Decyzja w PiS już praktycznie zapadła. Wniosek o referendum zostanie złożony. Kiedy? "Zdecydowanie szybciej niż w 2011 r., bo zgody Polaków wymaga już decyzja o wejściu do mechanizmu walutowego" - mówi wiceprezes PiS Aleksandra Natalli-Świat. A nieoficjalnie wiadomo, że harmonogram rządu przewiduje podjęcie tej decyzji przez rząd i NBP już w połowie 2009 r. To oznaczałoby, że PiS złoży wniosek o przeprowadzeniu referendum już za kilka miesięcy. Co na to PO? "Bezpodstawne jest oczekiwanie, że w tej sprawie rozpiszemy referendum" - odpowiada opozycji wiceszef klubu PO Grzegorz Dolniak.

Reklama

>>>Przeczytaj, jak Donald Tusk przekonał NBP do wprowadzenia euro

Jak więc PiS chce do tego referendum doprowadzić? Złożenie wniosku jest proste. Może to zrobić grupa posłów albo prezydent Lech Kaczyński. "To nie jest moment, żeby o tym decydować" - ucina te dywagacje szef jego kancelarii Piotr Kownacki. Jeśli wniosek złożyłby prezydent, wówczas decyzję o referendum podejmuje Senat. Ale on też jest zdominowany przez PO.

Bardziej prawdopodobne więc jest, że złożą go jednak posłowie PiS. Bo w Sejmie mógłby mieć nawet szanse na przyjęcie. Dlaczego? Choć SLD jest sceptyczne wobec pomysłu referendum, nie mówi zdecydowanie "nie". "Nasze stanowisko jest jasne i oczywiste od samego początku: chcieliśmy zawsze szybkiego wejścia Polski do euro, ale pod warunkiem że nie straci na tym obywatel" - mówi szef Sojuszu Grzegorz Napieralski. PiS może też liczyć na wsparcie ludowców. W majowym wywiadzie dla Agencji Reutera wicepremier Waldemar Pawlak nie wykluczył takiego rozwiązania. "Jest to możliwe, bo to decyzja o bardzo ważnym zakresie politycznym, choć z punktu widzenia faktycznego ma ona bardziej techniczny charakter" - mówił wówczas prezes PSL. Co dziś sądzi o tym PSL? "Nie rozmawialiśmy o tym, ale nie ma u nas zgody na szybką ścieżkę dla euro" - mówi anonimowo członek władz partii.

Reklama

Gdyby więc doszło do referendum, to na jakie pytanie mielibyśmy odpowiadać? Na pewno nie "czy jesteś za przyjęciem euro?". "O tym zdecydowaliśmy, przyjmując w 2003 r. traktat akcesyjny" - mówi DZIENNIKOWI prof. Marek Safjan, były prezes Trybunału Konstytucyjnego. Jego zdaniem teraz można pytać Polaków już tylko o termin odejścia złotówki do lamusa.

Jednak gdy kilkanaście miesięcy temu pomysł takiego referendum zgłosiła ówczesna wicepremier i minister finansów Zyta Gilowska, z Komisji Europejskiej napłynęły głosy oburzenia. Komisarz do spraw gospodarczych i walutowych Joaquin Almunia radził Polsce, by zrezygnować z pytania obywateli. "Takiego referendum nie może zabronić nam nikt w Brukseli" - zapewnia jednak w rozmowie z DZIENNIKIEM Mikołaj Dowgielewicz, szef Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej. Zaraz jednak dodaje, że sam wolałby poważną debatę ekonomistów i rozważną decyzję rządu zamiast politycznej kampanii. "To źle, że PiS chce tak to rozstrzygać" - stwierdza minister Dowgielewicz.

O stanowisko rządu w sprawie referendum chcieliśmy zapytać kogoś z otoczenia premiera. "Co rząd na to?" - takiego SMS-a wysłał DZIENNIK do szefa gabinetu Donalda Tuska. "Jak na lato" - odpisał minister Sławomir Nowak. Nieoficjalnie jeden z polityków PO przyznał, że jeśli referendum mogłoby być, to tylko tuż przed wejściem do strefy euro, czyli w połowie 2011 r. "Wówczas ustawimy PiS na pozycjach antyunijnego ciemnogrodu, który straszy Polaków tak samo jak LPR w kampanii referendalnej" - mówi rozmówca DZIENNIKA. Ale Natalli-Świat broni się przed takim postrzeganiem starań PiS o referendum. "My po prostu chcemy rzetelnych informacji dla społeczeństwa, bo samo przyjęcie euro nie gwarantuje, jak twierdzi Platforma, że zapanuje powszechna szczęśliwość" - dodaje.