Premier Donald Tusk i prezydent Lech Kaczyński spotkają się jutro, żeby uzgodnić wspólne stanowisko przed poniedziałkowym szczytem Unii, który poświęcony będzi sytuacji w Gruzji i relacjom Unia-Rosja. Spotkanie obu polityków odbędzie się o godz. 9.30 w Pałacu Prezydenckim.

Reklama

Czego chce Lech Kaczyński
Prezydent skłania się ku ostrzejszej niż premier postawie wobec Kremla. Być może będzie domagał się wprowadzenia sankcji dla Rosji.

Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Władysław Stasiak powiedział, że należy rozważyć taką możliwość. Jego zdaniem, sankcje mogłyby dotyczyć ruchu bezwizowego Rosja-UE i kwestii energetycznych. Nie rozwinął jednak tego drugiego wątku. Jak wiadomo, Rosja jest głównym dostawcą gazu do Europy i to raczej ona szantażuje Europę w sprawie dostaw energii, a nie na odwrót.

Czego chce Donald Tusk
Przedstawiciele premiera o sankcjach wobec Moskwy nie wspominają. W kancelarii premiera powstał już tzw. non-paper, czyli rządowe stanowisko na szczyt. Jutro premier przedstawi je Lechowi Kaczyńskiemu, zostanie ono też przesłane do stolic europejskich.

Reklama

Nieoficjalnie, według dokumentu, w grę nie wchodzi zamrożenie stosunków dyplomatycznych z Rosją, bo Unia nie może sobie pozwolić na zerwanie dialogu z Rosją. "Niewykluczone, że na szczycie pojawi się propozycja, aby odsunąć w czasie rozmowy UE-Rosja o umowie stowarzyszeniowej, albo utrudnić jej wejście do WTO (Światowej Organizacji Handlu)" - mówi jeden z współpracowników Tuska.

Co powie Unia
Źródła w MSZ przyznają, że zarówno stanowisko Polski, jak i Unii nie wyjdzie najprawdopodobniej - pod względem stanowczości komunikatu wobec Rosji - poza wynegocjowany przez prezydenta Francji Nikolasa Sarkozy'ego w Moskwie i Tbilisi sześciopunktowy plan rozwiązania konfliktu.

Polska, jak wiele krajów UE, ma się dodatkowo domagać od Rosji wycofania się z decyzji o uznaniu niepodległości Abchazji Południowej i Osetii. Zarówno prezydent, jak i premier są zgodni, że Gruzji i Ukrainie należy jak najszybciej - najlepiej na grudniowym szczycie Paktu Północnoatlantyckiego - przyznać Plan Działań na rzecz Członkostwa w NATO.

Reklama

Zgrzyty na szczycie
Przedstawiciele kancelarii premiera nie komentują udziału prezydenta w unijnym szczycie szefów rządów. Ale nieoficjalnie przyznają, że to "co najmniej dziwne, a udział prezydenta w szczycie na pewno nikomu nie pomoże".

"Na szczytach unijnych zawsze był premier, udział prezydenta może być niezrozumiały. Najgorzej jeśli nie dojdzie w piątek do porozumienia, to będziemy na szczycie prowadzić dwie polityki wobec Gruzji - rządową i prezydencką. To byłaby katastrofa" - mówi jeden ze współpracowników Tuska.

"To tak jakby na spotkanie ministrów rolnictwa przyjechał minister kultury i jeszcze chciał odgrywać główną rolę w negocjacjach. Jeśli prezydent będzie używał takiej wojennej retoryki, jak podczas swojego wyjazdu do Tbilisi, to oczywiście lepiej, żeby nie jechał" - ocenił Stefan Niesiołowski (PO).

Prezydent i premier muszą rozstrzygnąć kto będzie przewodniczył polskiej delegacji w Brukseli. Zdaniem Kownackiego, "z urzędu" delegacją powinien kierować Lech Kaczyński.

Poleca osobno, lub razem
Prezydent i premier podczas spotkania mają też ustalić czym lecą do Brukseli. Według obecnego planu, prezydent ma lecieć rządowym Tu-154 M (zabierając dziennikarzy), a premier Jakiem-40. Niewykluczone jednak, że zdecydują się polecieć razem Tupolewem.

W polskim prawie nie ma przepisów zabraniających premierowi i prezydentowi latania jednym samolotem. Ale - podkreśla rzeczniczka MSWiA Wioletta Paprocka - niepisana zasada stanowi, że ze względów bezpieczeństwa latają oddzielnie.