W latach 70. brytyjska Partia Konserwatywna była w rozkładzie - aż na jej czele stanęła Margaret Thatcher. Thatcher odnowiła partię, to dzięki niej konserwatyści wygrali wybory w 1979 roku i przez wiele następnych lat byli niepokonani. Ta sama partia, która zawdzięczała Thatcher tak dużo, wymusiła na niej rezygnację, kiedy dał się odczuć łagodny podmuch zmęczenia taczeryzmem. Delegaci Partii Konserwatywnej odesłali historyczną przywódczynię, której tyle zawdzięczali, do szatni. Niedawno taka przygoda spotkała Tony'ego Blaira. Tak robią Anglicy. Czy politycznego "ojcobójstwa" powinno również dokonać PiS?
Jarosław Kaczyński jest wybitnym (tak, tak) politykiem polskiej centroprawicy. Wśród jego sukcesów największym jest stworzenie silnej partii prawicowej - PiS. W zestawieniu z poprzednią wielką formacją prawicową - AWS, PiS to potęga. Partia Kaczyńskiego rządziła przez dwa lata i chociaż przegrała wybory, to nie rozsypała się, przeciwnie, wciąż utrzymuje spore poparcie społeczne. Nie lubią go (na ogół) media, presja popularności PO i Donalda Tuska jest ogromna, ale PiS wciąż trwa. W Belwederze zasiadł Lech Kaczyński. Trzeba być ślepym, by nie widzieć w tym wpływu żelaznej ręki Jarosława Kaczyńskiego.
Ten medal ma jednak drugą stronę. Kaczyński uosabia w oczach nieprzekonanego do PiS elektoratu to, co w tej partii najgorsze. Obrażalstwo, pychę, uległość wobec "rydzyków", teczkomanię, posuniętą do absurdu złośliwość wobec przeciwników (nie doczekał się przeprosin od Kaczyńskich Władysław Bartoszewski, szkoda). I skrajną nielojalność wobec niedawnych bliskich współpracowników. Ile złego o Marcinkiewiczu, Ujazdowskim, Zalewskim, Sikorskim, nie mówiąc już o faworycie prezydenta, czyli Kaczmarku, dowiedzieliśmy się właśnie od Kaczyńskiego!
Partia prezesa Kaczyńskiego ma być zbudowana według modelu: Prezes, potem długo, długo nic, potem z lekka zdziwaczały, ale bardzo inteligentny Dorn, a następnie gromadka rozkrzyczanych, zwykle młodych osób bez żadnych szans, by zagrozić prezesowi. I bez żadnych szans, by być dobrymi ministrami ewentualnego rządu PiS. To po co właściwie wybierać PiS? Nawet gdyby założyć, że ministrowie z PO nie są lepsi niż Joachim Brudziński, Przemysław Gosiewski, Mariusz Kamiński i Nelly Rokita, to przynajmniej są od nich sympatyczniejsi.
I nie można liczyć na ewentualną koalicję PiS z innymi partiami, bo Kaczyński udowodnił, że za swoimi politycznymi przyjaciółmi wysyła agentów z CBA, by zbierali na nich obciążające materiały. Nikt przy zdrowych zmysłach nie wejdzie w koalicję z Kaczyńskim!
W ostatnich stu dniach prezes PiS nie potrafił narzucić tej partii innego stylu niż ten, który doprowadził ją do utraty władzy. Nic dziwnego, bo właśnie Kaczyński ten styl uosabia. Wielkość i małość idą u pana Jarosława w parze. Można powiedzieć, że to i tak nieźle, bo u niejednego polityka jest tylko małość i nie ma śladu wielkości, najwyżej efekty działań specjalistów od wizerunku. Jednak PiS-owi potrzebna jest ryzykowna operacja usunięcia tego, który uniemożliwia pokonanie PO. Ten ktoś, to Kaczyński. Partia dopiero wtedy pokaże swoją wartość, kiedy będzie w stanie odsunąć na bok historycznego lidera, wobec którego ma ogromny dług wdzięczności, a który stał się balastem ciągnącym ugrupowanie w dół. Jakby to przykro nie zabrzmiało, syn dopiero wtedy okazuje się dorosły, kiedy nie ma już nad nim władzy czujny ojciec.