Raport z przemówienia polskiego ministra trafił na biurko Angeli Merkel już kilka godzin po jego wygłoszeniu. Niemieccy dyplomaci uważają, że expose to sygnał zwrotu w polskiej polityce zagranicznej, który może doprowadzić do takiego zbliżenia między oboma krajami, jakie od lat istnieje między Francją i Niemcami.
Testem otwarcia Polski wobec Niemiec ma być najbliższy szczyt Unii w połowie czerwca. Warszawa ma na nim przedstawić propozycję nowej polityki wschodniej Wspólnoty, która pozwoli na szybszą integrację Ukrainy.
Tuż przed szczytem wysocy rangą polscy i niemieccy dyplomaci mają wypracować wspólne stanowisko wobec Kijowa. "Dzięki temu będziemy mieli większe szanse przekonania do naszej strategii całą Wspólnotę" - dowiadujemy się w MSZ.
"Dwa lata temu <pakt muszkieterów> Marcinkiewicza o solidarności energetycznej Unii zakończył się fiaskiem, bo nie przekonano wcześniej do niego najważniejszych państw UE" - tłumaczą polscy dyplomaci.
Niemcy na razie nie chcą przyjmować Ukrainy do Unii, gotowi są jednak uruchomić potężny program wzmocnienia gospodarczego naszego wschodniego sąsiada i pomocy w przyjęciu europejskiego prawa. Podczas czerwcowego spotkania oba kraje mają też uzgodnić wspólną strategię wobec nowego prezydenta Rosji.
Rysuje się także szansa na przełamanie sporu między Warszawą i Berlinem w sprawie importu gazu z Rosji. W raporcie, który otrzymała kanclerz Merkel, starannie podkreślono słowa Sikorskiego o konieczności budowy strategicznych magazynów gazu i gazociągów między krajami Unii, tak aby w razie odcięcia dostaw ze Wschodu państwa europejskie mogły przyjść sobie wzajemnie z pomocą. - Niemieckie koncerny mogą szybko zbudować łączniki między polskim i niemieckim systemem gazowym. Dziś Polska pod tym względem należy do Europy Wschodniej.
Jest też nadzieja na wypracowanie kompromisu w sprawie wysokości budżetu Unii na lata 2007 - 2013. Sikorski zapowiedział, że Polska będzie upierać się przy utrzymaniu dużego (powyżej 1 proc. PKB Unii) budżetu Brukeli, podczas gdy Niemcy, największy płatnik netto Wspólnoty, wolałby poczynić oszczędności.
Niemieckie MSZ zaczyna jednak dostrzegać korzyści z utrzymania wyższych dotacji. "Jesteśmy świadomi, że hojne dotacje Brukseli są korzystne także dla Niemiec: bez 10 mld euro rocznie subwencji z Unii dla Polski polsko-niemieckie obroty handlowe zapewne nie osiągnęłyby 60 mld euro rocznie" - mówią w Berlinie.
Nowa taktyka dyplomatyczna Sikorskiego i otwarcie Polski na Niemcy zaniepokoiły wczoraj Jarosława Kaczyńskiego. "Rujnuje się dorobek w polityce zagranicznej nie tylko mojego rządu, nie tylko prezydenta, ale i poprzednich władz. Polska znów wraca do poszukiwania patrona, i to dość specyficznego patrona w postaci Niemiec" - ocenił wczoraj były premier w radiowych "Sygnałach Dnia".
p
Kai-Olaf Lang - ekspert Fundacji Nauka i Polityka w Berlinie
Środowe przemówienie Radosława Sikorskiego potwierdza, że w polskiej polityce zagranicznej dokonała się reorientacja. Ton wystąpieniu szefa polskiego MSZ nadawały trzy elementy. Po pierwsze bardzo wyraźny był wektor europejski, podkreślona została potrzeba konsolidacji i pogłębienia integracji Unii. Jednocześnie zaakcentowana została zbieżność czy wręcz tożsamość interesów Polski i UE. Słowa Sikorskiego raz jeszcze potwierdziły, że silna Polska w silnej Europie to priorytet działań ekipy Tuska.
Po drugie jeśli zestawimy to przemówienie z wystąpieniami polityków poprzedniego rządu, bardzo wyraźnie widać, że nastąpiła deideologizacja polityki zagranicznej. Minister Sikorski odciął się jednoznacznie od pojęcia racji stanu, tak chętnie przywoływanego przez jego poprzedników. Minister Anna Fotyga, mówiąc o konieczności umacniania pozycji Polski, wielokrotnie posługiwała się kategorią międzynarodowego prestiżu. W porównaniu z twardą - w wymiarze pojęciowym przynajmniej - polityką PiS Sikorski może wydawać się zwolennikiem miękkiej polityki zagranicznej.
Trzeci charakterystyczny element wystąpienia Sikorskiego to próba pragmatycznego podejścia po polityki zagranicznej - szczególnie do trudnych stosunków z Niemcami i Rosją. To pragmatyczne podejście w zestawieniu z wystrzeganiem się słów takich jak "racja stanu" czy "prestiż międzynarodowy" pozwala nam sądzić, że Sikorski jest zwolennikiem nowej elastyczności w stosunkach międzynarodowych. Ta elastyczność nie jest jednak tożsama ze słabością. W przemówieniu bardzo wyraźnie została przedstawiona konieczność obrony podstawowych polskich interesów na przykład w sprawie reformy budżetu unijnego czy bezpieczeństwa międzynarodowego.
Wbrew pozorom nie mamy więc do czynienia z całkowitym odejściem od polityki zagranicznej poprzedniej ekipy. Ciągłość niektórych zamierzeń jest widoczna w akcentowaniu roli Polski w kształtowaniu europejskiej polityki sąsiedztwa oraz bliskiej współpracy z Ukrainą i innymi wschodnimi sąsiadami. Nic też nie zmieniło się w kwestii bezpieczeństwa energetycznego obszernie omówionego przez ministra Sikorskiego. Akcentowanie zasady solidarności, która ma być podstawową regułą współpracy europejskiej, nie odbiega od propozycji poprzedniego rządu.
Choć wcześniej pojawiły się sygnały, że Polska będzie działać w Unii na zasadzie budowania doraźnych sojuszy opartych na wspólnocie poszczególnych interesów, w przemówieniu znalazła się zapowiedź ścisłego partnerstwa z kluczowymi graczami w Unii - Niemcami i Francją.
Oczywiście przy pewnej zręczności możliwe jest zarówno zbudowanie strategicznego partnerstwa z wybranymi krajami, jak i szukanie sprzymierzeńców do rozwiązywania doraźnych problemów. Czy jednak Polsce uda się ułożyć relacje z Francją na podobnej zasadzie, na jakiej buduje je z Niemcami, tego nie jestem pewien. Miejmy nadzieję, że Polska będzie rzeczywiście dążyć do naprawy stosunków bilateralnych w ramach Trójkąta Weimarskiego. Poprzednia ekipa zaniedbała tę sprawę i wiele jest tu do nadrobienia. Jest to istotne, zwłaszcza jeśli chodzi o politykę wschodnią - tutaj współpraca z Niemcami znaczy dla Polski bardzo wiele.
W porównaniu z tematyką europejską problematyka stosunków transatlantyckich zajęła znacznie mniej miejsca w sejmowym przemówieniu. Radosław Sikorski podkreślał, że Polska potrzebuje trojakiej polisy ubezpieczeniowej, jeśli chodzi o kwestie bezpieczeństwa. Jedną polisą jest ścisła współpraca z Unią, drugą - współdziałanie z NATO, a trzecią gwarancją bezpieczeństwa Polski byłby bezpośredni sojusz z USA w postaci budowy tarczy antyrakietowej. Realistyczne podejście rządu Tuska nie jest tu zaskoczeniem - modernizacja sił zbrojnych jest przecież priorytetem w negocjacjach w tej sprawie.
Od czasu objęcia rządów przez PO mówi się o przełomie w polskiej polityce zagranicznej. Przedstawienie integracji europejskiej jako szansy na skok cywilizacyjny dla Polski było także ważne dla rządu PiS. Moim zdaniem różnica leży w stylu przedstawienia tego zagadnienia. Przemówienie Sikorskiego zostało bardzo dobrze odebrane, ponieważ minister nie ograniczył się do wyliczenia zadań, które stoją przed Polską, ale uzasadnił ich konieczność poprzez przywołanie historycznego kontekstu. To lepiej przemawia do wyobraźni niż biurokratyczne wyliczanki.
Sikorski stawia przed polską dyplomacją ambitne, ale możliwe do realizacji cele. Nie są one może tak porywające jak przed laty wizja wejścia do struktur europejskich i transatlantyckich, ale minął już czas tak spektakularnych wyzwań.
Przed Polską stoją cele może mniej widowiskowe, ale równie ważne. Przystąpienie do Unii nie było przecież jednorazowym skokiem. Już przed 1 maja 2004 Polska zbliżyła się do europejskiego poziomu, a z dniem wejścia do UE jej sytuacja nie zmieniła się diametralnie. Wciąż pracuje na swoją pozycję we Wspólnocie i jest to zadanie na długie lata. To żmudna, wręcz organiczna praca.
Poza tym już wkrótce pojawią się przed Polską jako ambitnym krajem członkowskim nowe wyzwania, które nie ominą także Starej Europy. Należy do nich budowanie pozycji Unii w zglobalizowanym świecie. Dlatego spodziewam się, że w przyszłości myślenie w kategoriach europejskich i globalnych będzie punktem wyjścia dla wszelkich działań Polski na arenie międzynarodowej.