Do czasu piątkowej debaty Kaczyński - Tusk wydawało się, że zdecydowaną przewagę ma Prawo i Sprawiedliwość. To PiS narzucało styl i tematy kampanii, definiowało przeciwników i zdecydowanie dominowało nad rywalami. Partii Kaczyńskich udało się wyeliminować z debaty publicznej Samoobronę i Ligę Polskich Rodzin. Przeciągając na swoją stronę Nelly Rokitę, PiS wykluczyło z gry jej małżonka - jeden z największych atutów opozycji - Jana Rokitę. Udało się PiS także przez długi czas ustawiać w narożniku Donalda Tuska i dość skutecznie przedstawiać go jako pomocnika Aleksandra Kwaśniewskiego.

Reklama

Status partii władzy wzmacnianej autorytetem prezydenta Lecha Kaczyńskiego umożliwił PiS osiąganie sukcesów propagandowych, takich jak ogłaszanie podwyżek dla emerytów czy policjantów, albo otwieranie mostów, które już dawno powinny być otwarte. Partia Kaczyńskich naruszyła także obiektywizm telewizji publicznej, która wyraźnie sprzyja rządzącym. Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji faktycznie przestała działać. Nie jest to korzystne dla kraju, ale dla samego PiS jak najbardziej.

PiS nie cofnęło się przed tanimi chwytami. Najlepszym przykładem jest spot o pogotowiu ratunkowym, który przekonuje, że jeśli wybory wygra PO, to sprywatyzuje służbę zdrowia i tylko bogatych stać będzie na leczenie. Sięganie do tak populistycznych metod przez partię rządzącą jest oburzające, bo powinna ona raczej zaprezentować rozwiązania, które już wprowadziła i zamierza wprowadzić, by uzdrowić służbę zdrowia. Jednak najważniejszą porażką jest przegrana Jarosława Kaczyńskiego w piątkowej debacie z Donaldem Tuskiem. To porażka podwójna, bo premier, jakby oderwany od rzeczywistości, pięć minut po zakończeniu konferencji prasowej stwierdził, że jest absolutnym zwycięzcą.

Ten moment może odwrócić losy kampanii Platformy Obywatelskiej. Lider PO pokonał szefa PiS, mimo że większość sondaży przewidywała zdecydowane zwycięstwo Kaczyńskiego. W zeszły piątek Tusk zerwał też z wizerunkiem nudziarza. I to może być dla PO nowe otwarcie, bo do tej pory nie wiodło się jej najlepiej. Przyjęła bowiem warunki narzucone przez PiS, a co gorsza zaczęła też mówić językiem partii Kaczyńskich: językiem agresji. Nie cofnęła się również - tak jak PiS - przed populistycznymi zagraniami, takimi jak bezsensowny spot wyolbrzymiający liczbę ofiar na drogach. Ta wpadka przysłoniła w oczach opinii publicznej rzeczywiste sukcesy tej partii, np. przyciągnięcie takich ludzi jak Bogdan Borusewicz, Radosław Sikorski czy Władysław Bartoszewski. Nie można zapomnieć o bardzo dobrym pomyśle, jakim była chęć wystąpienia przez Donalda Tuska w Radiu Maryja. Teraz te sukcesy z pewnością zostaną zauważone, zwłaszcza że Tuskowi udało się uniknąć deklaracji co do przyszłych koalicjantów.

A najważniejszy z nich, czyli LiD, znajduje się w tej chwili w bardzo trudnej sytuacji. Największą porażką ugrupowania jest wykolejenie jego głównej lokomotywy: Aleksandra Kwaśniewskiego. Polacy są wyrozumiali i będą może skłonni wybaczyć zaglądanie do kieliszka, ale już chyba nie kłamstwo. A jeszcze niedawno LiD miał na swoim koncie kilka sukcesów - przede wszystkim posiada w swoich szeregach największe gwiazdy opozycji solidarnościowej: Onyszkiewicza, Geremka, Lityńskiego i Frasyniuka. Wojciechowi Olejniczakowi udało się też usunąć z LiD symbol betonu partyjnego - Leszka Millera.

I kto by się spodziewał, że wielkim wygranym tej kampanii będzie z kolei Waldemar Pawlak i jego ugrupowanie? Przywódca ludowców wypowiada się bardzo spokojnie i jasno, unika populizmu. Jako jedyny miał odwagę powiedzieć, że trzeba zreformować KRUS. PSL pod jego rządami przestaje być partią typowo wiejską, zdobywa wyborców także wśród mieszkańców miast.

Przed nami jeszcze cały gorący tydzień, w czasie którego mogą wybuchnąć różne bomby i haki. Wynik wyborów jest jak najbardziej otwarty.