Pojutrze wybory. Jaki pan obstawia wynik dla PiS?
Wiktor Świetlik, Anita Sobczak: Bardzo dobry. Na podstawie naszych badań, którym najbardziej ufamy, moment kryzysowy mamy za sobą. Idziemy wyraźnie ku ponownemu wyjściu na pierwsze miejsce. Sądzę, że wygramy.
Z jakim wydarzeniem wiąże się ten moment kryzysowy, o którym pan mówi?
Co tu dużo ukrywać - z dyskusją z Tuskiem. Trudno uciekać przed wynikami sondaży i ocenami prasy. Dlaczego tak się stało, to już bez znaczenia. Moje usprawiedliwienie nie jest istotne. Teraz jestem niewątpliwie w lepszej formie.
Żałuje pan, że zgodził się na debatę?
Teraz żałuję. Przeceniłem swoje siły - okazało się, że zmogła mnie choroba. Na szczęście przeleżałem w łóżku 30 godzin i pomogło.
Czy PiS wprowadzi do Sejmu 280 posłów? W lipcowym wywiadzie dla "Wprost" mówił pan, że jak PiS wygra, a nie zdobędzie 280 mandatów, poda się pan do dymisji. Podtrzymuje pan to?
To co, żartować nie wolno? Słowo się rzekło, kobyłka u płotu.
A czy przestanie pan kierować partią?
Nad tym się zastanowię. Ale może przy 278 pozostanę?
Jeśli PiS zwycięży i będzie musiał znaleźć koalicjantów, to gdzie będzie szukał?
Rozmowa o koalicjach jest dziś trudna, bo nie ułatwia wygrania wyborów, a to jest teraz najważniejsze. Poza tym sytuacja z koalicjantami jest trudna. Jest tylko jedna partia gotowa na różne koalicje, więc o innych mówić dość trudno. Zresztą ostatnio przywódca tej partii powiedział mi: przy końcu, tuż przed wyborami może trochę łagodniej, bo wie pan, różnie może być...
Raczej pan nie posłuchał rad, zważając na to, co ostatnio powiedział o PSL.
Rzeczywiście niezupełnie posłuchałem.
A kogo poza ludowcami bierze pan pod uwagę?
Nie zamykamy się na rozmowy z nikim, poza LiD-em i Samoobroną, gdyby weszła do Sejmu. Ale mam nadzieję, że nie wejdzie. Zresztą gdybyśmy nie wykluczali koalicji z Samoobroną, nie byłoby wcześniejszych wyborów, bo koalicja z Samoobroną i LPR wciąż by trwała.
Czy w nowym obozie rządowym opartym o PiS znalazłoby się miejsce dla Jana Rokity?
Sądzę, że tak. Z nim jest jednak taki kłopot, że przede wszystkim trzeba wiedzieć, czego on chce. Na razie wiemy, co robi jego żona. Co do niego - taka wiedza jest zdecydowanie mniejsza.
Gdyby jednak Rokita miał się znaleźć w pana otoczeniu, to jakie stanowisko by zajął?
Kiedy Jan Rokita da sygnał, że chce ze mną pogadać, to z nim porozmawiam. Mam pewien pomysł na Rokitę - to ważne i zaszczytne miejsce.
Jakieś ministerstwo?
Może być ministerstwo. Ale nic więcej nie powiem.
A z małżonki Jana Rokity jest pan zadowolony?
To dość oryginalna osoba, ale potrafi powiedzieć na temat naszej konkurencji więcej i bardziej wiarygodnie niż my. Ostatnio Donald Tusk posługuje się metodami trudnymi do zwalczenia, a pani Rokita patrząc od wewnątrz, celnie pokazuje, jaka naprawdę jest PO. Wyobrażam sobie, że są ludzie, którzy się w tej partii czują źle, szczególnie po informacjach ujawnionych przez szefa CBA Mariusza Kamińskiego. Dlatego mam nadzieję, że Jan Rokita i inni będący dziś w Platformie zrozumieją, gdzie są. I wyciągną z tego wnioski.
Wygląda na to, że CBA jest wykorzystywane do kampanii.
Całkowicie odrzucam te zarzuty. Byłoby gigantycznym nadużyciem, gdyby społeczeństwo nie dowiedziało się, o czym mówią politycy PO. Mam pretensje do Kamińskiego, że on w tej sprawie chciał najpierw zwołania komisji ds. służb specjalnych, potem prezydium Sejmu. Według mnie, to było działanie zbyt asekuracyjne. Powinien był to zrobić szybciej. Z punktu widzenia kampanii, informacje poznajemy o wiele za późno, za mało jest czasu, żeby to do ludzi dotarło, żeby utrwaliło się w ludzkiej świadomości. A informacje ujawnione przez CBA pokazały istotę partii, która zmierza do władzy.
Ale chodzi przecież o posłankę, która została już z PO wyrzucona.
Beata Sawicka to nieprzypadkowa osoba w Platformie, to wieloletnia współpracownica Grzegorza Schetyny. To, co zrobiła w sprawie Helu, można uznać za nadużycie, indywidualne złodziejstwo. Ale to, co opowiadała o służbie zdrowia, świadczy nie o niej, ale o partii. To megakompromitacja Platformy i zupełnie nowy obraz tego, czym byłaby władza Platformy - gigantycznym przekrętem.
Czy jednak ta konferencja nie powinna się odbyć w innym czasie?
Zdumiewają mnie dziennikarze wzywający do tego, żeby nie wiedzieć i nie rozpowszechniać informacji. Jeszcze dziwniejsi są ci, którzy mówią, że są demokratami. To co? Ludzie mają nie wiedzieć? To są wiadomości, które mogą wpłynąć na decyzje wyborcze, bo każdy może trafić do szpitala. Dlatego wszyscy powinni wiedzieć, że partia, która chce rządzić, mówi, że szpitale to ma być dobry interes. Miałbym olbrzymie pretensje do ministra Kamińskiego, gdyby tego nie ujawnił, to jego święty obowiązek: ludzie muszą wiedzieć, na kogo głosują. Obawiam się sojuszu LiD-PO, czego obie strony się nie wyparły publicznie. A taki sojusz będzie oznaczał ni mniej, ni więcej tylko rządy takiej pani Sawickiej.
Decyzja o PO-LiD pana zdaniem już zapadła?
Do mnie takie wiadomości od bardzo wysoko postawionych ludzi dochodziły od dawna. To podobno było warunkiem samorozwiązania Sejmu - SLD inaczej nie zgodziłby się na wcześniejsze wybory.
W jednym z wywiadów dla Faktu mówił pan, że Tusk będzie dworzaninem na dworze Kwaśniewskiego. Nadal pan tak uważa?
Nie wiedziałem, że pan Kwaśniewski jeździ na Filipiny i że to taki niebezpieczny kraj.
Prezydent Kwaśniewski został widać przeceniony przez polityków zarówno lewicy, jak i PiS.
Rzeczywiście. Pewnie z powodu choroby nie spełnił swojej roli.
Zweryfikował pan zatem swój pogląd na temat głównego rozgrywającego?
PO jest w rękach KLD. I ta grupa w konfrontacji z grupą SLD będzie miała przewagę. Ale w sensie relacji historycznej i relacji w zapleczu, czyli wielkim biznesie tak naprawdę przewagę będzie miało SLD. Wcale nie będzie to taki prosty układ. Stawiałbym, że większe wpływy będą mieli jednak postkomuniści.
Jak zmieni się skład Rady Ministrów, jeśli PiS wygra wybory?
Powiem ministrom tak: macie trzy miesiące, przez ten czas będzie jeszcze stary skład, dam jeszcze szanse. I po tym czasie wytknę wszystkie błędy, wyciągnę wnioski i pewnie będą jakieś zmiany.
Marszałkiem Senatu ma być Zbigniew Romaszewski, a Sejmu?
Ludwik Dorn. Nie widzę powodów, żeby miało się coś zmienić. To dobra pozycja dla człowieka, który jest niezwykle sprawny, ale też samodzielny i czasem niezbyt kooperatywny. Stanowiska samodzielne bardzo mu odpowiada.
Jakie będą pierwsze decyzje starego-nowego rządu Jarosława Kaczyńskiego?
Przyjęcie pakietu 30 ustaw dotyczących m.in. reformy finansów publicznych, ustawy mieszkaniowej. Niezwykle ważna ustawa o sieci szpitali, która rozpocznie reformę służby zdrowia. Jednym słowem, pierwszy etap jest już gotowy.
PO jest w rękach KLD. I ta grupa w konfrontacji z grupą SLD będzie miała przewagę. Ale w sensie relacji historycznej i relacji w zapleczu, czyli wielkim biznesie, tak naprawdę przewagę będzie miało SLD. Stawiałbym, że większe wpływy będą mieli jednak postkomuniści - mówi w "Fakcie" premier Jarosław Kaczyński, szef Prawa i Sprawiedliwości.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama