Spór o to, co działo się z dokumentami dotyczącymi Wałęsy, rozgorzał po publikacji Pawła Zyzaka "Lech Wałęsa. Idea i historia". 24-letni historyk stwierdził w niej m.in., że w latach 90. Urząd Ochrony Państwa skonfiskował akta Wałęsy z Włocławka (gdzie miał mieszkać pod koniec lat 50.) i z Łochocina (gdzie pracował od 1961 r.) - przypomina "Rzeczpospolita".

Reklama

>>> Kaczyński: Praca w IPN wymaga odwagi

Były prezydent na swoim blogu stwierdził jednak kategorycznie, że dokumenty o nim gromadziła tylko SB i jedynie to po to, by mu szkodzić.

Sławomir Cenckiewicz, były historyk IPN i jeden z autorów biograficznej książki o Lechu Wałęsie, potwierdza, że w 1982 roku SB kopiowała dokumenty dotyczące Wałęsy i jego rodziny. "Nie ma jednak wątpliwości, że w latach 1992 - 1995 UOP próbował zgromadzić wszelkie dokumenty dotyczące Wałęsy, zapewne również i te z Lipna oraz Łochocina" - zaznacza. "Potwierdzeniem tezy Zyzaka jest dokument, na podstawie którego wiadomo, że UOP do 2001 r. dysponował aktami osobowymi z okresu, gdy Wałęsa pracował w Stoczni Gdańskiej" - podkreśla.

Reklama

>>> Wałesa chce lustracyjnego spokoju

Chodzi o pismo z grudnia 2001 roku, które do Archiwum Stoczni Gdańskiej skierował Sławomir Grabik pełniący wówczas obowiązki dyrektora biura ewidencji i rchiwum UOP. "W załączeniu zwracam odnalezione w zasobie archiwalnym Urzędu Ochrony Państwa akta osobowe byłego pracownika Stoczni Gdańskiej Pana Lecha Wałęsy" - napisał.

Według Sławomira Cenckiewicza do stoczniowego archiwum zwrócono wówczas jedynie zdekompletowane kserokopie.