Ale i tak Platforma wykazała się małostkowością w stosunku do partii, która wspólnie z PO tworzy i stabilizuje nasz system dwupartyjny. PO powinna się PiS opiekować, a nie wyzłośliwiać ponad miarę, bo bez PiS może także PO przestałaby być Polsce aż tak potrzebna.

Reklama

Ja jestem pakietem antykryzysowym PiS mile zaskoczony. Szczerze mówiąc, ze strony PiS cieszyłoby mnie dzisiaj wszystko, co odbiegałoby od niedawnych ekonomicznych pogadanek Jarosława Kaczyńskiego na temat euro, które zagłodzi polskich emerytów i uniemożliwi podwyżki dla nauczycieli, czy od orędzia Lecha Kaczyńskiego z gejami i mapą Rzeszy w tle.

Pakiet działań antykryzysowych jest lepszy od przeciętnego poziomu wypowiedzi PiS na temat gospodarki w ostatnich miesiącach, i to w sposób znaczący. Szczególnie prezentowany przez Grażynę Gęsicką i Aleksandrę Natalli-Świat, które nawet w najbardziej gorącym politycznie czasie nieskłonne są do demagogii. PiS proponujące listę konkretnych metod radzenia sobie z kryzysem - od ostrożnej stymulacji budownictwa mieszkaniowego po ochronę rynku pracy czy sposoby przyspieszenia absorpcji środków unijnych - to PiS ze swoich najlepszych czasów, kiedy walczyło o realną władzę nad Polską na wybranym przez siebie polu, a nie pozwalało się zepchnąć do wizerunkowego narożnika dla politycznych nieudaczników i frustratów.

Prawo i Sprawiedliwość nawiązuje przy tej okazji do ewidentnego sukcesu swoich rządów - do tempa przyswajania środków unijnych, które za czasów "anachronicznego", "antyeuropejskiego" i "prawieputinowskiego" PiS było nadspodziewanie dobre. Lepsze niż za czasów "reformatorskiego" Marka Belki i - zdaje się - lepsze niż w pierwszym roku rządów wizerunkowo nowoczesnego PO.

Wątpliwość budzi propozycja znacznego zwiększenia deficytu budżetowego. Żegnaj, euro, ale także żegnaj, racjonalizacjo finansów publicznych, witaj, pusta, inflacyjna złotówko. Ale to wszystko może już być tematem merytorycznej dyskusji, w której jedni uznają argumenty PiS (najpierw walka z recesją, a potem dyscyplina budżetowa i euro), inni argumenty PO (jeśli rozwalimy budżet i odsuniemy wprowadzenie euro, to cenę za złagodzenie recesji w tym roku będziemy płacili przez całą dekadę).

Tak więc, zamiast prześcigać się w obraźliwych epitetach, PO powinna merytorycznie odpowiedzieć zarówno na zawarte w pakiecie propozycje, jak i zarzuty pod własnym adresem. Przede wszystkim Platforma musi przedstawić scenariusz przyspieszania absorpcji środków unijnych i wytłumaczyć Polakom, dlaczego te pieniądze znowu utknęły. Palikot i Chlebowski, zamiast być tak dowcipni, powinni umieć przekonująco wyjaśnić, dlaczego PO wybrała dyscyplinę budżetową, zamiast kreowania za wszelką cenę masy pieniądza wspomagającego konsumpcję. Ewentualnie, dlaczego te pieniądze lepiej kreować przez system bankowy, niż powiększając budżetowy deficyt. Czemu lepiej mieć niższe stopy procentowe niż wyższy deficyt budżetowy. To są wszystko rzeczy, o których warto rozmawiać. I cieszę się, że tym razem pretekstu do takiej rozmowy dostarczyło PiS.