"To muszą być ponowne osobiste rozmowy szefa rządu z innymi przywódcami. Jeśli nie zaczniemy szybko działać na najwyższym szczeblu, będzie po sprawie" - mówi nam doradca z frakcji chadeckiej w Parlamencie Europejskim, który zna kulisy polskich starań o stanowisko dla Buzka.

Reklama

>>> Buzek szefem Parlamentu Europejskiego

Okazją do tych rozmów będzie niedzielny szczyt UE - USA. Ale szanse byłego premiera znacznie zmalały. Dlaczego? Wszystko przez Silvio Berlusconiego. Jego Forza Italia jest drugą siłą w największej frakcji, czyli w Europejskiej Partii Ludowej. A po czerwcowych wyborach może być jeszcze mocniejsza. Bo partia premiera Włoch w maju zostanie wzmocniona ugrupowaniem Alleanza Nazionale należącym dotąd do frakcji liberalnej.

Berlusconi chce, by kandydatem EPP na stanowisko szefa PE był Włoch Mario Mauro. "Gdy złożył tę propozycję, usłyszał od Nicolasa Sarkozy’ego i Angeli Merkel, że oni popierają Buzka i rozmawiali już o tym z Tuskiem" - relacjonuje nasz rozmówca z EPP. Wtedy jednak Berlusconi stwierdził, że w takim razie będzie zabiegał o szefa całej frakcji dla swojego rodaka. A tego z kolei nie chcą Niemcy i Francuzi. Dziś szefem EPP w europarlamencie jest Francuz Joseph Daul.

>>> PO chce, by Buzek znów rządził

Czy ta sytuacja może oznaczać kres marzeń Buzka o stanowisku szefa Parlamentu Europejskiego? "Na pewno megaawanturę we frakcji. A jeśli PO nie będzie trzecią siłą w EPP, tak jak chce, to Buzek nie ma szans" - uważa polski dyplomata z Brukseli.

Hiszpański sekretarz generalny EPP Antonio Lopez nie chce oceniać szans Buzka. "Mamy dwóch kandydatów z EPP. Znam Buzka jako świetnego polityka. Jestem pewien, że jeśli zostanie wybrany, będzie dobrym szefem europarlamentu" - podkreśla Lopez w rozmowie z DZIENNIKIEM. Phillip Schulmeister, koordynator kampanii EPP-ED przekonuje: "To dobry czas na ważne stanowisko dla kraju, który jest już 5 lat w Unii, macie na to realne szanse".

Reklama

"Wszyscy lubią Jerzego Buzka. Niby wszyscy go popierają. Tyle że tutaj decydują interesy" - opowiada nam jednak inny eurodeputowany frakcji chadeckiej. Politycy z tej grupy przyznają, że unijnym przywódcom nie podoba się, że Polska zgłasza się do walki o niemal wszystkie najważniejsze stanowiska, zamiast skupić się na jednym. "Zasada jest prosta: najpierw się informuje, czego się chce, a potem się o to konsekwentnie stara, zwłaszcza w kuluarach" - mówi jeden z dyplomatów. "Nawet jeśli staramy się o kilka stanowisk, to musi być czytelne, o które nam naprawdę chodzi" - podkreśla nasz rozmówca.

Polityków frakcji chadeckiej w europarlamencie zirytowało zwłaszcza zgłoszenie przez Polskę Włodzimierza Cimoszewicza na sekretarza generalnego Rady Europy. Wiele partii z EPP przyjęło tę kandydaturę jako rozbijacką. "Było uzgodnione, że to stanowisko przypadnie Belgom. A tu nagle wyskoczyliśmy jak Filip z konopi" - komentuje doradca z frakcji chadeckiej.

p

Wywiad z Jackiem Saryuszem-Wolskim, eurodeputowanym Platformy Obywatelskiej

Anna Gielewska: Rusza kampania do europarlamentu, dziś Rada Krajowa PO zatwierdzi listy wyborcze. Ile zamierzacie zdobyć mandatów?
Jacek Saryusz-Wolski: Jak najwięcej. Biorąc pod uwagę nasz ostatni wynik, czyli 15 mandatów, i obecne sondaże, które nam dają około 40 - 50 procent, to naszym celem jest 25 mandatów.

I co da PO taki wynik w Brukseli?
Możemy być nawet trzecią frakcją w Europejskiej Partii Ludowej. A im więcej naszych posłów, tym większe wpływy.

Czy na tyle duże, żeby Jerzy Buzek został szefem europarlamentu?
Szanse na to są znaczne. Ale od niedawna nie jest on jedynym kandydatem, ponieważ Włosi zgłosili swojego - Mario Mauro.

I to Włoch jest jak na razie jedynym oficjalnym kandydatem EPP.
W sensie zgłoszenia ustnego jest nim również premier Jerzy Buzek. Zgłoszenie formalne jest tylko kwestią czasu. Ale ta sytuacja rzeczywiście sprawia, że musimy zabiegać o to, żeby nasza frakcja wysunęła Jerzego Buzka. Nie mamy tego luksusu jak jeszcze niedawno, gdy wydawało nam się, że jest on jedynym kandydatem.

Tyle że Włosi oczekują, że dostaną stanowisko szefa PE, którego nie mieli od 30 lat. A są silniejszą reprezentacją.
To nie jest tak, że szefowie rządów obsadzają szefa europarlamentu. Na końcu drogi mogą się zdarzyć niespodzianki, są różne rachuby. Kiedy jest więcej niż jeden kandydat, to się wtedy rozstrzyga na zasadzie prawyborów we frakcji. Pytanie, który z kandydatów uzyska większą liczbę głosów. W tej chwili prowadzę intensywne działania, by to Jerzy Buzek był kandydatem EPP.

A czy nasza dotychczasowa strategia obliczona na pozyskanie jak największej liczby stanowisk - szefa NATO, szefa europarlamentu, szefa Rady Europy - przybliża nas realnie do jakiegokolwiek z nich, czy wręcz przeciwnie?
Ostateczną odpowiedź zweryfikuje praktyka. Jest 27 krajów unijnych i 28 krajów w NATO i to są naczynia w jakiejś mierze połączone. Jeżeli dany kraj ma stanowisko "kategorii A" w Unii albo NATO, to tym samym jego szanse w drugim się zmniejszają. Z punktu widzenia Polski najbardziej pożądanym stanowiskiem powinien być sekretarz generalny NATO. W tym sensie strategia jest poprawna, bo startujemy z najwyższej półki. Za chwilę będziemy mieć odpowiedź, z jakim skutkiem.

Ale czy lepiej starać się o wszystko, czy o jedno, ale skutecznie?
Jedno skutecznie. Ale z najwyższej półki.

Ale skoro kandydatura Sikorskiego do NATO mogła utrudniać starania o inne stanowiska, to czy nie zostaniemy z niczym, bo one zostaną obsadzone wcześniej?
Taka sytuacja rzeczywiście zmienia parametry. To jest gra. Ale strategia mierzenia wysoko jest dobra.

Ale my mierzymy i wysoko, i szeroko. Nie za szeroko?
Powinna działać zasada optymalizacji. Polska nie dostanie więcej niż jednego stanowiska z najwyższej półki.