Jędrzej Bielecki: Czy walcząc o prestiżowe, ale jednak nie dające wielu kompetencji, stanowisko szefa Parlamentu Europejskiego dla Jerzego Buzka nie pozwoliliśmy, aby realna władza w UE przeszła nam przed nosem?
Mikołaj Dowgielewicz: Teraz już możemy powiedzieć uczciwie, że nam zależało właśnie na tece budżetowej dla polskiego komisarza. Szczególnie, gdy okazało się, że już w przyszłym roku Komisja Europejska ma opublikować propozycję założeń następnego budżetu UE na lata 2014-2020. Chcieliśmy, aby komisarz ds. budżetowych otrzymał jasną odpowiedzialność za przygotowanie tej propozycji. I to się udało. Taki opis tego stanowiska, jaki ustalił premier Donald Tusk z Jose Manuelem Barroso, został ostatecznie przyjęty.
Czyli po to udawaliśmy przez wiele miesięcy, że chcemy tekę przemysłu czy rynku wewnętrznego, aby potem mieć z czego ustąpić?
Od pewnego czasu było jasne, że teka przemysłu będzie traciła na znaczeniu w nowym rozdaniu tek w Komisji, bo nie będzie jej już sprawował Guenther Verhuegen.
Premier Tusk osobiście interweniował u Barroso, aby wywalczyć duże kompetencje dla Janusza Lewandowskiego w przygotowaniu przyszłego budżetu UE?
Premier rozmawiał z Barroso kilka razy. Np. w październiku, gdy w Berlinie wręczał mu nagrodę. Później była długa rozmowa w cztery oczy, gdy Donald Tusk pojechał specjalnie w tej sprawie do Brukseli. Atutem Lewandowskiego nie są jednak tylko uprawnienia, ale także zaplecze największej grupy w Parlamencie Europejskim i kontakty z czasów, gdy był przewodniczącym komisji ds. budżetu w europarlamencie.
We wrześniu odchodząca KE próbowała przedstawić projekt przyszłego budżetu UE, w którym kładła akcent na nowe technologie i walkę z klimatem kosztem funduszy strukturalnych i dotacji do rolnictwa. Czy teraz możemy liczyć, że Janusz Lewandowski przygotuje projekt bardziej odpowiadający naszym interesom?
Tamten dokument, który wyciekł do prasy był zbyt jednostronny, za bardzo odpowiadał płatnikom netto. Nowy będzie musiał być znacznie bardziej wyważony. Janusz Lewandowski doskonale rozumie podstawową potrzebę nadrobienia zaległości rozwojowych przez takie kraje jak Rumunia, Litwa, Polska czy Słowacja. Będzie miał wrażliwe ucho na to, co się stanie z polityką rolną i polityką spójności. Ale Komisja będzie musiała przedstawić taką propozycję, która przynajmniej do pewnego stopnia będzie odpowiadała wszystkim 27 krajom członkowskim. Lewandowski będzie tu musiał wykazać się dużą sprawnością polityczną. Wierzę, że sobie poradzi, a Barroso pozyskał w nim ważnego partnera w rozgrywce budżetowej. Kształt przyszłego budżetu to będzie ważne zadanie także dla nas, bo to na polskie przewodnictwo w UE w 2011 roku przypada kluczowy moment negocjacji.
Czy z nowego budżetu chcemy otrzymać przynajmniej tyle, ile z obecnego, czyli ok. 10 mld euro rocznie netto?
Za wcześnie mówić o konkretnych kwotach. Ale w latach 2014-2020 Polska powinna otrzymać szansę na znaczący skok cywilizacyjny. Dlatego polityka spójności musi zachować swoją obecną rolę w budżecie europejskim.
Jest pan spokojny, że kandydaturę Lewandowskiego zatwierdzi Parlament Europejski?
Spodziewam się ataków ze strony Torysów. Mam nadzieję, że ich polityczni przyjaciele, czyli koledzy z PIS, powstrzymają te ataki. Brytyjczycy dążą do zachowania rabatu brytyjskiego i ograniczenia całego budżetu, niemal jego demontażu. Chcieliby też renacjonalizacji polityki rolnej. Dlatego w przesłuchaniu Lewandowskiego to będą najtrudniejsi adwersarze.
Komisarzem ds. energii został Niemiec, Guenther Oettinger. Niemcy zabiegają o budowę Nord Stream, który nie służy idei dywersyfikacji dostaw gazu do Unii Europejskiej. Czy po tej nominacji można jeszcze mówić o dążeniu do uniezależnienia się Unii od dostaw z Rosji?
Odebrano mu część kompetencji, jak pomoc państwa w sektorze energetycznym, co odbieram pozytywnie. Niemcy mają bardzo potężne koncerny energetyczne i to tworzyłoby znaki zapytania co do bezstronności Komisji Europejskiej w tej sprawie. Ważne jest też, że Oettinger pochodzi z CDU. I zgodnie z tym, czego chce Angela Merkel, będzie działał na rzecz stworzenia wspólnej polityki energetycznej Unii. Liczę, że będzie też wspierał strategiczne projekty takie jak Nabucco. Zaś co do Nord Stream, to sam nie zdecyduje o losie tego projektu. W obszarze energii kompetencje Brukseli nie idą one aż tak daleko.