Pióro bardzo dobre, ciekawe wspomnienia zRosji oraz Niemiec, lęki wsprawie populizmu, analizy brexitowe... wszystko fajne (może zwyjątkiem wtórnych wobec naszej publicystyki uwag na temat Polski) iwarte przeczytania. Natomiast wtekście fundamentalnym, manifeście „Przyszłości liberalizmu”, coś przeszkadza. To „coś” to uchylanie się autora od obrony liberalizmu przed rosnącym wsiłę przeciwnikiem – rycerstwem #metooizmu igenderyzmu, podważającym podstawy kultury liberalno-konserwatywnej współczesnej Europy.
Autor, krytykując (słusznie!) „jednowymiarowy liberalizm”, ten nastawiony na gloryfikację indywidualnego sukcesu ekonomicznego, pisze o uniwersalnych zasadach, dobrych dla liberałów i nieliberałów: „Liberałowie muszą dołączyć zarówno do konserwatystów, jak i socjalistów, w pełni akcentując wartość solidarności. A my musimy zrozumieć, że jej aspekty subiektywne, kulturowe i emocjonalne są równie ważne, jak te bardziej obiektywne, społeczne i ekonomiczne. Tylko ich połączenie stworzy «wspólne podłoże»”. Zgoda, ale jak zachować się wobec pragnących złamania wielu reguł „wspólnego podłoża”?