Były prezydent wyliczył długą listę zarzutów wobec rządów PiS. "Polska jest demokracją parlamentarną, a oni chcieli stworzyć system prezydencki, do tego źle skonstruowany" - oskarżał Wałęsa. "Obiecywali państwo, które wydaje mniej, ale jednocześnie podwoili wydatki na administrację i VIP-ów" - wyliczał dalej. Ujawnił nawet, że także jemu zaoferowano dwa urzędowe samochody i podwojenie eskorty. "Ja odmówiłem, ale oni sobie nie" - podkreślił.

Reklama

Ale to nie koniec zarzutów. Były prezydent zarzucił braciom Kaczyńskim, że wprowadzili do życia publicznego język "agresji i ostrego starcia". Wałęsa oskarżył także władze o nielegalne stosowanie podsłuchów i wykorzystywanie tajnych dokumentów.

Wałęsa uderzył też w ton emocjonalny i zaapelował o zjednoczenie. "Musimy znaleźć porozumienie między wszystkimi siłami politycznymi, by nie dopuścić do tego, aby powtórzyła się podobna próba zmiany oblicza i wartości konstytutywnej instytucji. Tu chodzi o przyszłość Polski" - grzmiał Lech Wałęsa.