Artur Grabek: Sztandarowy pomysł PO - bon edukacyjny - ma być rewolucją w polskiej szkole. Jeszcze zanim poznaliśmy szczegóły tego pomysłu, już budzi on kontrowersje. Nie boi się pani protestów nauczycieli czy samorządów?
Katarzyna Hall: Według mnie bon to sprawiedliwszy i sprawniejszy sposób dzielenia pieniędzy. Wiem jednak, że wiąże się z nim wiele zagrożeń.
Idea bonu polega na tym, że to rodzic wybiera szkołę dla swojego dziecka, publiczną lub niepubliczną, a szkoła dostaje pieniądze w sposób proporcjonalny do liczby uczniów, którzy ją wybiorą. A więc to rodzice, a nie samorząd, zdecydują o budżecie szkoły. PSL obawia się, że doprowadzi to do zamknięcia małych wiejskich szkół, bo będą nierentowne.
Ideą bonu jest, by dzielić pieniądze w sposób sprawiedliwy, a to znaczy, że trzeba uwzględniać lokalne uwarunkowania. Wiejskie szkoły powinny dostawać więcej pieniędzy po to, by się utrzymać, podobnie jak np. szkoły specjalne. Każdy typ szkoły musi mieć inną wysokość bonu. Inaczej bowiem kosztuje kształcenie w szkole podstawowej, inaczej w zawodowej.
Przeciwnicy bonu wskazują, że taki sposób dzielenia pieniędzy paradoksalnie doprowadzi do jeszcze większych różnic w jakości nauczania.
Może być odwrotnie. Bon edukacyjny może te różnice zmniejszyć. Szkoły konkurując o ucznia, będą musiały podnosić ofertę nauczania. Te samorządy, które wprowadziły już ten system finansowania, wskazują, że jakość edukacji podniosła się.
Czy wprowadzenie bonu jest możliwe w 2009 r. ?
Jest to termin prawdopodobny. Jednak nie chcę przesądzać konkretnej daty, bo konsultacje i przygotowanie przepisów na ich podstawie to proces czasochłonny.
Pani poprzednik Roman Giertych wprowadził inne rewolucyjne zmiany w szkole: mundurki i program Zero tolerancji. Będzie zero tolerancji w szkołach za minister Hall?
Odebrałam te zapisy w taki sposób, że do młodzieży gimnazjalnej zaczęto podchodzić jak do zjawiska bardzo groźnego. Zjawiska godnego skoszarowania. Mam tu na myśli monitory, kamery, mundury, iście wojskowy dryl. Tymczasem trzeba na to spojrzeć inaczej. Gimnazjaliści to młodzi ludzie, których zainteresowania się rozwijają. Dlatego ja widzę wsparcie dla gimnazjów poprzez uatrakcyjnienie ich oferty. Mam na myśli zajęcia pozalekcyjne czy możliwość wybrania dodatkowych ścieżek kształcenia.
Czy to znaczy, że nie będzie mundurków, wydzielonych szkół dla agresywnych uczniów? Mundurki już pojawiły się w szkołach i nie będę w trakcie roku szkolnego zmieniać czegoś, co już funkcjonuje. Nie będzie natomiast Ośrodków Wsparcia Wychowawczego.
A likwidacja gimnazjów, bo taki pomysł pojawił się w poprzedniej ekipie?
Gimnazja pozostaną, a ich połączenie z liceum jest jedną z metod, która może przynieść pozytywne efekty. Liceum bowiem oferuje rozszerzone programy nauczania wybranych przedmiotów, czyli moduły rozwijające zainteresowania uczniów.
Warto by dać te same atuty gimnazjum po to, by w liceum mogły być one pogłębiane. Warto też wrócić do reformy ministra Handkego, bo na etapie szkół podstawowych, gdzie została on zrealizowana, przyniosła skutki. Szkoły podstawowe są bezpieczne, przyjazne i atrakcyjne dla dzieci. Przyjrzymy się także programom nauczania, by szkoła gimnazjalna była atrakcyjna. Po za tym praca nad podstawami programowymi ma szczególne znaczenie ze względu na propozycję obniżenia wieku szkolnego do 6 lat. Nie można dzieci sześcioletnich uczyć tego samego co rok starszych.
Pomysł obniżenia wieku szkolnego do 6 lat podnoszony jest od dawna, ale żeby to zrobić, wcześniej trzeba wybudować sieć przedszkoli, szczególnie na wsi.
To będzie jeden z priorytetów mojej działalności. Chcę wspierać rozwój wszelkich form wychowania przedszkolnego.
Czyli jeszcze w tej kadencji Sejmu dojdzie do obniżenia wieku szkolnego?
Mam nadzieję, że tak. Jestem przekonana do tego rozwiązania. Poza tym mamy w tej chwili dobrą sytuację do przeprowadzenia tej zmiany, bo jesteśmy w demograficznym dołku. Obniżenie wieku szkolnego oznacza bowiem, że w jednym roku do szkoły będą musiały pójść siedmio- i sześciolatki. Oczywiście byłoby to rozłożone na dwa czy trzy lata.
A co z maturą? Należy spodziewać się jakichś zmian?
Cieszę się, że do ścisłego kanonu przedmiotów maturalnych wróci matematyka. Bardzo mi zależy na tym, by to promować i efektywniej uczyć matematyki. Od 25 lat nie ma obowiązkowej matematyki na maturze. Całe pokolenie zostało wychowane w przekonaniu, że można obejść ten obowiązek. Stąd teraz mamy mały odsetek inżynierów czy techników. A miejsc pracy w zawodach technicznych jest dużo. Dlatego warto bardziej przystępnie uczyć tego przedmiotu, by system edukacyjny dawał wszystkim przynajmniej minimalne, praktyczne umiejętności matematyczne.
A co z egzaminem z języka polskiego? Będzie prezentacja czy powrót do przepytywania uczniów przez komisję?
W tym roku na pewno nic się nie zmieni. Szkoła potrzebuje spokoju. Ja najgorzej wspominam rok szkolny, w którym trzeba było trzy razy stanąć przed uczniami i opowiadać, że zmieniły się wymagania maturalne. To nie znaczy jednak, że nie będziemy przyglądać się temu. Jestem jednak przeciwniczką zmieniania czegoś nagle.