>>>Przeczytaj pełną wersję projektu ustawy autorstwa PSL
"To oczywiste: są aktorzy zawodowi i są ludzie, którzy próbują wykonywać ten zawód. Czasami z powodzeniem, ale szalenie rzadko. Tylko ci powinni wykonywać zawód aktora, którzy mają predyspozycje i pokończyli stosowne uczelnie" - mówi DZIENNIKOWI Nowicki.
Jako jeden z nielicznych nie przyłączył się do krytyki przygotowanego przez PSL projektu ustawy o zawodzie aktora. Ludowcy proponują, by aktorem mógł zostać tylko absolwent aktorskiej szkoły. Ta propozycja ściągnęła na głowy ludowców potężny gniew - i ze strony aktorów, i ze strony ministra kultury, który zaapelował do Stronnictwa o porzucenie pomysłu. Przerażone wywołaną wrzawą PSL rozważa wycofanie się z tego projektu.
"Oglądalność to największe nieszczęście w sztuce. Oglądalność to są masy, a masy to głupota. Bo czy zaangażowanie amatorki o popularnej twarzy do roli Julii po to, by przyszło kilka kretynek ją zobaczyć, jest słuszne? Ona musi przede wszystkim umieć grać Szekspira: umieć się ruszać, mówić i znać warsztat" - podkreśla Nowicki.
"Niech mi nikt nie mówi o wolnym rynku w przypadku sztuki, bo to głupota. O wolnym rynku można mówić w przypadku pierogów, a nie muzyki i aktorstwa. Rynek to jest na Kleparzu, gdzie się kupuje jarzyny, a nie w sztuce" - dodaje.
"Ta cała dyskusja nie oznacza, że amatorzy przestaną triumfować. Przeciwnie. Bo oni się żywią PR-em, popularnością, ich w ogóle nie interesuje aktorstwo, bo oni się na tym nie znają. A i widz przestał się znać" - konkluduje Jan Nowicki.