Były szef CBA Mariusz Kamiński uważa, że postawienie mu zarzutów przez rzeszowską prokuraturę było zemstą premiera za trafienie na trop afery hazardowej. "Dziennik Gazeta Prawna" dotarł do dokumentów związanych z tą sprawą. Nie przesądzają one, czy teza Kamińskiego jest uprawniona.
14 sierpnia 2009 r. Mariusz Kamiński spotyka się z premierem Donaldem Tuskiem. Ujawnia mu ustalenia swojej służby i zaangażowanie prominentnych polityków PO w podejrzane działania lobbingowe wokół ustawy o grach i zakładach wzajemnych. Gdy Kamiński we wrześniu dostanie wezwanie do prokuratury w Rzeszowie w celu przedstawienia mu zarzutów za nieprawidłowości w sprawie afery gruntowej, oskarży premiera o chęć zakneblowania go i ukarania za te działania. Będzie przekonywał, że prokurator Bogusław Olewiński z Rzeszowa nigdy nie chciał stawiać mu tych zarzutów, ale skarżył się, że jest w tej sprawie naciskany przez przełożonych. Olewiński w niejasnym oświadczeniu zaprzeczy, by się na to skarżył. Potwierdzi jednak, że poprzedni prokurator krajowy Marek Staszak nie akceptował jego wstępnej oceny prawnej. Nie wiadomo, co ona zawierała.
17 sierpnia 2009 r. Robert Kiliański, szef Prokuratory Okręgowej w Rzeszowie, wysyła pismo do Edwarda Zalewskiego, szefa Prokuratury Krajowej. Prosi w nim o konsultacje w sprawie "zaprezentowania zamierzeń w zakresie planowanych czynności dowodowych i procesowych" w śledztwie w sprawie Kamińskiego.
Zalewski wyznacza datę tych konsultacji na 25 sierpnia w warszawskiej siedzibie Prokuratury Krajowej.
25 sierpnia 2009 r. z Rzeszowa do Warszawy przyjeżdża Anna Habało, szefowa prokuratury apelacyjnej, Kiliański i jego zastępca oraz prokurator Olewiński. Prokuraturę Krajową podczas narady oprócz Zalewskiego reprezentowało jeszcze troje prokuratorów, którzy nadzorowali śledztwa w sprawie Kamińskiego. Z narady powstała notatka autorstwa prokurator Aliny Janczarskiej z Prokuratury Krajowej. Dotarliśmy do jej treści.
"Bogusław Olewiński omówił materiał dowodowy w śledztwie VI Ds.26/07/Sw. Omówienie zebranych dotychczas w tej sprawie dowodów dokonywał w nawiązaniu do treści przedłożonego projektu postanowienia o przedstawieniu zarzutów Szefowi CBA Panu Mariuszowi Kamińskiemu. Wywodząc przy tym, że tak zebrany materiał dowodowy w pełni uzasadnia wydawanie przedmiotowego postanowienia" - czytamy w tej notatce.
Olewiński i jego przełożeni z rzeszowskiej prokuratury przedstawili "projekt postanowienia o przedstawieniu zarzutów" Kamińskiemu. Zaznaczyli, że ma on charakter roboczy i zarzuty mogą ulec zmianie. Faktycznie, według naszych rozmówców biorących udział w tej naradzie ostateczne zarzuty, które Kamiński usłyszał w październiku, były łagodniejsze od proponowanych przez Olewińskiego i jego przełożonych.
"Prokurator Krajowy wskazał na pewne mankamenty przedłożonego projektu postanowienia o przedstawieniu zarzutów. Wątpliwości te i uwagi krytyczne nie dotyczyły jednak istoty tego projektu postanowienia, a jedynie wybranych jego zapisów, w odniesieniu do obowiązujących regulacji kodeksowych i pozakodeksowych" - odnotowała prokurator Janczarska.
W trakcie narady prok. Olewiński stwierdził, że wobec Kamińskiego należałoby zastosować jeden ze środków zapobiegawczych, jakie przewiduje kodeks postępowania karnego. Przekonywał, że zgodnie z art. 276 k.p.k. szefa CBA trzeba "zawiesić w czynnościach służbowych lub w wykonywaniu zawodu". A więc faktycznie pozbawić go możliwości kierowania CBA. Olewiński i jego przełożeni tłumaczyli, że Kamiński odmawiał wydania im tajnych dokumentów, które odsłaniałyby kulisy akcji CBA w sprawie podejrzenia o korupcję w resorcie rolnictwa w 2007 r. Zdaniem Olewińskiego te dokumenty jeszcze bardziej pogrążyłyby szefa CBA. Ale Zalewski tłumaczył mu, że zgodnie z przepisami o CBA Kamiński miał prawo odmówić prokuraturze wglądu w dokumenty dotyczące tajnych operacji specjalnych. I tym skłonił rzeszowskich prokuratorów, by zrezygnowali ze swojego pomysłu.
6 października 2009 roku Kamiński usłyszał w Rzeszowie zarzuty m.in. przekroczenia uprawnień. Dzień później Donald Tusk ogłosił jego dymisję. "Wtedy premier tłumaczył ją utratą zaufania do Kamińskiego. Ale na przesłuchaniu przed komisją śledczą w ubiegły tygodniu przyznał, że powodem dymisji szefa CBA były zarzuty przedstawione przez rzeszowską prokuraturę. A zgodnie z ówczesną opinią prawników z kancelarii premiera zarzuty nie mogły być podstawą decyzji o dymisji" - mówi nam posłanka Beata Kempa z PiS. Ona zgadza się z tezą Kamińskiego, że była to zemsta za aferę hazardową.
Czy komisja śledcza wyjaśni ten wątek? Czy odpowie na pytanie, czy pismo rzeszowskich prokuratorów z 17 sierpnia nie było przypadkiem wynikiem nacisków z centrali? "Platforma blokuje ten temat" - skarży się Kempa. I przypomina, że w polskiej procedurze karnej prokurator ma obowiązek stawiać zarzuty niezwłocznie po tym, jak uzna, że ma dowody.
Tymczasem postanowienie o przedstawieniu zarzutów prok. Olewiński podpisał dopiero dwa tygodnie po naradzie u Zalewskiego. Dzień po złożeniu przez niego podpisu Kamiński w rozmowie z sekretarzem kolegium służb specjalnych Jackiem Cichockim oskarżył kancelarię premiera o przeciek w sprawie afery hazardowej.