Choć polscy europosłowie w Parlamencie Europejskim zasiadają od trzech lat, dopiero teraz oficjalnie padło pytanie o to, dlaczego mają oni mniej praw niż polscy parlamentarzyści. Na czym polega różnica? W możliwości utraty mandatu. Jeśli polski europoseł zostanie skazany prawomocnym wyrokiem, automatycznie traci mandat. Poseł i senator zaś nie. I właśnie ta różnica zaniepokoiła zarówno Parlament Europejski, jak i Komisję Europejską.

Reklama

A wszystko wyszło na jaw przez sprawę eurodeputowanego Witolda Tomczaka, który najprawdopodobniej straci immunitet. Grozi mu wyrok za znieważenie policjanta. Jeżeli sąd go skarze, automatycznie straci mandat. Gdyby Tomczak zasiadał na Wiejskiej, nic by mu się nie stało.

"Problem w tym, że istnieje unijny protokół, który mówi jasno, że posłowie do europarlamentu mają takie same prawa jak parlamentarzyści krajowi. I ewidentnie widać, że polskie prawo jest w sprzeczności z tym protokołem" - tłumaczy europoseł PO Tadeusz Zwiefka.

Dlatego europarlament zwrócił się z tą sprawą do Komisji Europejskiej. Zadał jej dwa pytania: czy Polska narusza wspólnotowe przepisy oraz czy komisja zamierza wnieść sprawę do Trybunału Sprawiedliwości. Z kolei Komisja Europejska w najbliższych dniach zwróci się do ministra sprawiedliwości z pytaniem, czy rząd zamierza coś w tej sprawie zrobić. I od odpowiedzi będzie zależało, czy sprawa trafi do trybunału, czy nie.

"Jeśli nasz rząd odpowie, że zamierza szybko podjąć prace nad zrównaniem prawa, sprawa na tym się skończy" - uspokaja Zwiefka. I dodaje, że posłowie koalicji PO - PSL jak najszybciej będą się starali zrównać prawa eurodeputowanych i parlamentarzystów. "Trzeba się tym zająć. Bo skazany poseł czy senator powinien stracić mandat" - zgadza się minister w kancelarii premiera Julia Pitera.

Ale możliwość utraty mandatu to tylko jedna z kilku różnic pomiędzy polskimi europosłami a parlamentarzystami. Bo w odróżnieniu od posła, europoseł za przejazdy czy przeloty na terenie Polski musi zapłacić. "Nie mamy też dostępu do bezpłatnego Dziennika Ustaw. Wszyscy posłowie w Sejmie otrzymują takie dokumenty za darmo, a my musimy je sobie kupić" - skarży się europosłanka SLD Lidia Geringer d’Oedenberg.

Europosłom w odróżnieniu od posłów na czas sprawowania mandatu nie przysługują urlopy bezpłatne. "Przed objęciem mandatu byłam dyrektorem Filharmonii Wrocławskiej. Chciałam wziąć bezpłatny urlop, by po zakończeniu kadencji tam wrócić. Ale okazało się, że nie mam do tego prawa" - mówi d’Oedenberg.

Posłów skargi ich kolegów pracujących w Brukseli jednak nie przekonują. "Pieniądze na podróże mają przecież wliczone w koszty za prowadzenie biura. Poza tym oni mogą sobie kupić srebrną zastawę i limuzynę, a po zakończeniu kadencji będzie to ich" - stwierdza poseł PiS Marek Suski. I dodaje: "Więc chciałbym być tak dyskryminowany jak europosłowie".