Alkohol: Prezydent lubi wino, czasem piwo. Ulubionym trunkiem była czerwona tania Kadarka, dziś droższa, ale równie czerwona Rioja. To, że lubi debatować z kieliszkiem w dłoni, dało Januszowi Palikotowi asumpt do pomówień o alkoholizm. Jednak przy na wpół publicznych okazjach Lech Kaczyński wypił najwięcej wina z >Donaldem Tuskiem.

Reklama

Bielan Adam: Jako jeden z dwóch spin doktorów był w 2005 r. wraz z >Michałem Kamińskim współtwórcą sukcesu wyborczego Lecha Kaczyńskiego. Jego pozycję dorywczego doradcy osłabia konflikt z większością polityków pisowskiego obozu. Prezydent ufa mu, ale nie całkiem, bo uważa, że ambitny młody polityk nie chce rzucić intratnej posady w Brukseli, aby mu służyć.

Biznes: Jako prezydent lubi dowcipkować: czym różni się przedsiębiorca od bandyty? Tym, że jeszcze nie siedzi. Jedyny człowiek biznesu, o którym mówił dobrze, był na jego nieszczęście Ryszard Krauze, którego poznał przy okazji komputeryzacji NIK. Inaczej niż za Kwaśniewskiego biznes nie ma wstępu do prezydenckiego pałacu. Ministrowie, którzy przyszli do Kaczyńskiego z prośbą, aby pozwolił im dorobić w radach nadzorczych, zostali pogonieni.

Bochenek Małgorzata: Przyłączyła się do obozu Lecha Kaczyńskiego podczas kampanii 2005 r. Gdy nie wymienił podczas wieczoru wyborczego jej nazwiska, zareagowała histerycznym płaczem. Więc wynagrodził jej to stanowiskiem w kancelarii. Jej atutem jest płeć (>panie), ale to nie wystarczy, aby objaśnić jej wpływy. Udało się jej zastąpić przy uchu prezydenta bardzo przez niego lubianą Elżbietę Jakubiak. Racząc prezydenta codziennymi prasówkami, umiała go zdenerwować. To po jej opowieści o złośliwym artykule w "Tageszeitung" Lech Kaczyński nie pojechał na szczyt weimarski. Pewien wpływowy polityk PiS porównał ją do Wachowskiego.

Borubar: Tak nazywają prezydenta jego urzędnicy. To nawiązanie do jednego z popularnych prezydenckich lapsusów (obok Benhauera, Pereiro i Irasiad). Ponoć w tym jednym przypadku prezydent okazał się winny jedynie niewyraźnej dykcji. Na spotkaniu z piłkarzami chwalił polskiego bramkarza: "i pan Boruc bar-dzo", tyle że zebrani źle usłyszeli.(>kibic)

Brat: Jarosław, lider PiS, były premier. Marek Jurek cytował kiedyś wypowiedź prezydenta: "Swoją krzywdę wybaczę zawsze. Jarka nigdy". Dla nakreślenia ich wzajemnych stosunków wystarczy jedna anegdota: prezydent odnosi jakiś sukces, sondaże odrobinę zwyżkują. Rozmawia z ważnym politykiem PiS i... martwi się. "Ale to nie może być kosztem Jarka" - wzdycha.

Córka: Marta Kaczyńska. We wczesnej młodości jako licealistka była ponoć wojującym ekologiem oblewającym farbą futra. Obecnie jest prawnikiem w kancelarii, z którą współpracował kiedyś jej ojciec. Eksponowana w kampanii wyborczej wraz z pierwszym mężem i dzieckiem. Dyskretnie wycofana na drugi plan po rozwodzie i małżeństwie z młodym sympatykiem lewicy.

Reklama

Dziennikarze: Ja teraz mówię, bo to ja jestem prezydentem - usłyszało od Lecha Kaczyńskiego już wielu dziennikarzy. "Proszę mi nie przeszkadzać w rozmowie z moim elektoratem" - tak zawołał Lech Kaczyński jeszcze jako prezydent Warszawy do dziennikarza TVN 24 Piotra Marciniaka. Nastawienie mediów do niego ilustruje dobrze hasło>reklamówka. Patrz również: >Monika Olejnik.

Dzień prezydenta: Prezydent lubi późno wstawać, kładzie się także późno. Nie przepada za podróżami. Zwykle nie czyta osobiście gazet, bo zbyt się denerwuje. Streszcza mu je >Małgorzata Bochenek, co jest dla niego źródłem jeszcze większego stresu. Gdy coś go zdenerwuje, wzywa swoich najbliższych współpracowników, często z drugiego końca miasta. Uspokaja go chodzenie, przemierzył już wiele kilometrów po pałacowych salach - to zresztą, poza sporadyczną jazdą na skuterze wodnym w letniej rezydencji w Juracie, jego ulubiony sport. Wieczorami odpręża się podczas rozmów ze starymi przyjaciółmi.

Fotyga Anna: Dawna działaczka związkowa znająca Kaczyńskiego od blisko 30 lat. Uznana za eksperta od polityki zagranicznej głównie dzięki świetnej znajomości angielskiego. Z jego poręki została ministrem spraw zagranicznych, a po klęsce PiS szefową prezydenckiej kancelarii. W 2006 r. panią minister budzi rano w rządowym mieszkaniu na warszawskim Śródmieściu natarczywy odgłos kosiarki. Więc dzwoni na komórkę do Lecha Kaczyńskiego z żądaniem, aby coś z tym zrobił. Prezydent dzwoni z interwencją do Kazimierza Marcinkiewicza, wówczas komisarza m.st. Warszawy. Niestety z kosiarką nic nie udało się zrobić. Skłócona ze współpracownikami Fotyga została nakłoniona kilka miesięcy temu do rezygnacji z szefowania prezydencką kancelarią. Prezydent szuka dla niej podobno odpowiedniej ambasady.

Gruzja: Poza Polską bodaj czy nie najbardziej ukochane miejsce prezydenta. To tam wygłosił w sierpniu 2008 r. najsłynniejsze przemówienie przestrzegające w obecności siedmiu prezydentów i premierów z Europy Wschodniej przed rosyjskim ekspansjonizmem. Ale jeszcze sugestywniejsze było wystąpienie wygłoszone nieco wcześniej podczas gruzińskiego święta narodowego. Przed tamtejszym parlamentem naznaczonym rosyjskimi kulami Lech Kaczyński snuł analogie między losami narodu polskiego i gruzińskiego, znajdując wspólny mianownik: umiłowanie wolności.

Jakubiak Elżbieta: Do dziś obrażona na autora niniejszego alfabetu za przypomnienie, że zaczynała swoją karierę polityczną jako sekretarka polityków. Gdy Lech Kaczyński, wówczas prezydent Warszawy, sprzeciwiał się jej wnioskom (była wówczas szefową jego gabinetu, potem wiceprezydentem), płakała i mówiła: "Ty się ze mną nie liczysz, bo pochodzę ze wsi i jestem kobietą". W takich sytuacjach wygrywała. Początkowo wszechwładna jako szefowa gabinetu prezydenta RP, zaczęła być wypierana przez >Małgorzatę Bochenek. Zajmowała się wszystkim od polityki zagranicznej po popieranie płacowych żądań górników, których obdarowała hojnie wbrew oporowi rządu Marcinkiewicza. Odeszła, bo powracający w glorii z Brukseli>Michał Kamiński nie chciał z nią pracować. Była krótko całkiem dobrym ministrem sportu.

Inteligencja: Przedmiot westchnień, ale i pretensji prezydenta. Lech Kaczyński uwielbia spotkania w Lucieniu, na które zapraszani bywali nie tylko intelektualiści sympatyzujący z IV RP, ale i antagoniści ideowi prezydenta, np. Paweł Śpiewak, Aleksander Smolar czy Wojciech Sadurski. Z drugiej strony relacje Kaczyńskiego z inteligencją dobrze ilustruje anegdota: głowa państwa wręcza odznaczenie pewnej bardzo znanej pani profesor. I szepcze jej do ucha: "Nigdy ci nie daruję wszystkich tych bezeceństw, które wypisujesz o Jarku i o mnie".

Kadrowy: Choć podejrzewany o uległość wobec brata, Lech Kaczyński miał wielki wpływ na politykę kadrową pisowskiej ekipy. Czasem jego rządowe rekomendacje okazywały się niezłe (Aleksander Szczygło jako szef MON), czasem nie najlepsze (Anna Fotyga na MSZ), czasem fatalne (Janusz Kaczmarek do MSWiA). Mieszał się także do decyzji personalnych w gospodarce. "Czy uważasz, że prezydent 40-milionowego kraju nie ma nic do powiedzenia w kwestii spółki Skarbu Państwa średniej wielkości?" - pytał premiera Marcinkiewicza. Ale największą inwencję wykazywał prezydent w zwalnianiu. Za jego sprawą odeszli m.in. Marcinkiewicz ("to Jarek powinien być premierem"), Ludwik Dorn ("powinien być nam wdzięczny za to, co dla niego zrobiliśmy") i Radek Sikorski - z rządu, oraz Bronisław Wildstein z TVP ("nie pokazują nas tam dobrze").

Kamiński Michał: Dawny dziennikarz i działacz ZChN. Jako jeden ze spin doktorów wyluzował Lecha Kaczyńskiego w kampanii 2005 r., choć sam jest bardzo nerwowy. Zrazu nieformalny doradca prezydenta, ujął go tym, że po wielkich cierpieniach zdecydował się latem 2007 r. porzucić dobrze płatny mandat w Parlamencie Europejskim dla pracy w pałacu. Kapryśny wielbiciel cygar i whisky, jest źródłem nieustających zapowiedzi zmian w wizerunku głowy państwa. Sprowadzają się one do tego, że prezydent ma się więcej uśmiechać, więcej jeździć po kraju i mniej konfliktować z politycznymi przeciwnikami. Prezydent z reguły się zgadza, ale nigdy nie stosuje dłużej niż parę dni. Sfrustrowany porażkami, a czasem i bez frustracji często zanika na wiele godzin, a w każdym razie nie odbiera telefonu. By go znaleźć, inni ważni politycy dzwonią na komórkę do prezydenta z pytaniem, czy Michał jest u niego.

Kibic: Co jakiś czas prezydent daje sobie nałożyć szalik kibica i zagnać na mecz - z reguły >Kamińskiemu. Świetnie pamięta nazwiska zawodników sprzed lat(>pamięć), ale myli współczesnych (>Borubar). Podczas ostatnich mistrzostw Europy tak fachowo debatował o meczu z >Grzegorzem Schetyną, że ten podczas powrotu wspólnym samolotem spytał: "A w której minucie zorientowałeś się, Lechu, która drużyna jest nasza?"

Kownacki Piotr: Dawny zastępca Lecha Kaczyńskiego z czasów prezesowania NIK. Obsadzony przez niego w Orlenie, a potem w kancelarii, jest obecnie jej szefem. Przyniósł do pałacu nobliwe maniery urzędnika i zdolności administracyjne, za co chwalą go podwładni. Przytrafiło mu się jednak kilka wpadek - największą była kontrowersja wokół tego, co tak naprawdę powiedział Barack Obama prezydentowi przez telefon. Jest przykładem człowieka, któremu prezydent wybaczył (>pamięć). Kilka lat temu obraził się na niego, kiedy Kownacki nie chciał wystąpić jako jego świadek w procesie przeciw Mieczysławowi Wachowskiemu.

Mama: Jadwiga Kaczyńska, polonistka. Najważniejsza osoba dla prezydenta i jego >brata. Polityczną rolę odegrała raz. Brzydka wzmianka o niej w szyderczym artykule w niemieckim piśmie "Tageszeitung" spowodowała, że prezydent nie pojechał na szczyt weimarski.

Młody: Rozważania na temat wieku różnych osób to ulubiona rozrywka prezydenta i jego >brata. Rozmaite postaci są klasyfikowane jako bardzo młode, młode, dość młode i jeszcze młode. Niekiedy bywają "gówniarzami".

Muzealnicy: Lena Cichocka, Paweł Kowal i Jan Ołdakowski, trójka sympatycznych inteligentów, która przyczyniła się do zwycięstwa Lecha Kaczyńskiego chyba nie mniej od konkurencyjnej grupy spin doktorów. To oni zorganizowali w 2004 r. Muzeum Powstania Warszawskiego, które stało się jednym z głównych wyborczych atutów kandydata PiS. Tylko Cichocka pracowała przez pierwsze dwa lata w kancelarii. Kowalowi i Ołdakowskiemu Lech Kaczyński ułatwił karierę w PiS. Największymi wpływami cieszyli się w pałacu w epoce sprzymierzonej z nimi Elżbiety Jakubiak. Prezydent nazywa ich "swoimi dziećmi" i uwielbia kolacyjki z nimi. Co jakiś czas chce ich ściągnąć do pałacu, ale oni bronią się rękami i nogami.

Odznaczenia: Polityka orderowa to jedno z największych osiągnięć obecnego prezydenta. Aleksander Kwaśniewski obdarowywał odznaczeniami głównie dawnych komunistycznych aparatczyków i tylko nielicznych opozycjonistów z czasów PRL. Kaczyński systematycznie odznaczał czołowych i szarych działaczy przedsierpniowej opozycji i "Solidarności". Wpadką było pominięcie przy okazji dekorowania korowców Adama Michnika. Historią wyjątkową - zablokowanie zagranicznych odznaczeń dla Hanny Gronkiewicz-Waltz, Kazimierza Marcinkiewicza i Pawła Zalewskiego. Prezydent wyjaśnił, że postąpił tak, bo... miał do tego prawo.

Olejnik Monika: Modelowy przykład przyciągania i odpychania. Przed rokiem 2005 Lech Kaczyński był wdzięczny Monice Olejnik, która zapraszała go do swoich programów, nawet gdy był jeszcze politycznym outsiderem. Obraził się podczas prezydenckiej kampanii za - jego zdaniem - nieobiektywne prowadzenie debaty prezydenckiej z Donaldem Tuskiem w Radiu Zet. Od tej chwili ich wzajemne stosunki to przekładaniec rozstań i pojednań. Ostatnio podczas awantury po wywiadzie dla TVN w Brukseli Olejnik dowiedziała się, że jest na "krótkiej liście" prezydenta. Dziś w jego otoczeniu trwają gorączkowe przygotowania do kolejnego pogodzenia głowy państwa ze znaną dziennikarką. Aż do kolejnej awantury.

Olszowiec Krzysztof: pułkownik BOR towarzyszący obecnemu prezydentowi z przerwami od 1993 r., kiedy to chronił go jako prezesa NIK. Zyskał tak duże wpływy, że politycy PiS potrafili dzwonić na jego komórkę, aby im pomógł zbliżyć się do prezydenta. Gdy komendant BOR Damian Jakubowski zablokował jego nominację generalską, prezydent zablokował wszystkie inne, a potem doprowadził do dymisji i Jakubowskiego, i osłaniającego go ministra Dorna. Ostatnio zawieszony jako człowiek, który nie upilnował prezydenta podczas wyprawy w Gruzji. Lech Kaczyński domaga się jego powrotu.

Orędzie: Prezydent lubi wygłaszać telewizyjne orędzia. Na początku wypadał przed kamerami jako człowiek sztuczny i spięty, dziś wychodzi mu to coraz lepiej. Co zabawne, to najsłynniejsze orędzie z czerwca 2008 r., dotyczące >traktatu lizbońskiego i opatrzone antyniemieckimi akcentami, pozostało mu ponoć do dziś nieznane. "Winę" wziął na siebie Jacek Kurski.

Pamięć: Lech Kaczyński pamięta daty urodzenia dziennikarzy przeprowadzających z nim wywiad (zwłaszcza tych młodych i jeszcze młodych). Kiedy poseł Palikot ogłosił, że prezydent ma kłopoty ze zdrowiem, Kaczyński wygłosił na Wawelu z głowy półgodzinne przemówienie poświęcone Piłsudskiemu - pełne dat i faktów. Złośliwi twierdzą, że pamięć służy mu do liczenia grzechów swoim wrogom. Obrońcy przypominają, że w jego otoczeniu jest wielu skruszonych grzeszników, takich jak Andrzej Urbański, który porzucił kiedyś politycznie jego brata.

Panie: Lech Kaczyński nazywa tak niezmiennie kobiety, żądając dla nich szacunku. W Ministerstwie Sprawiedliwości i Urzędzie m.st. Warszawy jego ukochanym zajęciem było zawracanie swoich współpracowników do sekretariatu, aby całowali w rękę "panie sekretarki". W Pałacu Prezydenckim przypomina sobie o tym czasami. Bycie "panią" to w jego oczach większą zaleta niż bycie "już niemłodym". W jego pierwszej ekipie prezydenckiej wśród 7 czołowych współpracowników były aż 4 kobiety. Dziś w następstwie dymisji ostały się tylko dwie, ale panie nadal koją jego nerwy lepiej niż ktokolwiek inny. Czasem problem "pań" ekscytuje prezydenta nadmiernie. Gdy zaczął przepraszać>Monikę Olejnik, wyszło na to, że robi to głównie dlatego, iż dziennikarka nie jest mężczyzną.

Polityka wschodnia: Przez przeciwników oceniana jako zbyt ryzykancka, przez zwolenników jako najbardziej oryginalny wkład prezydenta w polską politykę zagraniczną, kontynuację tego, co zalecał Jerzy Giedroyc, a zapoczątkował Aleksander Kwaśniewski - choć w wykonaniu Kaczyńskiego ma ona bardziej antyrosyjskie zabarwienie. Polscy dyplomaci w krajach na wschód od Polski twierdzą, że tylko ośrodek prezydencki interesuje się tym regionem. Z jego upoważnienia Michał Kamiński próbował pośredniczyć w sporach między Wiktorem Juszczenką i Julią Tymoszenko. Sam Kaczyński koił skołatane nerwy prezydenta Gruzji Saakaszwilego po wymuszonym przez Rosjan zawieszeniu broni latem 2008 r. Elementem polityki wschodniej jest także polityka energetyczna pałacu nastawiona na poszukiwanie źródeł energii poza Rosją. Jej najbardziej konkretnym osiągnięciem był dokonany pod patronatem prezydenta za rządów PiS zakup rafinerii Możejki na Litwie przez polski Orlen.

Psy i koty: Menażeria prezydenta składa się z 2 psów i 2 kotów. Bardziej znane są psy, zwłaszcza Tytus, który hasając po pałacowych ogrodach, kąsa po butach borowców, a raz przegryzł buta Władysławowi Stasiakowi, szefowi BBN. >Żona prezydenta wyznała ostatnio "Dziennikowi", że Tytus rzucił się na ich wnuczkę. W 2005 r. tenże sam Tytus dziabnął w mieszkaniu Lecha Kaczyńskiego w Sopocie, podczas przeprowadzania wywiadu, autora niniejszego alfabetu. Można więc wnosić, że był zawsze traktowany jako najważniejsza figura w domu.

Reklamówka: Przykład najbardziej idiotycznego zachowania mediów wobec prezydenta. Gdy w lutym 2006 r. Lech Kaczyński leciał z pierwszą wizytą do USA, jego >żona przyniosła mu na pokład samolotu przedmioty codziennego użytku w reklamówce. Przez wiele następnych dni czołówka polskiego dziennikarstwa piętnowała reklamówkę jako coś megaobciachowego. Rozumiałem Borubara, ale tego nie rozumiem.

Rozwiązanie parlamentu: Najbardziej historyczne dokonanie obecnego prezydenta, które nigdy nie doszło do skutku. W lutym 2006 r. szykowano scenariusz: prezydent miał rozwiązać Sejm, korzystając z kontrowersji wokół terminu uchwalenia budżetu, i polecieć z wizytą do Waszyngtonu, aby uniknąć politrycznej burzy. PiS szykowało się już do kampanii wyborczej, przygotowano już pierwszy spot i zerkano na korzystne dla partii sondaże. Kaczyński cofnął się jednak. Zdaniem jednych bał się politycznej burzy zakończonej próbą impeachmentu. Zdaniem innych bał się, że kampania wzmocni za bardzo premiera Marcinkiewicza, czyniąc go naturalnym konkurentem dla prezydenckiego >brata.

Schetyna Grzegorz: wicepremier, szef MSWiA i wiceszef PO. Miał ująć Lecha Kaczyńskiego wielką uprzejmością i poczuciem humoru podczas jego wizyty we Wrocławiu w 2004 r., kiedy zawiązywano tam koalicję samorządową PO - PiS. Tej okazywanej w prasowych wywiadach sympatii do politycznego wroga nie zniszczył nawet udział ambitnego polityka PO w pozbawieniu ochrony borowców >brata prezydenta. Wszystko skrupiło się na komendancie BOR, na którego prezydent po prostu nakrzyczał.

Sikorski Radosław: minister obrony w rządzie PiS i spraw zagranicznych w rządzie PO. Jedna z największych antypatii Lecha Kaczyńskiego, zresztą z wzajemnością. Na spory Sikorskiego z prezydentem o kontrolę nad wojskiem nakładały się różnice temperamentów. Kaczyński postrzegał Sikorskiego jako młodego aroganta o manierach lorda, a Sikorski Kaczyńskiego jako upierdliwego starszego pana zajmującego mu czas niekończącymi się monologami. To prezydent przyczynił się do dymisji Sikorskiego z MON, a potem próbował przeszkodzić jego wejściu do rządu>Tuska. Co rzucił Kaczyński na stół nowemu premierowi? Mówi się o oskarżeniu Sikorskiego o osłanianie białoruskiego szpiega. Sikorski został jednak ministrem, a ich wzajemne relacje przekształciły się w ciąg wzajemnych afrontów i prowokacji. Do ostatniej większej awantury doszło w sierpniu 2008 r. podczas sławnej wyprawy z prezydentami i premierami do Gruzji. Podczas suto zakrapianej kolacji Sikorski nakrzyczał na Kaczyńskiego, gdy ten próbował się do niego zwracać per ty.

Tarcza antyrakietowa: Przedsięwzięcie negocjowane letnio przez >Donalda Tuska, a popierane gorąco przez prezydenta jako dodatkowa gwarancja polskiego bezpieczeństwa. Zdaniem Witolda Waszczykowskiego, byłego rządowego negocjatora, który znalazł przystań w prezydenckim BBN, Tusk blokował do czasu negocjacje, aby uroczyste podpisanie umowy nie stało się fetą na cześć prezydenta. Z kolei politycy PO sugerowali, że Waszczykowski zwodził Kaczyńskiego, przedstawiając stanowisko amerykańskie jako miększe, niż było w istocie. Ostatecznie wszystko dobrze się skończyło. Poza tym że podczas podpisywania umowy prezydent dworował sobie z angielszczyzny premiera w obecności Condoleezzy Rice.

Traktat lizboński: O jego podpisanie upomina się pół Polski i pół Europy, on zaś dość przekonująco tłumaczy, że czeka na decyzję Irlandii. Mniej przekonująca jest interpretacja faktów, które doprowadziły do podpisania traktatu przez Polskę. Wysłany przez >brata premiera, aby traktat negocjował, Lech Kaczyński zrezygnował szybko z zasadniczego polskiego warunku (obliczanie w Unii Europejskiej głosów za pomocą tzw. pierwiastka). Nie przeszkodziło to PiS najpierw witać go jako triumfatora, a w kilka miesięcy później rozpętać wokół ratyfikacji traktatu awantury w parlamencie. Kaczyński był w tej sprawie za, a nawet przeciw. Zgodził się wystąpić w antyniemieckim telewizyjnym orędziu przygotowanym przez Jacka Kurskiego i zdystansować się wobec niego, gdy wpływ na niego uzyskał Michał Kamiński.

Tusk Donald: W przypadku jego relacji z prezydentem odpychanie i przyciąganie ma wymiar bez mała kosmiczny. Przed rokiem 2005 Lech Kaczyński lubił opowiadać o sympatycznym gdańskim liberale mieszkającym przez lata w skromnym mieszkaniu asystenckim. W roku 2005 ich miła bezkonfliktowa znajomość przekształciła się w śmiertelną wrogość, a po zwycięstwie PO - w pełną zasadzek i brutalnych zagrywek wojnę. Czy jednak do końca? Słynne cztery butelki czerwonego wina wypite wkrótce przed wyborami parlamentarnymi w roku 2007 spowodowały, że znowu zaczęli do siebie mówić na ty. Latem 2008 r., gdy negocjowali kompromis w sprawie >traktatu lizbońskiego, ku zdumieniu osób z obu dworów wielokrotnie padali sobie w objęcia. Szybko przechodzą od pozdrowień dla rodziny, ba, od zwierzeń do najbardziej cierpkich, niemiłych słów. Przy różnicach charakterów - Tusk - wyluzowany wielbiciel piłki nożnej, Kaczyński - spięty, nieufny profesor - coś ich łączy. Są obaj ludźmi przez lata pozostającymi w polityce jedną nogą, którzy w starszym wieku pogrążyli się w bezwzględnej walce o władze, zadając gwałt własnej naturze.

Weto: Wiosną 2008 r. prezydent powiedział do lidera opozycji >Tuska: "Nie będziesz pan spał po nocach, jak będę panu wszystko wetować". Rzecz dotyczyła ewentualnej kohabitacji po zwycięstwie wyborczym PO. Dziś niby prezydent realizuje ten plan, ale... Co do kluczowego weta w sprawie pomostówek wahał się do ostatniej chwili. Odradzał mu ten krok jego własny >brat, obawiając się uszczerbku na prezydenckim wizerunku. W Lechu Kaczyńskim zwyciężył stary związkowiec, wyznawca sprawiedliwości społecznej.

Ziobro Zbigniew: Poniekąd wychowanek prezydenta, bo zaczął swoją karierę jako wiceminister sprawiedliwości przy Lechu Kaczyńskim. Jednak nieufnie traktowany w Pałacu Prezydenckim jako młody polityk (>młody) uzyskujący niepokojąco wysokie wyniki w sondażach. Kaczyński krytykował go prywatnie jako "trzydziestolatka o mentalności nastolatka", a publicznie skarcił za wystąpienie przesądzające o winie doktora G. Co ciekawe, Ziobro był bodaj jedyną w PiS osobą, która przeciwstawiła się, i to skutecznie, prezydentowi jako >kadrowemu. Nie chciał mianować na wiceministra sprawiedliwości sędzi Janickiej, dobrej znajomej prezydenta, która miała kłopoty, gdy w przeszłości spowodowała wypadek.

Żona: Maria Kaczyńska, najsympatyczniejszy element prezydentury, o czym przekonani są w zasadzie wszyscy poza o. Rydzykiem i publicystami "Naszego Dziennika" przedstawiającymi panią prezydentową jako czynnik moralnego rozkładu. Trzyma męża krótko, przeganiając gości. Zdaniem Moniki Olejnik ma więcej klasy niż Jolanta Kwaśniewska. Ta deklaracja osłodziła chyba Lechowi Kaczyńskiemu wszystkie niedogodności własnej prezydentury.