"Mam nadzieję, że ze strony polityków PiS padnie ostry głos sprzeciwu, bo podobno nie prowadzą oni europejskiej polityki na kolanach" - mówi dziennikowi.pl były wiceminister spraw zagranicznych w rządzie PiS Paweł Kowal. Dodaje, że już raz przez niefortunną wypowiedź prezydenta Francji stosunki Warszawy i Paryża układały się nie najlepiej.
"Doradcy Sarkozy'ego zapomnieli mu powiedzieć, na ile lat lodem spięte zostały stosunki polsko-francuskie po wypowiedzi Jacquesa Chiraca, że Polacy powinni siedzieć cicho" - przypomina Kowal. A jego partyjny kolega Karol Karski dodaje, że krytyka Sarkozy'ego to wypowiedź prezydenta, który cieszy się niską popularnością nawet we Francji.
Karski uważa, że o tym, jakim człowiekiem jest Sarkozy, świadczy to, co powiedzieli o nim węgierscy dyplomaci. "Na szczycie grupy wyszehradzkiej opowiedzieli o spotkaniu prezydenta Węgier z Sarkozym. Trwało ono 30 minut. Przez 20 minut Sarkozy rozmawiał jednak przez telefon - ze swoją córką" - mówi Karol Karski.
Bardziej wyrozumiała dla prezydenta Francji jest Platforma Obywatelska. Wicemarszałek Sejmu Stefan Niesiołowski nie owija w bawełnę. "Sarkozy nie rozumie postępowania Lecha Kaczyńskiego, ale nie jest sam - nikt tego nie rozumie. Prezydent najpierw uznawał traktat lizboński za sukces, a teraz ma inne zdanie" - mówi.
Zachowanie Kaczyńskiego Niesiołowski nazywa kompromitującym i szkodzącym Polsce. "Skazuje nasz kraj na marginalizację w Unii Europejskiej" - uważa polityk PO.
W podobnym tonie wypowiada się wiceszef klubu PO Grzegorz Dolniak. "Niestety, źródło fermentu i niepokoju w Europie leży w zachowaniu Lecha Kaczyńskiego" - twierdzi poseł.