelcyna poczyna sobie na arenie międzynarodowej dosyć butnie, by nie rzec agresywnie. Moskwa wycofała się z układu o siłach konwencjonalnych w Europie, nie informując o tym Polski i NATO.
Stanowczo sprzeciwia się też członkostwu Ukrainy w Pakcie i grozi, że wyceluje w Polskę i Ukrainę swoją broń atomową, jeśli w tych krajach zlokalizowane zostaną amerykańskie bazy obrony przeciwrakietowej. Należy mieć nadzieję, że nie zaatakuje swoich sąsiadów, ale tragiczne dzieje Polski uczą ostrożności, a że przezorny zawsze ubezpieczony, więc Polska słusznie domaga się zainstalowania na swoim terytorium systemu obrony przeciwrakietowej Patriot albo THAAD.
Po drugie, polska armia niewątpliwie wymaga modernizacji. Potrzeba na to wielu lat, bo sprawa nie ogranicza się jedynie do uzbrojenia, lecz obejmuje także komputeryzację, systemy łączności, jak również poprawę poziomu wiedzy fachowej i znajomości języków obcych wśród polskich oficerów, podoficerów i żołnierzy.
Pozostają pytania o wybór systemu obrony przeciwrakietowej (Patriot-3 czy THAAD) i wielkość pakietu modernizacyjnego. Polska żąda pół miliarda dolarów, podczas gdy źródła w Pentagonie wymieniają znacznie mniejsze sumy rzędu około 100 mln. W dzisiejszych czasach, niestety, nie da się za to kupić zbyt wiele nowoczesnego sprzętu, jednak z drugiej strony Stany Zjednoczone borykają się z ogromnym deficytem budżetowym, a wojny w Iraku i Afganistanie kosztują krocie. Ale ponieważ obie strony życzą sobie sukcesu tych negocjacji, można liczyć na zbliżenie stanowisk.
I wreszcie, jak dowiedział się DZIENNIK, Polska prawdopodobnie może liczyć na zniesienie wiz dla swoich obywateli, co zrównałoby ją z Wielką Brytanią, Niemcami i Francją. Nie będzie to jednak łatwe, bo zgodnie z prawem obowiązek wizowy można zlikwidować tylko wobec kraju, w którym odrzucanych jest nie więcej niż 10 proc. wniosków wizowych, a w Polsce ta liczba wynosi obecnie aż 24. Ale Polska ma rację, twierdząc, że w pełni zasługuje na przywilej bezwizowego ruchu ze Stanami Zjednoczonymi.
Za dwa tygodnie do Waszyngtonu pojedzie premier Donald Tusk i być może podpisze umowę w sprawie tarczy. A jeśli nawet negocjacje nie zostaną do tej pory zakończone, to należy się tego spodziewać przed zaplanowanym na kwiecień szczytem NATO w Bukareszcie. Bo niezbyt bogata Polska, która bierze udział w niezwykle kosztownych i niebezpiecznych misjach w Iraku i Afganistanie, należy dzisiaj do najbardziej wiarygodnych sojuszników USA spoza świata anglosaskiego. Właśnie dlatego zasługuje na pełne wsparcie i pomoc Ameryki.