GRZEGORZ OSIECKI: Jest pan zaskoczony prośbą prezydenta i premiera o szybkie zwołanie posiedzenia Sejmu w sprawie ratyfikacji?
BRONISŁAW KOMOROWSKI: Zdziwiony? Ucieszyłem się, że w końcu jest porozumienie w tak ważnej dla Polski sprawie.
Panu przypadnie nadzorowanie powstania uchwały, która ma uspokoić obawy PIS. Mogą być zmiany?
Projekt uchwały jest mojego autorstwa i wpisałem tam fragmenty przejęte z pisowskiej poprawki do ustawy rządowej. PiS może uzupełnić uchwałę, wszystko, co nie będzie groziło niekonstytucyjnością, jest warte poważnego potraktowania. Czekam w poniedziałek na propozycje.
Sejm przyjmie we wtorek ustawę ratyfikacyjną?
Zwołałem posiedzenie, chcę, by sprawa wtedy się rozstrzygnęła. W południe we wtorek posłowie zaczną debatę nad uchwałą i jeśli będą poprawki, to projekt trafi do komisji i jeszcze tego samego dnia wróci pod obrady na głosowanie. Chcę także, by we wtorek posłowie zagłosowali nad przyjęciem rządowej ustawy ratyfikacyjnej.
Na ile jest pan pewny, że Sejm przyjmie ustawę ratyfikacyjną?
Nie podejmuję się określić tego w procentach, ale trudne do wyobrażenia jest, by mogła istnieć lepsza gwarancja zapewnienia poparcia dla ratyfikacji traktatu niż porozumienie między prezydentem i premierem. Nie wyobrażam sobie, by kluby mogły takie porozumienie zlekceważyć, bo to porozumienie w najważniejszej teraz sprawie dla Polski.
Czy postulaty PiS znajdą się w ustawie o wzajemnych relacjach rządu, Sejmu i Senatu w kontaktach z Unią Europejską?
Ta ustawa i tak musi być nowelizowana w związku z traktatem lizbońskim. Rzeczywiście można tam szukać bardzo różnych rozwiązań, ja już podjąłem pewne prace w parlamencie na ten temat i jestem przekonany, że można tu szukać wspólnego punktu widzenia na rzecz wzmocnienia roli państwa polskiego. Tu jest pełna otwartość.
Czyli może tam się znaleźć postulat PiS, że wycofanie się z Joaniny i protokołu brytyjskiego nie jest możliwe bez zgody prezydenta, rządu, Sejmu i Senatu?
Mogą się w niej znaleźć różne obszary, które wzmacniałyby rolę czynnika narodowego w ramach przyjętych rozwiązań w samej Unii. Mogą też być dodatkowe gwarancje związane z rozwiązaniami, które znajdują się w traktacie lizbońskim. To wymaga rozmowy, na razie na ten temat żadnych rozmów nie było.
Nie żałuje pan uchwały z 20 grudnia, która dla PiS stała się casus beli w sprawie traktatu?
Jak ktoś chce wojny, zawsze znajdzie pretekst. Ona nie miała nic wspólnego z traktatem. Ona miała być w zamyśle autorów pochwałą skutków negocjacji. Przywiązywanie nadmiernej wagi do poszczególnych zapisów w sytuacji, gdy samemu próbowało się kwestionować wagę takiego aktu jak uchwała, wydaje się być wyłącznie szukaniem pretekstu.
p
Kamiński: Nie ma co zwlekać z ratyfikacją
GRZEGORZ OSIECKI: Prezydent i premier wystąpili do marszałka Sejmu, by Sejm już we wtorek ratyfikował traktat lizboński. Skąd to przyspieszenie?
MICHAŁ KAMIŃSKI*: Bo jeśli jest porozumienie, to po co przedłużać. A po drugie ważne jest, żeby prezydent pojechał na szczyt NATO w Bukareszcie, gdzie będzie wielu unijnych liderów z pierwszym ważnym zwycięstwem, to znaczy z przyjętą przez parlament ustawą ratyfikacyjną.
Jakie uzgodnienia zawarto w sprawie obaw PiS o protokół brytyjski i mechanizm z Joaniny?
Te zabezpieczenia, o których mówi PiS, to z jednej strony mające przecież znaczenie polityczne deklaracje samego premiera składane obok, treść uchwały, która będzie przyjęta, co uzgodniono, i po trzecie ma być jasna deklaracja polityczna w sprawie nowelizacji ustawy z 2004 r. o relacjach organów władzy w kontekście Unii Europejskiej. Deklaracja, która mówi o wychodzącym naprzeciw obietnicom PiS charakterze tych rozstrzygnięć.
To co ma się znaleźć w ustawie? Czy będzie punkt, że wycofanie z Joaniny czy protokołu brytyjskiego nie jest możliwe bez zgody prezydenta?
Gdyby szczegóły były uzgodnione, to nie mówilibyśmy o deklaracji w sprawie ustawy, ale mielibyśmy gotowy projekt. To nie tak łatwe, tego nie zrobi nawet dwóch panów, rozmawiając 5 godzin. Umówili się co do tego, że ta ustawa musi satysfakcjonować obie strony, i tak będzie. Ona w oczywisty sposób musi wychodzić naprzeciw oczekiwaniom PiS.
Czy ta ugoda to nie ustępstwo ze strony prezydenta i PiS, bo ustawa ratyfikacyjna będzie teraz, a ewentualne zabezpieczenia w ustawie w przyszłości?
Ja odrzuciłbym w tak ważnej sprawie logikę myślenia, kto komu ustąpił i jakie są polityczne konotacje tej sprawy. W oczywisty sposób musiał ustąpić prezydent i musiał ustąpić Donald Tusk, bo to się nazywa kompromis. Najważniejsze jest to, że Polska nie jest hamulcowym Europy, że Polska jest w czołówce krajów ratyfikujących dobry dla Europy i bardzo dobry dla Polski traktat lizboński, a z drugiej strony ważne jest, że Polska i klasa polityczna w Polsce okazuje szacunek dla tych, którzy mogą mieć w sprawach Europy wątpliwości, by jak najwięcej ludzi utożsamiało się z traktatem lizbońskim.
Spodziewa się pan pełnego poparcia ze strony PiS dla prezydenta czy mogą być niespodzianki?
Mam nadzieję, że w tej sprawie niespodzianek już nie będzie. Przecież prezydent wylatuje 2 kwietnia na ważny szczyt w Bukareszcie. Z drugiej strony myślę, że każdy, kto jest posłem PiS i PO, posłucha ustaleń osób tak ważnych dla obu tych partii, czyli prezydenta Kaczyńskiego i premiera Tuska.
Ale zasadnicze pytanie pozostaje: na ile tymi ustaleniami będzie czuł się związany Jarosław Kaczyński?
Przecież mamy kompromis. I prezydent, i były premier są osobami o przekonaniach proeuropejskich, dlatego nie przypuszczamy, by były jakieś problemy.
Nie boicie się, czy PO dotrzyma zobowiązań w sprawie ustawy?
To nie wojna gangów w Chicago, ale rywalizacja demokratycznych partii w demokratycznym kraju. Nie wyobrażam sobie, by pan premier chciał odejść od tego, co ustalił z prezydentem.
Jaka była atmosfera spotkania? Czy prezydent i szef rządu zjedli obiad? Czy do obiadu podano wino?
Atmosfera była dobra, a o obiad i wino nie pytałem prezydenta. Mnie interesowało, czy się dogadali, a nie czy zjedli kaczkę czy kurczaka, czy pierogi. Jestem politykiem, a nie krytykiem gastronomicznym w gazecie.