Pracownicy komisji wyborczej w Częstochowie znaleźli na listach LPR podpisy czterech osób, które już nie żyją. Poza tym część nazwisk się powtarzała, nie zgadzały się też numery PESEL. Komisja odrzuciła więc wniosek o rejestrację.

Z chwilą odmowy rejestracji komitet wyborczy może się odwołać do sądu albo jeszcze raz zebrać listę pięciu tysięcy podpisów - to akurat byłoby trudne, bo termin upływa dziś o północy.

Jest jeszcze trzecia droga - i z tej skorzystał LPR. "Na podstawie zaświadczenia z Państwowej Komisji Wyborczej o zarejestrowaniu komitetu w ponad połowie okręgów w Polsce, można w pozostałych okręgach rejestrować kandydatów bez zgłaszania list poparcia" - wyjaśnia dziennikowi.pl Krzysztof Lorentz z Krajowego Biura Wyborczego.

I powstało pytanie. Czy kandydat LPR z Częstochowy jest w końcu legalnie zarejestrowany, czy nie. Bo według jednym przepisów - tak, a drugich - nie. "Tego ordynacja wyborcza nie precyzuje dokładnie. Odpowiedzi udzielić może tylko Państwowa Komisja Wyborcza" - dodaje Lorentz.

A PKW łapie się za głowę i przyznaje, że prawo jest wadliwe. "Tu niewątpliwie istnieje zgrzyt między przepisami i musi to zostać bardziej precyzyjnie wyjaśnione. Jednak w świetle obecnej ordynacji wyborczej, LPR miał prawo się zarejestrować. Na pewno będziemy postulowali do Sejmu o zmianę przepisów" - wyjaśnia przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej Ferdynand Rymarz.

Rymarz podkreśla przy tym, że jeżeli ktoś podpisał się za osobę zmarłą, to popełnił przestępstwo. Wtedy należy o tym zawiadomić prokuraturę i najprawdopodobniej Okręgowa Komisja Wyborcza w Częstochowie to uczyni. Jednak za to odpowie nie komitet, tylko osoba, która sfałszowała podpisy.

Poseł Ligi Daniel Pawłowiec tłumaczy się, że przy takiej liczbie potrzebnych do zebrania podpisów poparcia żadnemu komitetowi nie udaje się w pełni tego kontrolować. "Podpisy zbierają nie tylko zaufani działacze, ale także ich znajomi, wolontariusze, i zawsze istnieje ryzyko, że gdzieś ktoś się pomyli" - mówi poseł dziennikowi.pl.