Trudno o bardziej jaskrawy przykład niewyciągania wniosków z tragicznej sytuacji. Dwa lata temu pod Mirosławcem rozbiła się wojskowa CASA. Na jej pokładzie przebywało niemal całe dowództwo Sił Powietrznych RP. Wszyscy zginęli. Szybko Sztab Generalny Wojska Polskiego wydał zarządzenie o zakazie latania dowódców Sił Zbrojnych ze swoimi zastępcami. Był to rozkaz wydany przez gen. Franciszka Gągora, tragicznie zmarłego w sobotniej katastrofie.

Reklama

Szef sztabu postanowił, że jeżeli na pokładzie samolotu miałoby się znaleźć więcej niż dziesięć osób z kierownictwa armii lub kadry dowództw z co najmniej dwóch rodzajów Sił Zbrojnych, to zgodę na taki lot musi wydać szef Sztabu Generalnego. Na pokładzie Tu-154 było mniej niż 10 generałów. Ale byli to wszyscy dowódcy różnych wojsk: lądowych, powietrznych, specjalnych i morskich. Rozkaz gen. Gągora, o którym mowa, nie zakazywał im wspólnego przemieszczania się jednym samolotem. "Nie ma norm prawnych jednoznacznie zakazujących wspólnego podróżowania dowódców różnych sztabów wojskowych, ale jeśli czujemy, że przepisy w tak ważnej sprawie jak bezpieczeństwo latania nie są do końca precyzyjne, powinniśmy sami szukać w nich logiki, sensu i większej racjonalności" - twierdzi Andrzej Ceglarski, adwokat w kancelarii Mamiński i Wspólnicy.

Jak wspomina poseł SLD Ryszard Kalisz, przez dwa lata szef kancelarii prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, do 2005 r. przy organizacji lotów kierowano się ścisłą pragmatyką służbową. "Dbaliśmy o to, aby jednym samolotem nie lecieli marszałek Sejmu z prezydentem, prezydent z premierem czy premier z marszałkiem" - wspomina Kalisz. Obowiązywała niepisana zasada, że więcej niż trzech VIP-ów nie powinno znajdować się na pokładzie jednej maszyny. "Szef kancelarii zostawał w kraju zawsze, gdy prezydent udawał się z wizytą zagraniczną" - zaznacza poseł SLD. I opowiada, że raz musiał nawet dzwonić do jednego z generałów, aby poinformować go, że z powodu zasad bezpieczeństwa nie może polecieć prezydencką maszyną. "Była zasada, że więcej niż dwóch zwierzchników sił zbrojnych nie może znaleźć się na pokładzie" - mówi Ryszard Kalisz.

Nawet rozporządzenie ministra infrastruktury z 25 listopada 2008 r. ani słowem nie wspomina o zasadach bezpieczeństwa lotów z udziałem najważniejszych osób w państwie. Gwarantuje jedynie maszynom z prezydentem, premierem czy marszałkami Sejmu oraz Senatu na pokładzie specjalny status HEAD. Nadaje go Szef Biura Ochrony Rządu, który informuje o tym instytucję organizująca lot. Takie samoloty są wyłączone z ograniczeń obowiązujących inne samoloty nieuprzywilejowane. "Po tej katastrofie należałoby podjąć kroki zmierzające do tego, aby kwestie bezpieczeństwa podróżowania VIP-ów jednoznacznie uregulować w aktach prawnych. Być może należy wydłużyć listę osób, które nie mogą znajdować się na pokładzie tego samego statku powietrznego" - uważa mecenas Ceglarski.

Reklama