Piotr Gursztyn: W styczniu dojdzie do radykalnej zmiany w polityce. Kto głosi taką tezę?
Janusz Palikot*: Ja. Moim zdaniem wtedy dojdzie do wyborów parlamentarnych. W styczniu lub lutym, różnica może dotyczyć tygodnia lub dwóch. To wynika z tego, że Lech Kaczyński najprawdopodobniej zawetuje kilka głównych ustaw: zdrowotną, część samorządowych, także te dotyczące emerytur pomostowych, prawdopodobnie też o służbie cywilnej. Możliwe, że zablokuje którąś z ustaw deregulacyjnych, np. prawo budowlane. SLD na czele z Grzegorzem Napieralskim najprawdopodobniej podtrzyma weto w stosunku do większości tych ustaw. Platformie nie pozostanie nic innego, jak tylko zaprosić Wojciecha Olejniczaka do PO, ogłosić wybory i zatopić SLD. Jest 6 proc. poparcia do wzięcia - gdy rozbije się SLD na zasadzie, że Olejniczak jest poza Sojuszem. On jest bardziej rozpoznawalny niż Napieralski. Wtedy SLD nie wejdzie do parlamentu.

Reklama

Ale czy takie osoby jak Jarosław Gowin czy Andrzej Czuma będą chciały być na jednej liście z Olejniczakiem?
To nie jest polityk postpezetpeerowski czy postkomunistyczny. On jest raczej w centrum, nie jest obciążony biograficznie ani historycznie. Jest do zaakceptowania.

Czy pana słowa o Olejniczaku to teoretyczny scenariusz, czy są wynikiem np. rozmów z nim? Czy jemu już ktoś z PO coś proponował?
Wymieniłem z Olejniczakiem parę zdań na ten temat.

Co odpowiedział?
Byśmy rozmawiali.

Brzmiało zachęcająco z jego strony?
Nie zniechęcająco.

Reklama

Czy przedterminowe wybory byłyby wynikiem poddania się rządu do dymisji?
Tak. Proszę sobie wyobrazić sytuację, w której w każdej z naszych sztandarowych propozycji odpada większość istotnych spraw. Wtedy rządzenie staje się fikcją. Za parę miesięcy będziemy musieli się tłumaczyć, dlaczego nic się nie zmieniło, a my to firmujemy. To musi odbić się na poparciu. A przede wszystkim nie ma sensu władza, która nie jest w stanie prowadzić skutecznych zmian. Trwanie przez półtora roku z pozorowanymi działaniami, gdy nie ma zmian, to krok samobójczy.

To pana prywatny scenariusz czy plan ustalony na szczytach władz PO?
Biorę za to tylko osobistą odpowiedzialność. W partii do niedawna raczej dominował scenariusz, że nie ma sensu robić wyborów, bo to zawsze niekorzystne dla tych, którzy się na to zdecydowali. Ale to się o tyle zmienia, że nikt nie spodziewał się, iż SLD będzie szło tak radykalnie w kierunku nieukładania się z nami i podnoszenia swoich roszczeń. To nowy czynnik - mam coraz więcej odczuć, że w Sejmie nie tylko ja tak myślę. Ale nie jest to wynik jakiejś narady, czy np. rozmowy z premierem.

Reklama

Bo Donald Tusk, a także kilku innych ważnych ludzi z PO zarzekało się, że nie będzie przedterminowych wyborów.
Też nieraz to słyszałem w czasie różnych rozmów. Obowiązywała taka linia. W tej chwili wydaje mi się, że dojdzie do zmiany. Ale być może premier tego nie potwierdzi. Może też być tak, że Kaczyński wymięknie albo SLD też zmięknie. Więc scenariusz się oddali.

Jest pytanie, czy utrzymacie poparcie na tym samym poziomie co dzisiaj?
Sondaże będą miały lekką tendencję spadkową w związku z kryzysem, który jest w Europie i który odbije się na tempie rozwoju w Polsce. Kryzys nie przybiera u nas radykalnego charakteru, ale będzie widoczny. Odczucie będzie masowe i będzie dotyczyło całej klasy średniej. To źle wpływa na poparcie dla rządzących.

A co będzie jeśli nawet po waszej wygranej i tak nie będziecie mieć dostatecznej większości? Prezydent będzie ten sam.
Zakładam, że SLD nie wejdzie.

PSL też może nie wejść. Zostają dwie partie.
Nawet jeśli coś stracimy, to niewiele. A ludzie będą musieli podjąć decyzję: kto? Rozegra się to pomiędzy PO a PiS. W kampanii dojdzie do mobilizacji, bo będzie znów, że Kaczyńscy wracają do władzy. Przy ryzyku, że nie wejdą SLD i PSL, nastąpi przerzucenie ich głosów na rzecz Platformy. W konsekwencji znacząco poprawimy wynik w porównaniu z wyborami z 2007 r. Możliwe więc będzie samodzielne rządzenie, a nawet prawdopodobnie odrzucanie weta prezydenta.

Łatwo się przeliczyć z sondażami. Rok temu sondaże jeszcze na miesiąc przed wyborami wskazywały na wygraną PiS.
Dlatego nikt nie pcha się do wyborów, bo wie, że jest takie ryzyko. Popatrzmy jednak z drugiej strony: nie mamy możliwości odrzucenia weta Lecha Kaczyńskiego, upadną nasze główne projekty, sytuacja ekonomiczna jest taka, jaka jest, i co? Jak będziemy rządzić? Dla wszystkich będzie czytelne, że nie jesteśmy w stanie rządzić. Nie da się tego tuszować jakimiś działaniami. To bardziej niebezpieczne niż wcześniejsze wybory.

Weto to wasze alibi. Po przedterminowych wyborach, w dobie kryzysu światowego, stracicie jakiekolwiek usprawiedliwienie.
Teraz mamy jedyną szansę, by wytłumaczyć opinii publicznej, dlaczego warto robić te wybory. Po iluś miesiącach od odrzucenia naszych ustaw będzie to zupełnie niezrozumiałe.

*Janusz Palikot, poseł PO, szef sejmowej komisji Przyjazne Państwo