Projekt PSL to pomoc dla firm, które zawierały ryzykowne transakcje walutowe z bankami. Słabnący złoty spowodował, że wiele z nich znalazło się wręcz na skraju bankructwa. Firmy twierdzą teraz, że winę za to ponoszą banki, bo nie informowały rzetelnie o ryzyku walutowym albo wręcz wprowadzały celowo w błąd.

Reklama

"Czy można okradać ludzi, powołując się na przepisy prawa i na to, że nie do końca rozumieli, jaki jest charakter transakcji?" - tak Pawlak tłumaczył swoją inicjatywę.Platforma na pomysły koalicjanta się nie zgadza. I nieoczekiwanie wystąpiła z własnym projektem.

>>> Dowiedz się, jaki plan na rozwiązanie problemu opcji ma PSL

Co dokładnie proponują ludowcy? Projekt powołuje się na unijną dyrektywę MiFID o instrumentach finansowych, która w Polsce jeszcze nie obowiązuje. Wylicza zachowania banków określone jako nieuczciwe praktyki, m.in. wprowadzenie klienta w błąd czy brak informacji o ryzyku wynikającym z umowy.

Reklama

Jeśli sąd polubowny przy Komisji Nadzoru Finansowego potwierdziłby, że konkretna umowa zawarta została na skutek takich nieuczciwych praktyk, egzekucja należności mogłaby być wstrzymana, a strony umowy rozpoczęłyby negocjacje. Jeśli skończyłyby się one niczym, ustawa umożliwia wypowiedzenie umowy przez poszkodowanego.

Co na to PO? "Nie ma możliwości ustawowego zlikwidowania opcji walutowych, można jedynie namawiać obie strony do renegocjacji umów" - mówi szef klubu Zbigniew Chlebowski. Taką drogę przewiduje właśnie projekt Platformy. Jest on bardzo krótki, ma jedynie dwie strony, i PO stworzyła go, by mieć argument w negocjacjach z PSL.

Koalicjanci zdecydowali, że powstanie nowy, wspólny projekt. O zgodę będzie jednak bardzo trudno: Waldemar Pawlak twardo obstaje przy pomyśle unieważniania umów.

Reklama

Bankowcy i ekonomiści są mocno zaniepokojeni. "To byłoby działanie prawa wstecz i stanowiłoby naruszenie międzynarodowej wiarygodności Polski" - krytykuje pomysł Krzysztof Pietraszkiewicz, szef Związku Banków Polskich. Pawlak się broni. "Jeśli stosowano wyzysk, podstęp, to są przesłanki prawne do tego, żeby takie umowy unieważnić" - zapewnia.

Politycy PO obawiają się jednak, że banki mogłyby wtedy zażądać odszkodowań od Skarbu Państwa. Polskie filie zagranicznych central były tylko pośrednikiem zawierającym umowy i będą musiały spłacić należność - albo zbankrutować. "To znaczy, że polscy podatnicy staliby się stroną w sporze" - mówi szef gabinetu politycznego premiera Sławomir Nowak. A analityk finansowy Piotr Kuczyński dodaje: "Gdyby taki pomysł był masowo realizowany, to problemy zostaną przerzucone z firm na banki. To będą kolejne potworne kłopoty w sektorze bankowym".

Jakie sumy wchodzą w grę? Szacunki są skrajnie rozbieżne. Firmy mówią nawet o 200 mld zł, natomiast Komisja Nadzoru Finansowego ogranicza się do 15,5 mld zł.