Nie widzę żadnych moralnych przeciwwskazań, aby dawni współpracownicy uczestniczyli w życiu publicznym, pod warunkiem jednak, że przyznali się do tego, co obciąża ich sumienie, nie zamazują prawdy o przeszłości i fundamentalnych rozróżnień moralnych. Pamiętam, że na początku ksiądz Michał Czajkowski wypierał się współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa. Potem jednak, pod wpływem swoich współpracowników z "Więzi", przyznał się do tego. Nie śledziłem, co robił przez kolejne lata - aż do dziś. Jeżeli jednak rozliczył się ze swoją przeszłością i zdobył się na słowa "wyznaję winę i przepraszam", to nie widzę problemu w tym, by wrócił do publikowania. Zamykać przed nim łamy - byłoby mściwością.

Reklama