Rafał Woś: W rozmowie z DZIENNIKIEM Władysław Bartoszewski powiedział, że Polska ma pełne prawo krytykować Erikę Steinbach i domagać się jej odsunięcia od władz fundacji "Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie". Niezależnie od tego, że w obronę biorą ją partia kanclerz Angeli Merkel czy niemieccy hierarchowie kościelni.
Michael Stuermer*: To dla mnie niepojęta sytuacja. Znam Władysława Bartoszewskiego od wielu lat. Szanuję go. Ale w tym wypadku ja, podobnie jak wielu jego niemieckich przyjaciół, uważamy, że zapędził się za daleko.

Reklama

>>> Przeczytaj wywiad prof. Bartoszewskiego dla DZIENNIKA

Co znaczy "zapędził się za daleko"?
Skupienie się na postaci Steinbach to absurdalne nieporozumienie. To rozmywa i podaje w wątpliwość złożone i potrzebne przedsięwzięcie upamiętnienia losu wypędzonych. Nie tylko niemieckich. Z powodu wypędzeń cierpieli w XX wieku przecież także Polacy, Żydzi, Palestyńczycy itd. Tego nie można ani przemilczeć, ani zapomnieć i należy opowiedzieć o tym kolejnym pokoleniom. Nie potrafię odpowiedzieć, dlaczego tak mądry człowiek jak Bartoszewski nie potrafi spojrzeć na to z tej perspektywy.

Ale przecież strona polska od dawna powtarza, że nie ma nic przeciwko stworzeniu centrum upamiętniającego wypędzenia. Reprezentujący nasz rząd Władysław Bartoszewski sprzeciwia się tylko obecności w jego władzach pani Steinbach. Nazywa ją "zawodową rewanżystką" i osobą, która "nie służy polsko-niemieckiemu pojednaniu".
Ale to nie jest prawdziwy obraz pani Steinbach. Ona nie jest złym człowiekiem, ona nie jest żadną rewanżystką. To absurd.

Reklama

Polacy od dawna zwracają uwagę, że Steinbach urodziła się w 1943 r. na terenach wcielonych do Rzeszy po inwazji na Polskę i uciekła stamtąd razem z matką przed ofensywą Armii Czerwonej.
To jest jakiś argument, ale - na Boga - nie chodzi o to, kto był czyim dzieckiem i gdzie się urodził. Ale musicie też zrozumieć, że skoro Związek Wypędzonych wybrał na swoją szefową panią Steinbach, a ona poświęciła wiele lat na budowę centrum, to nie możecie domagać się jej odsunięcia. Moim zdaniem to poniżej poziomu Bartoszewskiego.

Jak pańskim zdaniem zakończy się ta sprawa?
Nie wiem. Na pewno argumenty strony polskiej nie znalazły zrozumienia w Niemczech. Wielu odniosło wrażenie, że traktujecie nas jak zatwardziałych nazistów i rewanżystów. Prawdą jest, że w czasie negocjacji Bartoszewski postawił Merkel w bardzo niewygodnej sytuacji: kazał jej wybierać między lojalnością wobec własnej partii, która wyraża solidarność ze Steinbach, a dobrem stosunków polsko-niemieckich.

Co z tego wyniknie?
Pojawiły się sygnały, że Steinbach sama zrezygnuje.

Reklama

A jeżeli nie, co powinna zrobić Angela Merkel?
Gdybym miał jej doradzać... Nie, nawet nie chcę jej w tej sprawie doradzać. Nie będę też pisać na ten temat, by nie rozpalać emocji. Trzeba najszybciej wyrwać się z tej ślepej uliczki. Im szybciej, tym lepiej. Ja sam mam już dość całej tej historii.

*Michael Stuermer, niemiecki historyk i publicysta, były doradca niemieckiego rządu