Dorn wyjaśnia na blogu w Onet.pl, jak powinno się układać listy.
"Stąd zasada pierwsza: jeżeli nie zaczynamy w danym parlamencie od zera, to lista i obsada miejsc na niej determinująca szanse na wejście do parlamentu powinna być umiejętnie sporządzoną mieszanką starego z nowym". Czyli ludzi, którzy w danym parlamencie już funkcjonowali i mają praktyczne doświadczenie, z nowicjuszami, którzy wnoszą nową energię, nowe pomysły i świeżą krew" - pisze Ludwik Dorn na swoim blogu na portalu Onet.pl.
"Zasada druga: zarówno ludzie, którzy mają tworzyć zespół parlamentarny w PE, jak i sam zespół powinien łączyć kompetencje polityczne z kompetencjami biurokratyczno-technokratycznymi, a to ze względu na specyfikę funkcjonowania Unii i Parlamentu Europejskiego".
>>> Jacek Kurski bardzo chce do Brukseli
Po trzecie - zaznacza poseł - "znaczna część takiej parlamentarnej ekipy musi być poważana i stanowić punkt odniesienia dla branż czy regionów lub też określonych środowisk, na których interesy materialne lub idealne (związane z wartościami) będą miały wpływ regulacje i debaty w PE. Kandydat na europosła nie może mieć wymiaru czysto powiatowego lub elitarno-intelektualnego".
Dorn wymienia też kryteria negatywne, które spełnić można łatwiej. Wymieńmy na przykład takie:
- "Nie powinien w ogóle, a przynajmniej z pierwszego, teoretycznie biorącego miejsca, kandydować idealno-typologiczny reprezentant obecnej zawsze i w każdej partii frakcji brązowonosych, który wynosi pod niebiosa, np. na założonym tylko po to swoim blogu, geniusz polityczny kolejnych szefów kolejnych partii, którzy mogą mu zapewnić biorące miejsce w wyborach do Parlamentu Europejskiego".
- "Nie powinien z pierwszego miejsca kandydować wybitny, zacny i powszechnie szanowany profesor, który np. specjalizuje się w filozofii Platona i klasycznego liberalizmu, jeżeli faktem notoryjnym jest, iż jego kompetencje polityczne są mniejsze niż zero".
>>> PiS niczego Krzaklewskiemu nie obiecywało
- "Nie powinien kandydować, w każdym razie z pierwszego miejsca, zdolny naukowiec, np. politolog, który mniej jest znany ze swoich interesujących publikacji ściśle naukowych, a bardziej z publicystyki politycznej, w której udowadnia, że cokolwiek zrobi szef stronnictwa, które oferuje mu >jedynkę<, to zawsze słusznie robi".
- "Nie powinni kandydować do PE domorośli - jak mawiają Rosjanie - imidż-mejkerzy, którzy wyspecjalizowali się w wydawaniu partyjnych pieniędzy na tzw. iwenty, których jedynym efektem jest zapewnienie dobrego samopoczucia szefowi partii, który przepycha ich na pierwsze miejsca na listach".
A oto eurytopy Ludwika Dorna:
1. Marek Cichocki
2. Elżbieta Jakubiak
3. Mieczysław Janowski
4. Karol Karski
5. Paweł Kowal
6. Urszula Krupa
7. Marcin Libicki
8. Wojciech Mojzesowicz
9. Ewa Ośniecka-Tamecka
10. Wojciech Roszkowski
11. Michał Seweryński
12. Konrad Szymański
13. Piotr Woźniak
14. Zbigniew Ziobro
Ludwik Dorn zaznacza, że z żadną z wymienionych przez niego osób nie rozmawiał o jej ambicjach, by znaleźć się na liście PiS do PE. I krytykuje sposób tworzenia list kandydatów do europarlamentu przez PiS. "W mniejszym stopniu jest to lista eurotypów, w większym, niestety, eurotypasów. Otóż lista z przewagą eurotypasów to dzisiaj w wyborach do PE zapowiedź klęski" - prorokuje poseł.