Minister Handzlik zaprzecza, by pracował dla SB. "W 1987 r. w biurze paszportowym proponowała mi współpracę osoba podająca się za oficera wojska. Lekkomyślnie obiecałem, że się jeszcze z nią spotkam" - napisał teraz w swoim oświadczeniu. Stwierdził też, że potem odmówił kontaktów.

Reklama

Jak sprawę pamięta Oremus, który prawdopodobnie podawał się wtedy za oficera wojska i o którym mówi Handzlik? Nazwisko Oremusa pojawia się w aktach IPN. Bez trudu go odnaleźliśmy. To były dziennikarz "Super Expressu". "Nie pamiętam" - ucina. W rozmowie z DZIENNIKIEM przyznaje jednak, że przed miesiącem zeznawał w sprawie Handzlika w IPN. Nie zdradza jednak szczegółów tej rozmowy.

>>> Prezydencki minister na liście agentów SB

Informacja o zarejestrowaniu Handzlika przez Służbę Bezpieczeństwa jako TW "Piotr" znalazła się w katalogu osób publicznych, którego kolejną część opublikował wczoraj IPN. Handzlik miał zostać zwerbowany w maju 1987 r. do sprawy "Wawel", która dotyczyła duchownych zamieszkujących okolice Bielska-Białej. Tyle że jak ustalił DZIENNIK, w aktach IPN nie ma ani zobowiązania do współpracy z bezpieką, ani meldunków Handzlika. "Jest zobowiązanie do zachowania w tajemnicy rozmów z SB" - mówi nam pracownik IPN.

Reklama

Lech Kaczyński nie ma szczęścia do ministrów, którzy zajmują się sprawami międzynarodowymi. W lutym 2007 r. z funkcji ustąpił Andrzej Krawczyk, kiedy wyszło na jaw, że podpisał zobowiązanie do współpracy z SB. Nigdy jej nie podjął. "Pożegnał się ze stanowiskiem, bo nie poinformował o tym prezydenta, a Handzlik powiedział i zostaje" - mówi nam współpracownik prezydenta.

>>>Handzlik zaprzecza, że współpracował z SB

DZIENNIK ustalił, że prezydent Lech Kaczyński wiedział o oświadczeniu podpisanym przez Handzlika w przeszłości. Dlatego minister prawdopodobnie nie straci pracy. "Na razie nie ma żadnych dowodów w dokumentach na to, że doszło do współpracy" - skomentował tę sprawę prezydent.