Iwona Dudzik: Czuje się pani odpowiedzialna za reformę?
Katarzyna Hall*: Oczywiście.
To dlaczego skazuje pani sześciolatki na regres? Bo jeśli szkoła nie znajdzie dla sześciolatka miejsca w pierwszej klasie, to trafi on do szkolnej zerówki. A tam będzie realizował program napisany dla pięciolatków. Nie będzie się uczył pisać i czytać. Chyba że znajdzie inną szkołę.
Świat nie jest idealny i zawsze będą szkoły lepiej i gorzej przygotowane. Najważniejsi dla powodzenia tej reformy są jednak dobrze przygotowani nauczyciele, którzy podchodzą do dzieci z sercem. Wiem, że jest ich dużo, i dzieci w zerówkach nie będą traciły czasu na obowiązkowej repecie tego, co już potrafią. Oczywiste, że będą oni podchodzić do programu elastycznie i każde dziecko traktować indywidualnie. Wspierać maluchy np. w ćwiczeniach wymowy, sprawności rączki, czy organizować więcej gier i zabawach uspołeczniajacych. Chodzi o to, by zaoszczędzić maluchom stresów na starcie. Dziś niektóre dzieci są świetnie przygotowane w płatnych przedszkolach, publicznych i niepublicznych. Inne do przedszkoli trafiają dopiero jako sześciolatki i od razu odstają od tych, które chodziły tam wcześniej.
A co pan powie rodzicom pięciolatków, które od 2011 roku obowiązkowo pójdą do przedszkoli? W miejscowościach, gdzie przedszkoli nie ma, pięcioletnie dzieci będą dojeżdżać. Jak tam dotrą? Czy będą gimbusy wyposażone w foteliki?
Nie o to chodzi, by organizować przedszkola zbiorcze i wozić tam dzieci. Namawiam do tego, by małe dzieci miały wczesną edukację jak najbliżej domu. Chodzi o 3 - 4 godziny dziennie zajęć edukacyjnych z nauczycielką. To nie musi się dziać w szkole czy przedszkolu. Wystarczy świetlica środowiskowa, gminny ośrodek kultury. Sieć punktów przedszkolnych rozwiązuje problem. Teraz są możliwości ich tworzenia i gminy z tego korzystają. Powstało ich w rok prawie 650. Wcześniej mieliśmy 500 gmin, gdzie nie było edukacji przedszkolnej, w tej chwili są dwie.
Pani apeluje, ale nie pomaga finansowo. Wręcz przeciwnie zgodziła się na zabranie 300 mln zł na przygotowanie placówek.
Pomagamy, stwarzając ramy prawne i to się sprawdza w bardzo wielu gminach. Charakterystyczne jest to, że na spotkaniach samorządowcy pytają przede wszystkim o rozwiązania prawne, z których mogą skorzystać.
Prezydent jednak nie chce podpisać się pod reformą, która opiera się na założeniu "jakoś to będzie". Po tym, co pani mówi, trudno się z nim nie zgodzić.
Zależało mi na zgodzie wokół edukacji. Apelowałam do prezydenta, byśmy o edukacji myśleli jako o wspólnej narodowej sprawie. Słuchałam głosu opozycji w parlamencie, ale nie zgadzam się, że powinniśmy czekać, aż minie kryzys, tym bardziej że nie wiemy, ile on potrwa. Mądre narody stawiają w kryzysie na edukację. Myślę, że ten projekt to dobra odpowiedź na te trudne czasy. Trzeba przy tym dobrze wesprzeć finansowo szkoły i przedszkola z funduszy europejskich.
Nie przekonała pani rodziców sześciolatków i w geście desperacji rozpoczęli oni akcję wysyłania żółtych kartek do posłów z ostrzeżeniem, że właśnie stracili głos wyborczy. A jeśli weto zostanie odrzucone? Czy ma pani jakiś plan B?
Zamiast żółtych i czerwonych kartek apeluję o zielone światło dla sześciolatków w pierwszych klasach.
* Katarzyna Hall - minister edukacji narodowej