"Nie zetnę ani złotówki z tego, co się należy pacjentom" - zapewniała pod koniec stycznia Kopacz. Paradoksalnie dokładnie tydzień wcześniej ukazało się zarządzenie prezesa NFZ Jacka Paszkiewicza, w którym zapisano jasno: fundusz nie będzie płacił szpitalom za znieczulenia do badań diagnostycznych u dzieci. Chyba że trafiają do szpitala tylko na jeden dzień. "W warunkach szpitalnych znieczulenie jest z założenia wliczone w koszt procedury" - uzasadnia Andrzej Troszyński z centrali NFZ.

Reklama

Prawda jest taka, że koszt znieczulenia jest wliczony jedynie w wycenę zabiegów, a badań diagnostycznych już nie. O znieczulenia dla dzieci zapytaliśmy Ministerstwo Zdrowia. Na odpowiedź czekaliśmy niemal dobę. W końcu, po pytaniach DZIENNIKA, rzecznik resortu zdrowia Jakub Gołąb zapewnił nas, że decyzja NFZ zostanie cofnięta. „Zgodnie z ustaleniami ze środowiskiem pediatrycznym znieczulenie miało i ma być odrębnie finansowane przy badaniach diagnostycznych. Polskie dzieci będą miały znieczulenie przy diagnostyce. NFZ będzie doprecyzowywał zarządzenie tak, aby znieczulenia przy diagnostyce były finansowane” - pisze Gołąb.

Pomysł NFZ przeraził lekarzy. Paweł Daszkiewicz, dyrektor szpitala klinicznego nr 5 w Poznaniu, nazywa decyzję NFZ „nieprzemyślaną pomyłką”. „Jest oczywiste, że u dzieci prawie wszystkie zabiegi, również diagnostyczne, wykonuje się w znieczuleniu ogólnym” – pisze w liście, który wysłał do Paszkiewicza zaraz po ukazaniu się zarządzenia.

U małych dzieci całkowite znieczulenie trzeba zaaplikować nawet do zupełnie bezbolesnej diagnostyki, takiej jak badanie tomografem komputerowym, podczas którego przez kilkadziesiąt minut nie wolno się poruszać. Bez całkowitego znieczulenia nawet u starszych dzieci trudno wykonać bolesne i nieprzyjemne badania, jak gastro- czy kolonoskopia.

Reklama

Decyzją funduszu zaskoczony jest Jan Dobrogowski, prezes Polskiego Towarzystwa Leczenia Bólu. "Nie mogę uwierzyć, że coś takiego w ogóle można zrobić" - mówi Dobrogowski. "Dlaczego NFZ chce płacić za dzieci, które przebywają u nas jeden dzień, a za te, które leżą w szpitalu dłużej, już nie? Nie mam pojęcia, jak można wytłumaczyć taką decyzję" - mówi Jerzy Kowalczyk, konsultant krajowy w dziedzinie hematologii i onkologii dziecięcej.

"Znieczulenia do operacji będą na pewno. Pytanie, co z diagnostyką?" - zastanawia się Magdalena Wysocka, zastępca dyrektora do spraw klinicznych Instytutu Matki i Dziecka. I podkreśla, że NFZ wycenia pediatrię na "koszmarnie niskim poziomie".

Zapewnienia funduszu, że cena znieczulenia jest wliczona w koszt zabiegu, Daszkiewicz komentuje krótko: to absurd. "Fundusz rzeczywiście zwiększył wartość punktu do 51 zł, czyli o 6 proc. Jednak żeby po zmianach dotyczących znieczuleń bilans się zgadzał, musielibyśmy dostać o 14 proc. więcej" - mówi dyrektor poznańskiej kliniki. I irytuje się, że nowe zasady praktycznie przekreślają porozumienie zawarte pod koniec grudnia ubiegłego roku między dyrektorami szpitali klinicznych a NFZ. Szefowie klinik grozili wówczas, że jeżeli fundusz nie podwyższy wyceny świadczeń, oni nie podpiszą kontraktów na 2009 r. Grozili nawet wprowadzeniem odpłatności za zabiegi. Po negocjacjach w Ministerstwie Zdrowia usłyszeli zapewnienie, że w 2009 r. dostaną pieniądze nie niższe niż w 2008.

Reklama

Zarządzenie szefa NFZ jest tym bardziej zaskakujące, że Kopacz zapewniała wielokrotnie, iż jednym z jej priorytetów jest właśnie pediatria. Ministerstwo obiecuje, że decyzja zostanie cofnięta. Problem w tym, że to nie pierwszy przypadek walki o pieniądze między NFZ a resortem zdrowia. Na wiosnę ubiegłego roku NFZ cofnął chorym na raka możliwość leczenia najnowocześniejszymi lekami, które nie były uwzględnione w katalogu funduszu. Później zaniżył koszty leczenia chorych na raka dzieci średnio o jedną trzecią. Za każdym razem decyzje były szeroko opisywane w mediach, a następnie cofane, ale dopiero po interwencji Ewy Kopacz.

"Pani minister nie panuje nad sytuacją. Ministerstwo przecież nadzoruje fundusz. Nie można mówić, że minister chce dobrze, ale to urzędnicy są źli. Dla tego rządu najważniejsze są piękne słowa, jakie padają na konferencjach prasowych. Co się rzeczywiście dzieje, schodzi na dalszy plan" - mówi były minister zdrowia Marek Balicki.

p

Marzena Górska jest wiceprzewodniczącą Stowarzyszenia Rodziców Dzieci Chorych na Białaczkę i inne Choroby Nowotworowe:

Dzieci chore onkologicznie przechodzą tyle bolesnych zabiegów, że byłoby niewyobrażalne dostarczać im jeszcze więcej cierpienia. Wiem o tym z własnego doświadczenia. Kiedy moja córka zachorowała w 1993 roku, nie było żadnych znieczuleń: ani przy punkcjach, ani przy punkcji lędźwiowej. Potem córka trzęsła się na widok igły. Wprowadzenie znieczuleń przy tych wszystkich zabiegach było błogosławieństwem. Nie wyobrażam sobie, żeby to mogło zostać zmienione. Jak znam lekarzy, to będą woleli zadłużyć szpital, niż na tym oszczędzać.

Ewa Łuczak, matka pięcioletniego Franciszka, który leży na oddziale neurologicznym w Instytucie Matki i Dziecka w Warszawie:

Nie potrafię sobie nawet wyobrazić takiej sytuacji, że moje dziecko miałoby nie dostać znieczulenia przy diagnostyce i zabiegach. Taki pomysł nie mieści mi się w głowie. Oznaczałoby to dodatkowy stres i dla dziecka, i dla mnie. To także zmuszałoby mnie, bym oprócz zajmowania się synkiem poświęcała czas na zdobywanie dodatkowych pieniędzy. Bo nie wchodzi w grę przecież moja zgoda na to, by Franek był narażony na ból.

Magdalena Wysocka, zastępca dyrektora do spraw klinicznych Instytutu Matki i Dziecka:

Kiedy mój sześcioletni synek musiał mieć wykonane badania tomografem komputerowym, wytłumaczyłam mu, że przez dwadzieścia minut nie wolno mu się poruszyć, i udało się zrobić badanie bez znieczulenia. Ale nie zawsze to jest możliwe. Dzieciom młodszym niż pięcioletnie nie da się tego wytłumaczyć. Bardzo często bez znieczulenia trudno jest przebadać też starsze dzieci. Szczególnie kiedy badania są bolesne albo nieprzyjemne. Weźmy np. gastroskopię.

Lekarz może próbować wykonać gastroskopię na tyle szybko, żeby dziecko się nie zorientowało, co się dzieje. Ale nie zawsze tak się da: niektóre dzieci wiedzą, co to za badanie, i się boją.