To była misterna intryga. Moskwie udało się zablokować kandydaturę Rotfelda, mimo że popierało go wiele krajów należących do Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, m.in. Austria, Niemcy, Czechy, Węgry, Kanada i USA.

Reklama

Rosja nie zgadzał się na Rotfelda, bo ten wcześniej krytykował ją publicznie za łamanie praw mniejszości. Rosjanom nie wypadało jednak wprost zablokować kandydatury Polaka, więc "schowali się" za Białoruś, która również go nie chciała, za to że jako minister krytykował złe - jego zdaniem - traktiowanie mniejszości polskiej w tym kraju.

Według informacji "Gazety", Rosjanie oficjalnie umyli ręce, ale za kulisami Moskwa prowadziła w tej sprawie skoordynowane działania z Mińskiem.

Rotfeld wiedział, że Białoruś nie ustąpi. A warunkiem wyboru komisarza jest zgoda wszystkich członków OBWE. Eksminister wycofał się więc sam, nie chcąc otwierać kolejnego frontu w dyplomatycznej wojnie Warszawy i Mińska.

Reklama

Rotfeld - znawca problematyki bezpieczeństwa międzynarodowego, mówiący kilkoma językami, w tym płynnie po rosyjsku - wydawał się świetnym kandydatem na wysokiego komisarza. Tym bardziej że w ma duże doświadczenie. W 1992 r. był osobistym wysłannikiem przewodniczącego Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (poprzednika OBWE) ds. politycznego rozwiązania konfliktu w Naddniestrzu. Chodziło właśnie o problem mniejszości narodowych. Konflikt pomogły załagodzić wysiłki Rotfelda.

Jednak na początku lipca miejsce kończącego sześcioletnią kadencję Szweda Rolfa Ekeusa zajął były minister spraw zagranicznych Norwegii Knut Vollebak. Rosja znów pokazała swoją siłę.