Sobota, 21 marca. Europejska prasa donosi o informacji ujawnionej przez amerykańskie źródła dyplomatyczne. Brzmi jak wyrok dla ambicji Radosława Sikorskiego: Biały Dom popiera na szefa NATO duńskiego premiera Andersa Fogha Rasmussena. "To go załamało" - mówi urzędnik MSZ. A polski dyplomata, który spotkał Sikorskiego dzień później w Brukseli, dodaje: "Nigdy nie widziałem go tak rozbitego".

Reklama

Waszyngton był ostatnią deską ratunku dla kandydatury szefa polskiego MSZ. Radosław Sikorski nie bez podstaw wierzył, że może liczyć na wsparcie nowej amerykańskiej administracji. "Tu nie chodzi tylko o osławionego Rona Asmusa, który ma swoje wpływy. Nie do przecenienia jest pozycja Anne Applebaum, czyli żony Radka" - mówi dobry znajomy ministra. Przypomina, że Applebaum zasiada w kolegium "Washington Post". "Tam żadne złe słowo o Sikorskim się nie ukazało i nie ukaże" - dodaje nasz rozmówca. Dlaczego więc Amerykanie go nie poprą? "Radek przegrał z wielką polityką i chęcią ułagodzenia stosunków z Moskwą" - uważa polski dyplomata mający za sobą karierę w instytucjach międzynarodowych.

>>> Prezydent Czech: Nie popieram Sikorskiego

Czy te wiadomości sprawiają, że Polska już nie walczy? Walczy na pewno sam Sikorski. Na dowód jeden z polskich dyplomatów przywołuje niedawną wypowiedź Sikorskiego na konferencji w Toruniu. Szef MSZ mówił tam o możliwości przyjęcia Rosji do NATO. "Jeśli będzie miał jeszcze jedno wystąpienie przed szczytem, to chyba będzie musiał ogłosić konieczność otwarcia się Sojuszu na rozmowy o członkostwie Iranu" - ironizuje polityk opozycji, komentując tę wypowiedź. Zdaniem innego naszego rozmówcy wypowiedź o Rosji nie była przypadkowa. "To rzut na taśmę Radka w walce o sekretarzowanie" - przyznaje ważny polityk Platformy.

Wiara Sikorskiego

Oczywiście jest możliwe, że Rasmussen w sobotę nie zostanie sekretarzem generalnym NATO. Tylko że to nie oznacza, że będzie nim polski minister. "Udało nam się sformować wierną koalicję, która nas nie opuści" - zapewnia polski dyplomata. "Wokół Sikorskiego?" - pytamy. "Hmm, to raczej nie chodzi o sprawy personalne" - przyznaje.

I opowiada, że Węgry, Czechy, Słowacja, Słowenia i Litwa tak jak Polska uważają, że nie może być zgody na uzgodnienie szefa NATO ponad głowami większości członków Sojuszu. "Nie ma zgody na powrót kwartetu czy kwintetu, który będzie dyktował innym jedyny słuszny plan" - buńczucznie dodaje ważny polityk PO. Chodzi o sojusz Berlina, Londynu, Paryża, Rzymu i Waszyngtonu, który uzgodnił kandydaturę Rasmussena. "Tu chodzi o zasady. Jeśli teraz się nie postawimy, to kolejny raz nikt nie będzie się nami przejmował" - przyznaje nasz rozmówca z resorcie spraw zagranicznych.

Reklama

Polskie MSZ bardzo liczyło na Turcję. Dlaczego? Bo jeszcze kilka dni temu pojawiały się sygnały, że Stambuł nie poprze Rasmussena, który podpadł środowiskom islamskim po tym, jak duńska prasa opublikowała karykatury Mahometa. Co innego mówił jednak w tej sprawie premier, a co innego prezydent Turcji.

Polski dyplomata znający premiera Turcji Recepa Erdogana mówi nam, że świetnie się bawił, czytając te dywagacje w prasie. "Bo szef tureckiego rządu żyje w wielkiej przyjaźni z prezydentem Abdullahem Gulem" - zapewnia. Według niego Turcy musieli publicznie grać sprzeciwem wobec Rasmussena, bo w minioną niedzielę mieli wybory samorządowe. Poza tym naciskały na nich organizacje islamskie, by na Duńczyka łatwo się nie zgadzać. "Planem maksimum Turcji jest odłożenie decyzji do lipca na przekór wielkim graczom, a nie poparcie polskiego ministra" - przyznaje nasz rozmówca z MSZ.

Wściekłość w pałacu

A czy prezydent Lech Kaczyński nadal popiera kandydaturę Sikorskiego? Jak ustaliliśmy, kilka tygodni temu osobiście namówił Valdasa Adamkusa, by Litwa optowała za Sikorskim. Dziś jednak o ofensywie dyplomatycznej pałacu nic nie słychać.

Prezydenccy współpracownicy długo nie dawali się namówić na żadne rozmowy o Sikorskim. Aż do środy. Wtedy jeden z nich przyznał: "Przecież on nie ma szans, a gra toczy się teraz tylko o to, czy poprzeć Rasmussena, czy przeciągać sprawę do lipca".

Skąd taka nagła zmiana tonu? Nasz rozmówca twierdzi, że to zasługa samego Radosława Sikorskiego. Kilka dni temu nastąpiła bowiem cała seria wypowiedzi szefa MSZ, które wywołały wściekłość w Pałacu Prezydenckim. Najpierw Sikorski złożył deklarację o Rosji, którą prezydencki minister Michał Kamiński określił mianem "szokującej". Potem szef MSZ skrytykował Lecha Kaczyńskiego za złamanie ustaleń w sprawie szczytu Unia-USA w Pradze. Mówił, że jest zdumiony, bo prezydent najpierw miał nie jechać, a potem zmienił zdanie. "A wypowiedź, że na szczycie NATO prezydent na pewno odegra jakąś oskarową rolę, był już poniżej wszelkiej krytyki" - mówi współpracownik Lecha Kaczyńskiego. Dlaczego Sikorski tak się zachował? "Nie potrafi przyjąć do wiadomości, że przegrał" - ubolewa polityk opozycji.

Fiasko w NATO, ale co dalej

Partyjny kolega Sikorskiego mówi, że porażka w NATO to dopiero początek jego kłopotów. "Ma ogromne poparcie społeczne, a ponieważ jest szefem MSZ może mu tylko rosnąć. To rodzi kłopoty z otoczeniem premiera, które obawia się takiego zagrożenia. Bo co ma robić Sikorski? Schować się? To nie w jego stylu" - twierdzi dobry znajomy Sikorskiego.

>>> "Prezydent wbił Sikorskiemu nóż w plecy"

I dodaje, że kierowanie MSZ przez pięć lat, do kolejnych wyborów w Pakcie, oznacza dla Sikorskiego dreptanie w miejscu. Start za rok w wyborach prezydenckich także nie wchodzi w grę. "Tusk go zniszczy" - twierdzi nasz rozmówca. Inny rzuca własny, niezbyt chyba poważny, pomysł: "Niech Radek zostanie za rok prezydentem Warszawy. Sprawdzi się, zbuduje sobie ekipę i spróbuje znów zawalczyć o sekretarza generalnego Sojuszu".

To nie był pomysł premiera

Szefowanie NATO nie jest przypadkowym pomysłem Sikorskiego na siebie. Niemal wszyscy, którzy w jakikolwiek sposób zetknęli się z realizacją tego planu, mówią zgodnie: to nie był pomysł rządu i Donalda Tuska, a samego ministra. "W dodatku w miarę konsekwentnie realizowany" - opowiada dobry znajomy Sikorskiego.

Kiedy ten plan się zrodził? Prawdopodobnie już kilka lat temu. Kiedy zaczęła się jego faktyczna realizacja? Gdy Sikorski walczył o tekę szefa MSZ w rządzie Tuska. "Znał pomysł PO na zmianę polityki zagranicznej i wiedział, że idealnie się w ten plan wpisuje" - mówi koalicyjny poseł z sejmowej komisji spraw zagranicznych.

Poprawa stosunków z Niemcami, ocieplanie relacji z Moskwą i budowanie dystansu wobec Republikanów w Stanach Zjednoczonych przy jednoczesnym kokietowaniu Demokratów - te zadania Sikorski realizował konsekwentnie i naprawdę dobrze. A że na horyzoncie nie pojawiał się żaden poważny konkurent do ewentualnej schedy po Jaap de Hoop Schaeferze, szanse na skok do NATO rosły.

Kto popełnił błąd?

Staraliśmy się dociec, gdzie został popełniony błąd w realizacji planu Sikorskiego. Jeden z ambasadorów RP w kraju europejskim: "W ciągu kilku tygodni dostaliśmy kilka nazwisk Polaków kandydujących na ważne stanowiska w Europie, o których mamy zabiegać. Niestety bez żadnych instrukcji o co naprawdę gramy. W prasie czytałem, że realnym celem jest tylko Jerzy Buzek na szefa Parlamentu Europejskiego. Z MSZ przychodziły jedynie instrukcje dotyczące Sikorskiego. Za dużo bałaganu, za mało strategii. Tym bardziej że w wielu krajach znana jest antyrosyjskość pana ministra, a od blisko roku trwa moda na godzenie się z Moskwą".

Członek rządu Donalda Tuska: "Jest robiony czarny PR z kręgów MSZ, że to premier nie zrobił wszystkiego, żeby Radek wygrał. Tylko że to właśnie MSZ nie chciało przyjąć do wiadomości kompletnej zmiany kursu wielu krajów, głównie USA i Wielkiej Brytanii, wobec Rosji".

Polityk PiS: "Sikorski się przeliczył. Myślał, że jest bardziej znany. A tymczasem przeszkodą okazał się choćby brak znajomości francuskiego. Smutne, że gdyby postawiono na Aleksandra Kwaśniewskiego i tak o niego walczono, jak o szefa MSZ, to były prezydent miałby znacznie większe szanse niż Radek".