Rzadko kiedy Lech Kaczyński działa w takim komforcie jak teraz, gdy sprzeciwia się forsowanej przez PO ustawie medialnej. Do tej pory każde jego weto lub odesłanie ustawy do Trybunału Konstytucyjnego było powodem ostrej krytyki. Teraz ta reguła przestaje działać – niezależnie od tego, czy prezydent dziś zawetuje ustawę, czy odeśle ją do TK.

Reklama

Ustawa medialna to oficjalny projekt koalicji. Jednak głosy krytyczne wobec niej słychać ze strony koalicyjnego PSL, a nawet niektórych posłów PO. O ostrej krytyce ze strony opozycji nie ma nawet co przypominać. Co więcej, przeciw ustawie zbuntowali się ludzie, których nowe prawo będzie dotyczyć. Ich twarzą są reżyserzy Agnieszka Holland i Krzysztof Krauze. Pochwalić się oni mogą poparciem pierwszych postaci polskiej kultury: Andrzeja Wajdy, Krzysztofa Pendereckiego, Krzysztofa Zanussiego. Praktycznie poza oficjalnie występującymi przedstawicielami PO i rządu ustawa nie ma żadnych obrońców. Ani wśród dziennikarzy, ani ludzi kultury.

Prominentni przedstawiciele PO próbują zredukować przeciwników ustawy do roli lobbystów. Poseł PO Kazimierz Kutz, który wszystkie swoje doskonałe filmy zrobił za państwowe pieniądze, dziś żąda od młodszych reżyserów, by sami szukali sobie prywatnych sponsorów. Wczoraj stwierdził na posiedzeniu sejmowej komisji kultury, że Agnieszka Holland sprzeciwia się ustawie, ponieważ chce zostać prezesem TVP, gdy PiS wróci do władzy. I dlatego tak chętnie podaje rękę do pocałowania prezydentowi – perorował Kutz. Jego wypowiedź świadczy nie tylko o złych emocjach w tym sporze. Także o tym, że obrońcy ustawy nie mają już przekonujących argumentów.

To moment, w którym politycy powinni cofnąć się o krok, a rządzący nawet o trzy. Ustawa jest już martwa, czas na następną. Już trzecią. Przyznają to nawet ważni politycy PO, np. Jarosław Gowin. Problem w tym, że obecny Sejm nie jest zdolny do pracy nad nową ustawą. Sejmowa komisja kultury, która wypuściła już dwa gnioty, jest sparaliżowana partyjnym gierkami. Jej obrady – niestety nieznane opinii publicznej – swym poziomem przypominają awantury w komisji śledczej ds. nacisków.

Jest za to pomysł, by ustawę przygotowali twórcy. Jej założenia przedstawiło Stowarzyszenie Wolnego Słowa. Oczywiście jest tu miejsce dla polityków, choć by po to, by nowa ustawa nie była dziełem lobbystów. Ten zarzut może być postawiony, gdy ustawę będą pisać wyłącznie reżyserzy i producenci programów telewizyjnych. Rządzący jednak nie powinni spieszyć się z głoszeniem tego argumentu, bowiem promotor tego projektu, prezes Stowarzyszenia Mirosław Chojecki, był członkiem Komitetu Honorowego Donalda Tuska w wyborach prezydenckich 2005 roku. To, że dziś nie zgadza się z ustawą partii, którą popierał, nie świadczy, że jest wrogiem Platformy, lecz jest znakiem tego, że ustawa jest po prostu bardzo zła.