Ariel Cohen, ekspert waszyngtońskiego ośrodka Heritage Foundation


To Putin będzie rządził Rosją

W niedzielnych wyborach decydujący był głos jednego obywatela - Władimira Putina. Naród miał po prostu ratyfikować jego wolę, a Dmitrij Miedwiediew był jedynym kandydatem, który miał szansę na wygraną.

Wybory te można porównać z roszadą w zarządzie spółki: zmieniają się zastępcy prezesa, dyrektorzy wykonawczy itd. Szefem zarządu pozostaje jednak ciągle ten sam człowiek - Władimir Putin. Nie mam wątpliwości, że to on nadal będzie dzierżył stery władzy w Rosji. Pytany pewnego razu, czy po wyborach powiesi w swoim gabinecie portret urzędującego prezydenta, odpowiedział, że nie będzie bić pokłonów przed żadnym obrazkiem. Bo mimo że Putin będzie tylko premierem w administracji prezydenta Miedwiediewa, to właśnie on będzie najważniejszą postacią.

Nowy prezydent przez wielu jest uważany za liberała. Mają oni nadzieję, że zacznie zmieniać Rosję. Nie byłbym tak optymistyczny. Zaproszenie Deep Purple na koncert do Moskwy nie wystarczy, by zacząć zmieniać Rosję. Zachód będzie potrzebował lepszych powodów, by przestać uważać Miedwiediewa za marionetkę Putina.

Ostatnio jeden z amerykańskich dziennikarzy zasugerował, żeby nie śledzić wyników wyborów w Rosji, tylko przypomnieć sobie film Ojciec chrzestny. Czy Michael Corleone jest patriotą? Czy jest liberałem? Odpowiedź na oba pytania brzmi: tak. Tylko jakie to ma znaczenie, skoro przede wszystkim jest gangsterem...










Reklama

p

Władimir Bukowski, rosyjski dysydent, kandydat na prezydenta Rosji, któremu odmówiono rejestracji

To nie wybory, to farsa

Niedzielne głosowanie w Rosji to nie żadne wybory. Na czym polegać miałby wybór, skoro wynik i tak jest od dawna znany? W trakcie tak zwanej kampanii wyborczej pojawiły się nawet plakaty: "2 marca - wybory prezydenta Miedwiediewa". Rosyjski model sprawowania władzy właściwie niczym nie różni się już od białoruskiego.

Władze Rosji walczyły nie o wynik, tylko o wysoką frekwencję. Na każdej wyższej uczelni w Rosji studentom kazali koniecznie przyjść na wybory. Temu, kto tego nie zrobi, grozi wyrzucenie z uczelni. W państwowych przedsiębiorstwach pracownicy również byli wzywani i upominani, żeby koniecznie poszli głosować, oczywiście na tego jednego kandydata, inaczej mogą ich spotkać kłopoty.

Wybory absolutnie niczego nie zmienią, może nieco złagodnieje polityka zagraniczna - po wyborach nie będzie już potrzeby propagandowego prężenia muskułów i wygrażania pięścią. Realna władza pozostanie w rękach Putina, który ma przecież zostać szefem nowego rządu, a Miedwiediew najwyżej będzie pełnił rolę reprezentacyjną.

Nie znaczy to jednak, że demokracja w Rosji nie jest możliwa. Demokracja to najbardziej trwała i stabilna forma ustroju, która gwarantuje, że niezadowolenie z władzy nie wylewa się na ulicy w postaci buntu. Dyktatorzy tego nie rozumieją. Putin wybudował słynny "wertykal władzy", ale jestem przekonany, że jeśli ceny ropy spadną do 40 dolarów za baryłkę, Rosja momentalnie zacznie się rozsypywać.

Stabilność, porządek i dobrobyt, którymi chwali się Putin, to złudzenie. Przypływ petrodolarów odczuło w Rosji 10 do 15 procent ludności, nie więcej. Wystarczy odjechać sto kilometrów od Moskwy, żeby zobaczyć biedę i nędzę, która nie zmieniła się od czasów sowieckich.

W takiej sytuacji poparcie dla władzy nie może być takie, jak twierdzą oficjalne sondaże. W Rosji znów pojawiły się represje polityczne i ludzie mówią nie to, co myślą, tylko to, co władza chce od nich usłyszeć. Czy Miedwiediew mógł mieć 75-proc. poparcie, kiedy do niedawna nikt w Rosji o nim nie słyszał? To był cichy urzędnik, który zajmował się sprawami gospodarczymi, jego nazwisko nigdzie się nie pojawiało i nagle Rosjanie go uwielbiają? Poparcie Putina nie mogło mu aż tak pomóc. Nie sądzę, żeby sam Putin mógł uczciwie dostać w wyborach więcej niż 30 procent głosów. I on to doskonale wie, inaczej po co miałby rozpędzać demonstracje i prześladować opozycję? Skoro oni są tak pewni, że na Miedwiediewa zagłosuje 75 proc., to dlaczego do udziału w wyborach nie dopuszczono pod różnymi pretekstami żadnego z niezależnych kandydatów - Michaiła Kasjanowa, Borysa Niemcowa i mnie? Przecież według ich sondaży, władzy nic nie zagraża. Dlaczego nie pozwolili nam próbować przekonać wyborców, skoro jesteśmy tacy słabi?















p

Fiodor Łukianow, redaktor naczelny pisma "Rossija w Głobalnoj Politikie"

Rosja nie zniesie zbyt długo dwuwładzy

Jak będzie funkcjonować zmieniony system w Rosji i jak długo władza będzie miała dwie głowy? - Odpowiedzieć na te pytania mogą tylko wróżki. Za mało wiemy, jakim człowiekiem jest nowy prezydent i co tak naprawdę knuje stary.

Historia Rosji wielokrotnie pokazywała, że kraj ten ze wstrętem odrzuca wszelkie próby rozdrobnienia władzy. Okresy takiego niezdecydowania zawsze kończyły się mniej lub bardziej krwawym bezkrólewiem, a następnie powrotem rządów twardej ręki.

Dlatego też Kreml i rząd jako równoległe ośrodki władzy mogą działać jedynie przez krótki okres przejściowy.

Kiedy w noc sylwestrową 1999 r. Putin obejmował urząd prezydenta, był w bardzo podobnej sytuacji, co obecnie Miedwiediew. Nie miał ani politycznego zaplecza, ani własnej koterii. Wspierały go jednak dwa silne obozy: familia Jelcyna i grupa związana ze służbami specjalnymi. Podobnie Dmitrij Miedwiediew dopiero będzie musiał zbudować swoje stronnictwo. Tymczasem wspiera go Putin i tzw. liberałowie w obozie władzy.

Jeśli i tym razem historia się powtórzy i pozycja Miedwiediewa będzie się wzmacniać, automatycznie jego pryncypał Putin będzie słabnąć, aż ostatecznie jego gwiazda na zawsze zgaśnie.

Główna różnica w porównaniu z rokiem 1999 jest taka, że Borys Jelcyn był skrajnie nielubiany. Władimir Putin natomiast znajduje się obecnie u szczytu popularności. Jeśli nowy gospodarz Kremla nie poradzi sobie z nową rolą, Putin ku zadowoleniu Rosjan powróci na dotychczasowy urząd.













Reklama

p

Gleb Pawłowski, politolog, doradca Kremla

Niełatwo być prezydentem kontynuacji


Dmitrij Miedwiediew zadziwiająco precyzyjnie jak na rosyjskiego polityka w trakcie kampanii wyborczej sformułował swoje zadania. To bardzo ambitne plany w zakresie gospodarki, prawa, polityki, które wymagają reform w ustawodawstwie, w finansach. Dopiero wtedy można będzie rozpocząć walkę z korupcją i poprawianie klimatu inwestycyjnego.

Ale głównym i najtrudniejszym zadaniem będzie opracowanie modelu współpracy administracji z rządem. Myślę, że to właśnie tym Miedwiediew i Putin będą się zajmować między 2 marca i 7 maja, kiedy odbędzie się inauguracja. Reorganizacja zarówno administracji prezydenckiej, jak i rządu nie jest niemożliwa, ale trzeba się nią zająć w pierwszej kolejności.

Przed Miedwiediewem stoi trudne zadanie. Jego wysokie notowania to dobry znak, jednak będzie mu o wiele trudniej niż poprzednikowi budować swój autorytet w społeczeństwie. Będzie cudem, jeśli uda mu się osiągnąć taką popularność jak Putin. W dużej mierze wynika to z sytuacji, w jakiej znajduje się obecnie Rosja. Gdy Putin został prezydentem, państwo było w stanie rozkładu. Putin był prezydentem nadziei, a Miedwiediew jest prezydentem kontynuacji. To niełatwe zadanie.

Będzie to tym trudniejsze, że nasze społeczeństwo co do zasady nie oczekuje reform, przeważają w nim raczej zachowawcze nastroje. Miedwiediewowi nie będzie łatwo go zmobilizować. Dlatego myślę, że plan Miedwiediewa skrystalizuje się nie wcześniej niż pod koniec roku.








Reklama

p

Rusłan Grinberg, dyrektor Instytutu Gospodarki Rosyjskiej Akademii Nauk

Najważniejsze zadanie to reforma gospodarki


Dmitrij Miedwiediew zapowiada, że jest gotów do reformowania rosyjskiej gospodarki. To jak najbardziej słuszny postulat, bo jej stan pozostawia wiele do życzenia. Miedwiediew ma do tego odpowiednią wiedzę i doświadczenie, jednak czas odpowie na pytanie, czy przyszły podział władzy między nim i premierem Władimirem Putinem umożliwi mu spełnienie tych obietnic.

Rosyjska gospodarka rośnie w siłę, o czym lubił przypominać Władimir Putin, jednak jej struktura jest prymitywna. Spokojny sen zapewnia koniunktura na rynkach surowców, która zapewnia wpływy do budżetu. Efekt jest taki, że żyjemy dziś lepiej niż kiedyś i towarów na rynku nie brakuje, jednak np. połowa produkcji spożywczej pochodzi z importu.




Innym poważnym problemem Rosji jest ogromny rozdźwięk między bogatymi i biednymi, który sprawia, że wypadamy gorzej niż kraje Ameryki Łacińskiej. Podczas gdy wąska grupa ludzi żyje lepiej niż bogaci w Europie, miliony ludzi muszą przeżyć za kilkadziesiąt dolarów miesięcznie.

Niezbędne są także zmiany w takich sektorach, jak edukacja, nauka i ochrona zdrowia. To są słabe punkty Rosji. Bez dobrej i dostępnej dla wszystkich edukacji nie jesteśmy w stanie wykształcić dobrych pracowników. To wpływa później na wydajność rosyjskiej gospodarki.

Jest jeden czynnik, który może zahamować reformy. Problemem Rosji jest brak prawdziwej opozycji - gdy władza nie czuje na plecach oddechu konkurencji, nie ma odpowiedniej mobilizacji do reform.