W czasie konferencji były prezydent popłakał się i wycierał łzy płynące mu po policzkach. Co prawda miał wiele powodów do wzruszenia, ale... prawdopodobnie przyczyna jego płaczu była zupełnie inna. "Lech Wałęsa jest bardzo mocno przeziębiony. Z tego powodu było go bardzo trudno namówić do udziału w konferencji. Mocno kichał. Często wycierał nos. Te łzy to raczej efekt przeziębienia" - mówi DZIENNIKOWI o. Maciej Zięba.

Reklama

>>>Lech Wałęsa grozi wyprowadzką z Polski

Lech Wałęsa pojawił się na gdańskich obchodach 20. rocznicy Okrągłego Stołu, chociaż jeszcze w poniedziałek mówił z goryczą, że wycofuje się z życia publicznego. Groził nawet, że wyemigruje z kraju. "Tylko osioł nie zmienia zdania" - przyznał później DZIENNIKOWI były prezydent. Ale zaraz zastrzegł: "To był wyjątek. W innych państwowych obchodach udziału nie wezmę".

Pojawienie się Wałęsy w sali Politechniki Gdańskiej było sporym zaskoczeniem. Sala natychmiast nagrodziła go oklaskami. Dlaczego zmienił zdanie i przyjechał na konferencję? Pod wpływem rekolekcji, które odbywają się w jego parafii. "Tam uczą wybaczać, nie upierać się" - argumentował.

Reklama

Jednak największy wpływ na zmianę decyzji byłego prezydenta wywarli o. Maciej Zięba, dyrektor Europejskiego Centrum Solidarności, i Jerzy Borowczak, działacz „Solidarności” i jeden z organizatorów strajku w Stoczni Gdańskiej w sierpniu 1980 r. Obaj we wtorek rano przyjechali do biura Wałęsy. "Borowczak zaczął do mnie mówić: Będę przed tobą klękał jak w kościele. Musisz być”. Poza tym to Jurek zaczął Sierpień ’80, nie ja. On pociągnął strajk, który ja potem przejąłem" - relacjonował podczas konferencji Wałęsa.

Z naszych informacji wynika, że świadkiem namawiania pierwszego lidera "Solidarności" były też dwie ekipy telewizyjne. Wałęsa długo pozostawał nieugięty. W końcu zapytał dziennikarzy, czy powinien pójść. "Jak media mówią, że powinienem, to pójdę" - miał powiedzieć.

>>> Wałęsa: Przebaczam, bo są rekolekcje

Reklama

W swoim przemówieniu Wałęsa odniósł się do kontrowersyjnej książki Pawła Zyzaka, która wywołała emocje Wałęsy. "Zawsze musiałem podejmować trudne decyzje, musiałem walczyć prawie od urodzenia, swoimi metodami. I do dzisiaj nie mogą dopatrzyć się agenta, nie mogą się dopatrzyć, jak to się stało, jak to było możliwe. Nigdy się nie dopatrzą z takimi móżdżkami" - mówił.

Aleksander Hall, jeden z uczestników konferencji: "Podczas przemówienia widać było, że pan prezydent był wzruszony i poruszony".

W obronie Wałęsy stanęli goście uroczystości, m.in. Aleksander Kwaśniewski, Tadeusz Mazowiecki i prof. Andrzej Paczkowski. "Jest w Polsce stronnictwo trucicieli, którzy uważają, że każdego można ochlapać. Człowiek, który stał na czele <Solidarności>, jest polskim bohaterem, ma poczucie, że jest zaszczuty. Jak to ma świadczyć o Polsce?" - pytał pierwszy premier III RP.

"Chcę przeprosić pana za to, co niektórzy wyprawiają, jak nie rozumieją siebie samych, jak chętnie kłamią i poddają się manipulacji" - mówił Paczkowski.

Czy wsparcie największych nazwisk złagodziło gniew Wałęsy? Chyba nie. Były prezydent nie poczekał do przerwy i wyszedł z konferencji w trakcie jej pierwszej części.

Później w rozmowie z DZIENNIKIEM podkreślił - wtorkowe obchody były wyjątkiem, w przyszłości nie ma zamiaru pojawiać się na państwowych uroczystościach. Nie będzie go np. na obchodach rocznicy wyborów w czerwcu 1989 r. "Z takimi obciążeniami? Nie jestem godzien tam iść. Agent miałby być godzien do przemówień?" - pyta ironicznie Wałęsa.

Podtrzymuje też swoją wcześniejszą zapowiedź, że odda wszystkie nagrody, w tym Nobla. "Jeśli premier czy parlament nie zachęcą gdańskiej prokuratury do zajęcia się tymi wszystkimi sprawami, to będę musiał to zrobić. Nie ma rady" - oświadczył.