Bardzo często ludzie oczekują, że podczas ważnej wizyty zagranicznej dojdzie do przełomu. A te w polityce międzynarodowej zdarzają się raz na generację, a czasem nawet raz na stulecie. Dlatego nie spodziewam się, by wizyta Donalda Tuska w Waszyngtonie przyniosła jakieś spektakularne efekty. Myślę, że przede wszystkim udowodni, że stosunki Polski z USA nie zmieniły się po zmianie rządu w Polsce.
Być może niektórzy oczekują efektów podobnych do tych po niedawnej wizycie premiera Czech w USA, kiedy to ogłoszono rychłe zakończenie negocjacji w sprawie umieszczenia w Czechach elementów tarczy antyrakietowej. Ale zapominają, że Praga i Warszawa nie mają uzgodnionej wspólnej polityki, bo mają różne podejście do negocjacji z Amerykanami.
W ocenie rządu polskiego rozmieszczenie elementów tarczy na terytorium Polski powinno zwiększyć, a nie zmniejszyć polskie bezpieczeństwo. Dlatego Polska ma prawo oczekiwać tego, by po zainstalowaniu tarczy polskie niebo było lepiej chronione.
Polskie stanowisko jest zresztą niezmienne od lat, niezależnie od zmieniających się rządów. To bardzo pozytywne, że w najważniejszych sprawach zachowywana jest ciągłość. Oczywiście, dla swoich potrzeb politycy różnych partii sięgają po różną retorykę i propagandowe hasła, ale nie ma to wpływu na główne kierunki polskiej polityki zagranicznej. Ta wspólna linia jest taka, że Polska nigdy amerykańskiej propozycji nie odrzucała, ale zawsze wiązała ją z poprawą bezpieczeństwa Polski.
Oprócz tarczy jest oczywiście wiele innych ważnych tematów i pól współpracy polsko-amerykańskiej. Nie wiem, czy będą dyskutowane podczas wizyty w Waszyngtonie, ale uważam, że tematem numer jeden powinna być sprawa zaangażowania NATO w Afganistanie. Powinna zostać też podjęta sprawa otwarcia perspektyw atlantyckich dla Ukrainy przed szczytem NATO w Bukareszcie, co dla Polski ma szczególne znaczenie. Warto rozmawiać też np. o Gruzji, czy bezpieczeństwie energetycznym. Generalnie jednak uważam, że o tych sprawach należy dyskutować dyskretnie.