Dla SLD to za mało - chcą także stanowisk w Polskim Radiu. Sojusz więc czeka, kto mu da więcej: PiS czy PO.

Według informatorów DZIENNIKA związanych z SLD propozycję miał złożyć Andrzej Urbański, szef TVP. Także politycy PiS wskazują, że to on prowadzi negocjacje w sprawie mediów publicznych. Już wcześniej prezes TVP dostał od prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego zgodę na rozmowy ze wszystkimi, byle tylko utrzymać status quo.

Reklama

Nie wiadomo jeszcze, za co rekomendowany przez SLD wiceprezes miałby w telewizji odpowiadać. "Bo jeżeli za dostarczanie długopisów i papieru toaletowego, to dziękujemy" - mówi jeden z doradców liderów SLD. Lewica gra twardo. Chce mieć realny wpływ zarówno na sprawy korporacyjne, jak i programowe. Poza tym podobnego stanowiska oczekują w Polskim Radiu, a tego prezes telewizji publicznej zagwarantować nie mógł. Rozmowy utknęły w miejscu. Nie wiadomo też, kto ze strony SLD będzie je kończył: Wojciech Olejniczak czy Grzegorz Napieralski, którzy toczą w swojej partii wewnętrzny spór.

Tymczasem w tym tygodniu do negocjacji z LiD ma powrócić Platforma Obywatelska. Ostatnie spotkanie polityków PO i LiD odbyło się trzy tygodnie temu, ale zakończyło się bez rezultatu.

Reklama

"Chcemy dowiedzieć się od nich, kto będzie prezesem TVP. Nie chodzi nam o wpływy, ale to, by pokazało, jakie są intencje PO" - mówi nam jeden z polityków LiD.

Co na to PO? "Sama często budzę się w nocy i zastanawiam się, kto mógłby zostać prezesem TVP. Niestety nie znam jeszcze odpowiedzi na to pytanie" - mówi Iwona Śledzińska-Katarasińska, posłanka PO, odpowiadająca za ustawę medialną. Dodaje, że ze strony PO nie było obietnic stanowisk w zarządzie telewizji publicznej. "Nie oznacza to jednak, że przedstawiciele lewicy nie będą brani pod uwagę przy wyborze członków nowej KRRiT" - mówi Śledzińska-Katarasińska. Poza tym nie jest tajemnicą, że PO będzie chciało forsować koncepcję zarządu jednoosobowego, a wtedy dla SLD nie będzie po prostu miejsca. "Mieliśmy już do czynienia z Janem Dworakiem i nic w tamtym zarządzie do powiedzenia nie mieliśmy. Oczekujemy na konkretną ofertę. Na piękne oczy nic nie poprzemy" - mówi nam osoba związana z SLD i znająca się na mediach.

W tym tygodniu ustawa medialna wróci z Senatu do Sejmu. W Senacie PO zgłosiła poprawkę umożliwiającą ministrowi skarbu odwołanie członków władz mediów publicznych w określonych przypadkach. To powrót do jednego z najbardziej krytykowanych zapisów w tym projekcie.

Reklama

"PO liczy, że poprzemy ich wersję ustawy, a nie mówi nic o wizji zmian w mediach. Do tego w Senacie wróciła do pomysłu przekazania ministrowi skarbu wpływu na kształt władz mediów publicznych. My się pytamy, czy rzeczywiście chodzi o odpolitycznienie mediów, czy o coś innego" - mówi Jerzy Wenderlich, poseł LiD. PO liczy jednak, że bez względu na zastrzeżenia lewicy i tak będzie musiała ona z powodów politycznych zagłosować przeciwko prezydenckiemu wetu do ustawy medialnej.

"Mam wrażenie, że LiD się pogubiło i nie ma spójnego pomysłu na to, co zrobić z mediami publicznymi. Mam nadzieję, że jednak zdecyduje się poprzeć naszą ustawę" - ocenia Mariusz Witczak, senator PO. Ale jeden z wpływowych polityków lewicy kontruje: "Platformie się wydaje, że musimy poprzeć tę ustawę, bo nie mamy wyjścia. Padła obietnica, że w Senacie zostaną uwzględnione nasze poprawki. I co? I nic. Platforma zapomina, że my nic nie musimy".